Kilka lat wstecz, na polskim rynku wydawniczym pojawiła się marka, która zdobyła serca czytelników nie tylko dzięki wyjątkowym publikacjom, ale także oryginalnemu podejściu do literatury. Mowa o wydawnictwie Lost In Time, które zdążyło wyróżnić się na tle innych wydawnictw swoją ofertą.
Rozmawiamy z Marcinem Martyniukiem, ojcem założycielem i właścicielem tego wydawnictwa.
Na waszej stronie internetowej można przeczytać taki opis: „Wydawnictwo tworzą pasjonaci i miłośnicy dobrych historii. Chcemy dostarczać wam jak najwięcej ciekawych, intrygujących i niecodziennych tytułów, które skradną wasze serca.” Nie jest tajemnicą, iż tych pasjonatów i miłośników, można spotkać w każdym wydawnictwie. Co Was wyróżnia i kiedy to wszystko się zaczęło?
Lekko ponad 5,5 roku temu, kiedy w ogóle w głowie się pojawił taki pomysł, żeby swoją pasję do komiksów przekuć też w trochę, można powiedzieć, poważniejsze działania, czyli publikację czegoś po prostu z zagranicy, na zagranicznej licencji. Aczkolwiek krystalizowało się to dobre pół roku, bo jak to wiadomo, pierwsze kontakty jakieś związane z agentami, z drukarniami, ogarnięcie całego procesu wydawniczego chwilkę zajęło. W sumie w maju 2020 roku zadebiutowaliśmy „Dzikim Lądem”. Był to też jednocześnie debiut pozycji z katalogu amerykańskiego World Comics. Wcześniej ten wydawca nie był publikowany w Polsce. Później poszliśmy za ciosem.
Jakbyś mógł określić, kto czyta Wasze komiksy, które wydajecie, i kto dziś ogólnie czyta komiksy w Polsce?
Kto jeszcze czyta komiksy w Polsce? Myślę, iż wszyscy. A przynajmniej my byśmy bardzo chcieli, żeby to byli wszyscy. Ale mówiąc wszyscy, mam na myśli bardziej kategorię wiekową. Przykład: niedawno odbyły się Targi Książki w Poznaniu. choćby na takiej kilkudniowej imprezie doskonale widać, iż po komiks potrafi podejść zarówno piętnastoletnia dziewczyna, jak i sześćdziesięcioletni mężczyzna. I nierzadko potrafią sięgnąć choćby po te same tytuły. jeżeli miałbym już gdzieś tak bardziej to naprawdę zawężać, profilować, to bym stwierdził, iż najwięcej jest u nas osób pewnie wieku tak mniej więcej około 35 do 50 lat, którzy faktycznie są zainteresowani komiksem. Natomiast to, co nas bardzo cieszy, to o ile na początku jeszcze może nie mogliśmy tego powiedzieć, tak teraz już z całym przekonaniem, iż coraz większy jest u nas też udział kobiet wśród odbiorców naszych pozycji. I to jest bardzo fajne, bo też zupełnie inne pozycje gdzieś tam z naszej oferty trafiają do pań, inne do panów. Wiadomo, jest gdzieś tam też ta grupa wspólna, ale bardzo przekrojowo to widać. To, co gdzieś tam sobie stawiamy za cel, to żeby zainteresować też jeszcze bardziej młodszych, choć tutaj wiadomo, tutaj jeszcze rywalizujemy nie tylko z chociażby zyskującymi popularność mangami, ale też z zupełnie innymi formami rozrywki.
Biorąc pod uwagę, iż pierwszy kwartał 2025 za nami, myślę, iż możesz zrobić takie podsumowanie minionego roku. W 2024 rozpoczęliście nowe serie, ale pojawiły się też i tytuły zbiorcze, ale też jednotomowe, samodzielne wydania.
Największym, w zasadzie numerem jeden jest tutaj „Excalibur. Kroniki” i tutaj właśnie wracamy troszkę do tych wydań zbiorczych, bo to wydanie, które zawierało pięć tomów oryginalnej serii poświęconym legendom arturiańskim, ale ugryzionym od troszeczkę innej perspektywy, gdzie ten król Artur, on się praktycznie nie pojawia na kartach blisko 280-strzenicowego komiksu. Uważam, iż tutaj też dużą zaletą tego wydania były prace Alaina Briona. który w sposób malarski te wszystkie plansze, plenery, epickie sceny, wszystko to zapewnił. Dodatkowo scenarzysta, którego my już wydawaliśmy chociażby w „Katedrze Otchłani” i w „Piątej Ewangelii”, czyli Jean-Luc Istin. Za „Excaliburem” były chociażby „Hombre”, duetu hiszpańskich klasyków, którzy w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych tworzyli bardzo dużo różnych serii do magazynów. My z kolei połączyliśmy je już w formie wydań zbiorczych. Natomiast dalej to już lecimy w zasadzie w bardziej popkulturowe tematy, bo na trzecim miejscu byłyby „Wojny Lukasa”. Co ciekawe, to byłoby już ich druga topka sprzedażowa, bo w 2023, gdy debiutowały na polskim rynku, również się załapały. To jest komiks opowiadający o George’u Lucasie, ale też przede wszystkim zdradzający kulisy, co tam się działo na planie nowej nadziei. I co ciekawe, jest to biografia nieautoryzowana. Później to już muszę powiedzieć, iż bardzo różnorodnie. Pierwsze wydanie zbiorcze Philippe Caza, „Świata Arkadiego”, bo to jest seria łącząca science fiction z fantasy, która choćby we Francji jeszcze do zeszłego roku, czyli przez kilkanaście lat od zakończenia cyklu, nigdy nie dostała wydań zbiorczych. My zdecydowaliśmy się na rozbicie na dwa tomy, żeby nie zaszokować za bardzo cenowo i żeby dało się to czytać bez jakichś konkretnych podnośników i lewarków, ale za to powiększyliśmy troszkę format. Potem „8 miliardów dżinów”, komiks o – którym całkiem możliwe – iż jeszcze dużo osób usłyszy, nie tylko ze względu na to, iż on zabrał świetne opinie i bardzo fajnie się sprzedał, ale też dlatego, iż Amazon pracuje nad adaptacją i przeniesieniem tegoż komiksu na ekran. Później to już chociażby „Dziewiątka”, czyli science fiction bardziej interstellarowskie, autorskie, aczkolwiek nasuwające pewne skojarzenia.
Czy jako wydawca, żeby przenieść to na polski rynek, łatwiej Wam się sięga po takie nagrodzone tytuły? Szybciej przychodzi decyzja o ich wydaniu? Na przykład z ostatnich takich Waszych tytułów to „Somna”?
Z „Somna” to jest o tyle interesująca sytuacja, iż my się zgłosiliśmy jeszcze zanim ona w ogóle została nominowana do Nagrody Eisnera. Tutaj poszło też całkiem gładko, muszę powiedzieć, jeżeli chodzi o kwestie jakiegoś tam porozumienia się, warunków i tak dalej. Bardziej problematyczne były formalności, które troszkę się przeciągały, ale to raczej ze względu na to, iż wydawca amerykański jest dosyć nową po prostu oficyną na rynku, mimo iż tam pracują osoby z dużym doświadczeniem, to bodajże w momencie, gdy my rozmawialiśmy o licencji, to chyba był dopiero początek ich drugiego roku działalności, więc podejrzewam, iż to po prostu biurokracja ich troszeczkę zjadała. Natomiast wiem też o innych tytułach, jakichś tak bardziej nagradzanych, iż czasami zdarza się, iż agenci faktycznie bardzo mocno promują, żeby taki tytuł trafił też do Polski do Niemiec i do Hiszpanii. Troszkę jest w tym pewnie pompowania balonika, bo też trzeba pamiętać, iż te rynki, które ja wymieniałem, bardzo się między sobą potrafią różnić i chociaż największe hity pewnie są w stanie sprzedać się na każdym rynku, to jednak ilości są zupełnie różne, ale niektórzy agenci po prostu faktycznie funkcjonują w ten sposób, iż nakręcają jakąś tam formę licytacji i tak dalej. Więc tutaj jest zawsze kwestia tego, czy komuś bardzo zależy, żeby faktycznie jakoś tam licytować prawa, czy tylko złożyć swoją ofertę i zobaczyć, co się stanie. Natomiast muszę powiedzieć, iż nie jest to jakoś takie bardzo inne od tego, co mamy przy zwykłych tytułach nienagradzanych na przykład w danej chwili.
Porozmawiamy teraz o bardzo bliskich działaniach. Powiedz kilka słów w temacie nowości, które w tym roku trafiły już do czytelnika.
My w zasadzie od dłuższego czasu wydajemy rytmem trzech, czasami czterech tytułów w miesiącu. I to jest taki w zasadzie nasz standard już od mniej więcej półtora roku. Na początku wydaliśmy „Foxa”, czyli bardzo takie opasłe tomiszcze w klimatach Indiana Jonesa, ze scenariuszem Jean Dufaux, dobrze już znanego u nas. Bardzo fajne właśnie dla fanów Indiany, troszkę mniej humoru niż w produkcjach z Harrisonem Fordem, natomiast z mocniejszym, przynajmniej ja to tak odbieram, z trochę mocniejszym wątkiem nadnaturalnym i taką większą może nutką thrillera, w sensie tą zagrożenie, które wisi nad bohaterami. Oprócz tego jeszcze innego klasyka „Ergüna Tułacza”. To jest komiks, który bardzo długo musiał czekać na wydanie w Polsce, bo on się narodził we Francji jeszcze w latach 70. Komiks, który jest o tyle różny, iż dzieli się na dwie części. Pierwsza część jest przygodowa, druga z kolei już uderza w troszkę bardziej klimat psychodeliczny. „Jednoręki i Sześć palców”, czyli cyberpunkowy kryminał dla fanów chociażby „Blade Runnera”. Bardzo, bardzo gorąco polecam, zwłaszcza jako fan. A w lutym to już chociażby wspomniana „Somna” nagrodzona Eisnerem, łącząca folkowy horror z nutką erotyki. „Cywilizacje: Kreta” to bardzo fajny komiks dla fanów starożytności, bo nie jest to adaptacja mitu, tylko raczej przedstawienie wydarzeń, które mogły doprowadzić do powstania mitu. Rozmawiamy dzień po tym, jak przyjechał do nas drugi tom „Ofiarników” Ricka Remendera. seria, która niejedną osobę szokuje tym, iż kolorowa, bardzo taka pstrokata, cukierkowa wręcz miejscami, oprawa graficzna idzie w parze z taką dosyć brutalną, miejscami aż ponurą fabułą. Początek roku jest dosyć intensywny.
Jakie tytuły przed nami? Czy jakaś seria zostanie zakończona w bieżącym roku? Znając Was, wiem, iż plany macie poukładane konkretnie.
W zasadzie mamy już ułożoną resztę roku, ewentualnie tu będą jakieś przetestowania między miesiącami. Pracujemy w tej chwili już nad składem drugiego i zarazem ostatniego tomu „Cesarzowej Charlotty”. Będzie to drugi tom podwójny, jednocześnie kończący, troszeczkę obszerniejszy od pierwszego, bo bardziej około 160 stron. Natomiast dalej bardzo fajna rzecz dla fanów historii, pisanej w sposób, którego by się nie powstydził żaden thriller czy kryminał. Prawdopodobnie w sierpniu, drugi cykl „Pamięci popiołów”, a w zasadzie drugi-trzeci, bo pierwsze wydanie zbiorcze łączyło pięć tomów, był to pierwszy cykl średniowiecznej historii właśnie w okresie krucjaty katarskiej. Natomiast tom drugi zbiorczy będzie łączył zarówno drugi cykl, jak i trzeci. Obszerność ta sama, natomiast rozgałęzienia fabularne troszeczkę inne. Później jeszcze mamy chociażby zamknięć serii „Local Mana”. Wydaliśmy go w okolicach wakacji 2024 roku. Było to dosyć obszerne, tomiszcze około 340 stron. Co ciekawe, jest to komiks, który też był nominowany do Eisnera, ale przegrał z wydaną przed nas „Somna”. Więc w sumie i tak się cieszyliśmy z rezultatu. Natomiast drugi tom będzie troszkę krótszy, bo tam około 200 stron, ale jednocześnie myślę, iż fani też się ucieszą. Oprócz tego raczej więcej zakończeń serii już w tym roku nie będzie, będą za to one-shoty. Wspominałem wcześniej o starożytności i tam były „Cywilizacje: Kreta”, natomiast w tej samej mini serii ukaże się też tomik poświęcony Egiptowi. I to jest o tyle fajne, iż o ile gdzieś tam pewnie Rzym się pojawia dosyć często w komiksie, czy choćby bezpośrednie adaptacje mitów, o tyle tutaj mieliśmy Kretę z trochę innej perspektywy, a teraz jeszcze doprawimy Egiptem. Natomiast w zanadrzu pozostało trzeci tom tej mini serii, traktujący o Rzymie, rysowany chociażby przez rysownika znanego z „Drogi miecza”. I ten tomik – już akurat trochę wychodzimy w przyszłość, ale on bardziej ukaże się już w pierwszym kwartale 2026 roku.
Czy są jakieś wyzwania, które nadchodzą, które mogą lub mają pojawić się na rynku wydawniczym w najbliższym czasie? Pozytywne i negatywne.
Wyzwaniem jest każdy kolejny komiks, który robimy, bo generalnie przy każdym kolejnym komiksie może się coś wydarzyć, więc tutaj, czujność musi być cały czas. Natomiast jeżeli chodzi o takie bardziej rzeczy, globalne działające na rynku to na pewno nie naprawiają optymizmem informacje o kolejnych księgarniach, które się zamykają. Stacjonarnych. Bo to też jest tak, iż my byśmy bardzo chętnie byli w jak największej liczbie księgarni stacjonarnych, ale generalnie komiksy nie są tam raczej produktem pierwszej potrzeby. Naprawa rynku książki dla wielu osób decyzyjnych też nie jest jakoś szczególnie wysoko na liście priorytetów.
W takim razie, czego Wam należy życzyć?
Fajnie byłoby, żeby ta liczba czytelników cały czas wzrastała. Żeby mimo wszystko gdzieś tam ta literatura, książki, komiksy itd. funkcjonowały w przestrzeni, żeby dostrzegano komiks również gdzieś tam w szkołach, w prelekcjach itd. Ogólnie to, żeby faktycznie ta liczba komiksiarzy nam cały czas wzrastała, a rynek się profesjonalizował, bo to też jest problem rynku komiksowego chociażby, iż wiele osób pracujących przy komiksach robi to po godzinach, poniekąd z pasji. I tego też bym życzył właśnie, żeby jak najwięcej osób, które pracują przy komiksach, mogło też faktycznie z tej pracy żyć. Bo to by też pośrednio świadczyło o tym, iż ryneczek komiksowy nam się fajnie rozwinął.
Rozmawiał: Marcin Fijałkowski
Grafika: Lost In Time