Zespół Big Cyc zagrał wczoraj, 14 listopada, koncert w skarżyskim klubie Semafor. To była sentymentalna podróż do początków twórczości formacji, ale podczas koncertu nie obyło się bez niespodzianek.
Na listopad Big Cyc zaplanował zaledwie kilka koncertów. Dzień po wyprzedanym koncercie w Warszawie grupa pojawiła się w Skarżysku-Kamiennej. Wszystko po to, żeby przypomnieć swój wydawniczy debiut, który świętuje w tym roku 35-lecie.
Zgodnie z obietnicą, zespół wykonał w całości album „Z partyjnym pozdrowieniem”, który otworzył mu drogę do dalszej pełnej sukcesów kariery. Kolejność utworów została zachowana, dlatego na start wleciał przebojowy „Berlin Zachodni”. Publika świetnie bawiła się przy kolejnych klasykach – z „Wielką miłością do babci klozetowej”, „Dziećmi Frankensteina” i „Orgazmem” na czele. Całość zamknęła oczywiście „Ballada o smutnym skinie”, zwyczajowo grana na zakończenie koncertów Big Cyca. Tutaj, z wiadomych powodów, utwór pojawił się w połowie setu.
Po odegraniu debiutu przyszedł czas na „listę przebojów”. Big Cyc sięgnął więc po swoje hity, a ze sceny Semafora popłynęły doskonale wszystkim znane dźwięki. Publiczność szalała w najlepsze przy takich kawałkach jak „Każdy facet to świnia”, „Rudy się żeni”, „Makumba” czy „Świecie według Kiepskich”. Gdy wydawało się, iż po półtorej godziny koncert dobiegł końca, znajdujących się już na backestage’u muzyków wezwali do działania rozentuzjazmowani fani. Panowie zareagowali na wykrzykiwane bez ustanku „jeszcze jeden”, ale dali… dwa. Na bis wykonali „Twoje glany” oraz „Polskę”.
Świetny wieczór pełen punkowej energii i nostalgii stał się faktem. Minęło dobrze ponad 30 lat od debiutu, a ci goście wciąż mają to „coś”.
Big Cyc w Semaforze – galeria

















