Sebastian Gabryel: W ramach projektu, na który przeznaczasz swoje stypendium, udokumentujesz aż czterdzieści cmentarzy ewangelickich. O jakich nekropoliach mówimy?
Zdzisław Siwik: Uściślijmy od razu, iż liczba cmentarzy ewangelickich bliska czterdziestu dotyczy powiatu konińskiego. W byłym województwie konińskim sięga ona około dwustu, co świadczy o skali obecności tej społeczności, zamieszkującej dawniej nasz region. Zresztą nie tylko nasz, całej Polski.
Była to ogromna wspólnota, która wywarła znaczny wpływ na rozwój gospodarczy i kulturowy dzisiejszego obszaru Wielkopolski Wschodniej, co nie zachowało się w pamięci zbiorowej.
fot. Marcin Oliński
Jedynym śladem są udokumentowane zabytki kultury materialnej i agrarnej oraz nazwy własne miejscowości, takie jak np. Szyszyńskie czy Brzezińskie Holendry lub współczesne nazwiska, np. Olender.
Nekropolie, które fotografuję, znajdują się w następujących miejscowościach: Konin, Żychlin, Węglewskie Holendry, Borowo, Brzezińskie Holendry, Drążeń, Genowefa, Piersk, Stare Paprockie Holendry, Grodziec, Orlina Wielka, Grądy Stare, Nowe Grądy, Wielołęka, Zarzew, Konstantynów, Milin, Nowy Czarnków, Pąchów, Marcinkowo, Sompolno, Przystronie, Siedliska, Zakrzewek, Przewóz, Złotków. To również Dobromyśl, Lizawy, Szyszyńskie Holendry, Gawrony, Suszewo, Maślaki, Wilczyn, Michalinów, Władysławów, Wielopole oraz Tarnówka.
SG: Jak sam podkreślasz, twój projekt ma na celu utrwalenie śladów po tych dawnych społecznościach. Czego dowiadujesz się o historii powiatu konińskiego, fotografując te cmentarze?
ZS: Moim zamiarem stało się utrwalenie i pokazanie materialnych śladów społeczności olęderskiej, mennonickiej, czyli protestanckiej, która przez liczne wieki współżyła z miejscową, polską ludnością. Cmentarze, które stanowią część tego współistnienia, są zachowane w różnym stanie. Część z nich ulega zniszczeniu, zanika w bardzo szybkim tempie, popadając w zapomnienie. Ich obecność jest ignorowana przez lokalne społeczności, pochłania je przyroda.
Niektóre są zadbane, mam więc nadzieję, iż mój projekt sprawi, iż mieszkańcy tych miejscowości odkryją na nowo tę obecność i może zaczną dbać o pamięć o swoich dawnych sąsiadach?
fot. Zdzisław Siwik
Dzięki fotografowaniu tych obiektów uświadomiłem sobie, jak duża i wpływowa była ta ewangelicka społeczność. Patrząc na zabytkowe systemy melioracyjne w obszarach leśnych i nadwarciańskich, widzę dzisiaj ich pracę, ich dzieło i jest to dla mnie żywa lekcja historii. Odkryłem także, jak bogata i różnorodna jest ich architektura cmentarna.
Mimo iż te nekropolie są oddalone od siebie o paręnaście kilometrów, różnią się od siebie. Prawie na każdym fotografowanym obiekcie znajduję perełki architektoniczne, które prowokują do dalszych badań historycznych, dotyczących pochowanych tam osób.
Na przykład wyjątkowy, wyciosany z kamienia polnego krzyż na cmentarzu w Święci w gminie Rychwał. Podobnego nie spotkałem na żadnym innym wielkopolskim cmentarzu. Albo monumentalny grobowiec rodziny Abel w miejscowości Lizawy koło Ślesina, który wygląda dzisiaj jak opuszczona świątynia w dżungli. Powstaje pytanie, dlaczego aż tak odbiegają wyglądem od reszty nagrobków. Podczas pracy nad tym projektem nasunęło mi się więcej pytań niż odpowiedzi, co mnie samego rozwinęło i pchnęło naprzód.
SG: Pory roku odgrywają w twoim projekcie istotną rolę. Czy kryje się za tym jakaś symbolika? Jakie przesłanie niesie twoja praca?
ZS: Osadnicy w większości byli rolnikami, dla których pory roku wyznaczały rytm życia i pracy. Zmieniająca się przyroda była więc dla nich bardzo ważna, ponieważ mocniej niż dzisiaj determinowała ich byt.
Fotografowanie architektury cmentarnej w różnych porach roku dało mi również możliwości głębszej analizy struktury tych obiektów, przyjrzenia się i poznania tych ostatnich śladów, które po nich pozostały.
Inaczej wygląda nekropolia zimą, a już zupełnie inaczej wiosną czy latem. Dzięki temu zabiegowi mój materiał fotograficzny jest bardziej urozmaicony, a co za tym idzie bardziej atrakcyjny dla odbiorcy. I chyba bardziej autentyczny.
SG: U jednych cmentarze budzą strach, innych skłaniają do refleksji, a jeszcze innych uspokajają. Ktoś kiedyś powiedział: „Cmentarz to miejsce, gdzie echo przeszłości łączy się z obietnicą przyszłości”.
ZS: Ten projekt skłania mnie do refleksji, jak wszystko jest nietrwałe i kruche, iż nic nie trwa wiecznie. A może choćby powiem tak: wszystko trwa bardzo krótko – dzieciństwo, okres edukacji, miłość, rodzicielstwo, okres pracy zawodowej, czas senioralny – po prostu życie człowieka.
Najdłużej może przetrwać pamięć, i ten projekt ma właśnie takie zadanie, by przedłużyć pamięć o tych ludziach, tamtych czasach i ich kulturze.
I jeszcze jedna ważna dla mnie rzecz – to iż ewangelickie nekropolie, które udokumentowałem, zlokalizowane są w parkach, lasach, na łonie przyrody, w zupełnie innym otoczeniu niż współczesne cmentarze parafialne czy komunalne, gdzie powycinano wszystkie drzewa i przez to stają się odczłowieczone i nieprzyjazne.
fot. Zdzisław Siwik
SG: Dla wielu artystów cmentarze są miejscem, gdzie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość splatają się w jedno, oferując unikatową perspektywę życia i śmierci. Jakie są twoje odczucia na ten temat?
ZS: Podpisuję się również pod tym stwierdzeniem. Te ewangelickie, wiejskie, opuszczone i często bardzo zarośnięte, pozwalają tę perspektywę oddać jeszcze bardziej dobitnie, ponieważ korelują z wciąż zmieniającą się i pełną życia przyrodą, nieregulowaną wpływem człowieka. To jest doświadczenie duchowe, gdzie przeszłość obcuje z żywiołem odradzającym się cyklicznie.
SG: pozostało inna kwestia, co do której opinie są podzielone. Pojawia się bowiem pytanie: czy cmentarze służą bardziej żywym czy umarłym? Czy pełnią funkcję przypomnienia o przemijaniu, czy może stanowią pocieszenie dla tych, którzy zostali? Jak sam na to patrzysz?
ZS: Cmentarze są potrzebne przede wszystkim żywym. Tylko tu jest taka sytuacja, iż społeczności, której te nekropolie służyły, już nie ma.
Stanowią one archeologiczną pozostałość po innym świecie i jako dziedzictwo historyczne powinny pozostać z nami jak najdłużej, żeby przypominały o naszej wielokulturowej historii.
Nie powinniśmy dopuścić, żeby zniknęły jak cmentarze innych, równie licznych nacji, które tu żyły i tworzyły naszą tożsamość kulturową.
SG: Nie jesteś tylko fotografem – równie imponujący jest Twój dorobek filmowy. Chciałbym zapytać o „Doktora Piotra” – to film, który wyreżyserowałeś, ukazujący dr. Piotra Janaszka, twórcę nowatorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej w Mielnicy nad Gopłem. To naprawdę poruszający dokument. Jak wspominasz pracę nad tym materiałem?
ZS: Pracę nad filmem „Doktor Piotr”, wspominam jako podróż do przeszłości, do świata, który znałem, uczestniczyłem w nim, i który darzę wielkim sentymentem.
fot. Alicja Łopata
Znałem dość dobrze dr. Piotra Janaszka, ponieważ jeździłem we wczesnych latach 90. na organizowane przez niego obozy rehabilitacyjne jako wolontariusz. Myślę, iż te doświadczenia oraz postać doktora wywarły na mnie duży wpływ.
Po drugie mam naturę odkrywcy i kiedy wpadły mi w ręce archiwalne materiały filmowe z końca lat 70. i 80., poczułem się jak ryba w wodzie. Od razu wiedziałem, iż mam materię, z której mogę zrobić film. Była to dodatkowa przyjemność z pracy nad tym dokumentem.
SG: Jestem pewny, iż już planujesz nowe projekty filmowe. Czy masz pomysł na kolejny dokument?
ZS: Pracuję nad kilkoma pomysłami, które są na różnym etapie zaawansowania. Myślę, iż na potrzeby tego wywiadu warto wspomnieć o filmie, który chciałbym zrealizować w najbliższym czasie. Myślę o dokumencie o Janie Zemełce, doktorze medycyny i filozofii Uniwersytetu w Padwie, wybitnym dobrodzieju Uniwersytetu Krakowskiego, żyjącym na przełomie XVI i XVII wieku. Osoby bardzo ważnej dla Konina, Kalisza, Krakowa czy Koła.
Jest to postać mało znana obywatelom tych miast, a myślę, iż warta przypomnienia ze względu na postawę życiową, pozycję społeczną i dokonania zawodowe. Ale do powstania tego filmu muszą się jeszcze ułożyć pewne okoliczności, które – mam nadzieję – będą dla tego projektu sprzyjające.
Zdzisław Siwik – urodziny w 1975 roku w Koninie. Fotograf, reżyser, montażysta filmów dokumentalnych i teledysków. Absolwent Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Kole (wystawiennictwo, 1995), Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi (1999), Wydziału Operatorskiego i Realizacji Telewizyjnej PWSFTviT w Łodzi (2006). Laureat Nagrody Specjalnej im. Aleksandra Kamińskiego na XIII Festiwalu Mediów „Człowiek w Zagrożeniu” w Łodzi (2003) – za film „Spotkanie”, Nagrody Jury na II Festiwalu Filmów Optymistycznych „Happy End” we Wrocławiu (2004) w kategorii niezależny film dokumentalny – za film „Tajne Stowarzyszenie Abstynentów”, I nagrody na XXIII Wielkopolskich Porównaniach Filmowych w Poznaniu (2011) – za film „Moje pięć minut”, Nagrody Głównej na Festiwalu Filmów Emigracyjnych EMIGRA w Warszawie (2014) – za autorski dokument „Joto Giotto Dimitrow”, III Nagrody na Barć Film Festiwal w Barcinie (2019) oraz Nagrody Głównej, Złotej Ryby, na 18. PIKE HAPPY END FESTIWAL, w kategorii najlepszy niezależny film dokumentalny (2020) – za film „Doktor Piotr” oraz I Nagrody na XXXVII Międzynarodowym Katolickim Festiwalu Filmów i Multimediów w Józefowie (2022) – za film „Miasto młodych buntowników”. W 2022 roku na 15. Festiwalu Filmowym OFFELIADA w Gnieźnie otrzymał nominację do nagrody Polskiego Kina Niezależnego im. Jana Machulskiego przyznawaną przez Jury Główne w kategorii „Najlepszy Montaż” za film „Alternatywa bez adresu”. W 1993 roku za zdjęcie „Farba” otrzymał III nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Fotograficznym Liceów Plastycznych w Gdyni-Orłowo. Jego zdjęcie pt. „Spacerek” było w 2015 roku nominowane do finału Grand Press Photo w kategorii „Życie codzienne”, zdjęcie pojedyncze.