Pancratio – Automatic House

nowamuzyka.pl 3 dni temu

Z konkretnym przytupem.

Gian Luigi Mendozza zaczynał jako inżynier dźwięku w rzymskim studiu OTTA Research Lab, w efekcie czego przez dekadę poznawał tajniki tworzenia muzyki klubowej od podszewki. Nic więc dziwnego, iż w 2011 roku zadebiutował na fonograficznym rynku pod pseudonimem Allì Borèm, serwując taneczny minimal dla tak cenionych w tym kręgu wytwórni, jak Desolat czy Turbo. Z czasem zmieniły się jednak jego muzyczne zainteresowania. Pod koniec minionej dekady zwrócił się w stronę klasycznego house’u, zmieniając jednocześnie szyld na Pancratio.

Od 2017 roku, kiedy pojawiła się pierwsza jego dwunastocalówka sygnowana tym pseudonimem, zrealizował aż jedenaście EP-ek, które opublikował głównie nakładem własnej wytwórni One Trip to Avyon. Powołanie jej do życia zbiegło się z przeprowadzką z Rzymu do Berlina, co pomogło mu szerzej zaistnieć na klubowej scenie. To był mądry ruch: niebawem o jego didżejskie sety upomniał się Panorama Bar, a o nagrania – związany z tymże klubem amerykański producent Ryan Elliot. Efektem tego jest podwójny album Pancratio opublikowany przez jego tłocznię Faith Beat – „Automatic House”.

Wielce wymowny to tytuł: na obu winylowych krążkach znajduje się osiem nagrań, które idealnie wpisują się w wyrażoną nim formułę. Mendozza stawia na różne odmiany klasycznego house’u. Mamy więc tutaj nowojorski garage („Are You Listening” czy „Automatic House”), opierający się na szurających bitach i mruczących basach, ale też chicagowski hard house, rezonujący wokalnymi loopami i twardą rytmiką („It Was Unexpected”) czy łączący brzmienia z Detroit i Berlina dub-house („Groove Throtter # 2”). Echem dawnych fascynacji Włocha są tu mocniejsze utwory, balansujące od minimalu („MAPA”) do tech-house’u („Leave Me Alone”).

Czego by się Mendozza nie dotknął, ma jednoznacznie szorstkie i surowe brzmienie, skoncentrowane na mocnych bitach i masywnych basach. Ten konkretny przytup włoski producent balansuje sprawną żonglerką samplami ludzkich głosów, z których splata chwytliwe refreny („By The Way”) oraz onirycznymi pasażami syntezatorów, umieszczanymi na drugim planie poszczególnych utworów („Deep Beat”). Efekt jest bardzo nośny: podczas słuchania płyty noga sama chodzi, a w powietrzu pojawia się pozytywna energia. I nie ma tu wielkiej filozofii: dokładnie tak działa klasyczny house. Tylko trzeba wiedzieć, jak go zrobić.

Faith Beat 2025

Idź do oryginalnego materiału