Ostre słowa politolożki o Karolu Nawrockim. „To jest zabójcze”

news.5v.pl 5 godzin temu

Teoretycznie „Tadeusz Batyr” był tylko pseudonimem Karola Nawrockiego jako autora biografii „Nikosia”, ojca chrzestnego trójmiejskiej mafii. Tyle iż na książce się nie skończyło, co ujawnił Andrzej Stankiewicz z Onetu.

Po pierwsze, Nawrocki występował publicznie jako „Tadeusz Batyr” – z zamazaną twarzą, ukrywając swój wizerunek i wychwalając jednocześnie Karola Nawrockiego. A po drugie — Nawrocki na swych profilach w mediach społecznościowych twierdził, iż spotykał się z Batyrem i chwalił jego książkę, która ukazała się w 2018 r., kiedy Nawrocki był dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej.

— Ta sprawa podwójnej tożsamości pana Nawrockiego poniesie się bardzo szeroko. Po pierwsze, jest to oznaka pewnej niefrasobliwości intelektualnej kandydata – mówiąc delikatnie – a po drugie, to jest wyjątkowo śmieszne – ocenia w rozmowie z Onetem dr Anna Materska-Sosnowska.

— Wreszcie, ta sprawa może pokazywać jak w soczewce, iż nie sposób mieć zaufania do pana Nawrockiego. Bo gdyby on tylko pisywał pod pseudonimem… Cóż, to byłoby tylko dziwne, bo nie znam badacza, który wypierałby się owoców swojej pracy, tym bardziej, iż nie pisał jakiegoś romansu, tylko książkę historyczną. Ale udawanie tej zmyślonej osoby i promowanie swojej książki, jako dzieła kogoś innego… No, to już jest skrajnie nieodpowiedzialne i dla polityka autodestrukcyjne. Po prostu niewybaczalne – podkreśla ekspertka.

— Nie chcę tu wchodzić w jakieś aspekty psychologiczne, ale ewidentnie pan Nawrocki nie jawi nam się jako postać spójna i całościowa. Dr Nawrocki i Mr Batyr, można by powiedzieć – wskazuje dr Materska-Sosnowska.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

„Tę kampanię trudno będzie uratować, choćby prezes Kaczyński może nie dać rady”

— Dziwne jest, iż sztab pana Nawrockiego nie wiedział o tej sprawie z podwójną tożsamością i jakoś tego wcześniej nie spacyfikował. Teraz to już jest równia pochyła. Mówię tu o publicznym odbiorze kandydata PiS, który zaczyna być niemal zwyczajowo już postrzegany jako ktoś mający ogromne problemy z prawdomównością – mówi dr Materska-Sosnowska.

Nawrocki dziś na konferencji, tłumacząc się z podwójnej tożsamości, stwierdził, iż był jedynym historykiem, „który miał odwagę zajmować się przestępczością zorganizowaną w czasach PRL-u”. Tyle iż książka o Nikosiu została wydana w 2018 r., więc czasie od PRL mocno odległym. Co więcej, wcześniej media ujawniły, jak Nawrocki także mijał się z prawdą, twierdząc, iż podczas jego wizyty w siedzibie PiS nie spotkał się z nikim z władz partii. Tymczasem o spotkaniu z nim powiedział otwarcie prezes Jarosław Kaczyński. Jest też sprawa niewyjaśnionych noclegów Nawrockiego w apartamencie Deluxe, należącym do Muzeum II Wojny Światowej, którym wtedy obecny kandydat PiS kierował.

PAP/Leszek Szymański

Karol Nawrocki

— Wszystko to nijak się nie broni. I pokazuje jaskrawo, iż niektórzy z nas zostają wyznaczeni na funkcje, które nas po prostu przerastają. A wtedy zaczynamy sobie pewne rzeczy dopowiadać – mówi dr Materska-Sosnowska.

— Zaś linia obrony musi być konsekwentna. jeżeli się sypie, a polityk zaczyna się gubić i udowodni mu się mówienie nieprawdy, to jest to niewybaczalne. Nawrocki nie zyskuje przy bliższym poznaniu, nie zyskuje w kampanii i dlatego, widząc to, w trasę ruszył Jarosław Kaczyński. Chce kandydata ratować, choć choćby prezes może tu nie dać rady – wskazuje.

— Problem w tym, iż Nawrocki wszedł już w etap memiczny. Zaczyna być śmieszność i lekceważenie, a to jest dla polityka zabójcze i niesłychanie obciążające dla formacji, która go wystawiła. Gdyby odwołać się do kampanii z 2015 r., to Nawrocki jest już bardziej choćby memogenny, niż był w swoim czasie Bronisław Komorowski, który zaczął być postrzegany jako taki swojski, przaśny „wujek Dobra Rada”. Ale o ile przaśność dało się jakoś bronić, to nie da się obronić śmieszności – podsumowuje dr Materska-Sosnowska.

Idź do oryginalnego materiału