Jeszcze kilka dni temu uważałam się za najszczęśliwszą kobietę pod słońcem. Z Marcinem byliśmy razem jedenaście lat. Nasza córka rosła zdrowa i szczęśliwa. Poznałam go w pracy. Mieszkałam wtedy jeszcze na wsi i codzienne dojazdy do pracy były dla mnie udręką. Marcin był kierownikiem działu, w którym pracowałam. Najpierw cenił mnie jako pracownicę, potem się do siebie zbliżyliśmy. Zaproponował, żebym się do niego przeprowadziła, a po pół roku zostaliśmy małżeństwem.
Byłam zachwycona, czułam, iż los się do mnie uśmiechnął – dziewczyna z prowincji wyszła za mężczyznę, który rozwiązał wszystkie moje problemy jednym ruchem. Po ślubie weszłam w zupełnie inny świat. Bywałam w towarzystwie, jeździliśmy razem na wakacje, chodziliśmy do teatru. Marcin miał wpływowych znajomych.
Wśród nich poznałam Kingę, która później stała się moją najlepszą przyjaciółką. Piękna, inteligentna, elegancka – uważałam, iż bardzo mi się poszczęściło. Jej mąż, Artur, był wspólnikiem Marcina, więc często spędzaliśmy razem czas. Kinga i ja bardzo się zbliżyłyśmy. Nasi mężowie byli wiecznie zajęci, więc my spędzałyśmy mnóstwo czasu we dwie. Była przy mnie w każdej trudnej chwili.
Wszystko zaczęło się psuć, gdy Kingę zostawił mąż. Artur odszedł do innej kobiety, zostawiając ją bez niczego. Nie miała ani mieszkania, ani pieniędzy, ani choćby dziecka – Artur miał taką pozycję, iż odebrał jej prawa rodzicielskie. Przygarnęłam ją, wspierałam jak mogłam. Marcin zatrudnił ją u siebie, a ze wspólnikiem zerwał relacje zawodowe.
Wydawało mi się, iż u nas wszystko jest dobrze. Kochająca się rodzina, stabilne życie. Nie potrzebowałam nic więcej. I nic bym się nie dowiedziała, gdyby nie dzisiejszy telefon…
Zobaczyłam na ekranie „Kinga”. Odebrałam. I zanim zdążyłam się odezwać, usłyszałam:
„Kotku, właśnie się zwolniłam, wszystkie dokumenty przepisałam na ciebie. Marcinie, myślę, iż wystarczy już tej gry. Dziś się do mnie wprowadzasz. Ta wiejska dziewucha i tak w końcu musi się dowiedzieć prawdy”.
Tego samego dnia Marcin spakował rzeczy i odszedł. Okazało się, iż ich romans trwał od dwóch lat. Wszystko działo się za moimi plecami, a ja niczego nie zauważyłam.
Jak dalej żyć? Jak ufać ludziom? Jak można udawać przyjaźń, patrzeć komuś w oczy i tak perfidnie oszukiwać?
To była zdrada podwójna – męża i przyjaciółki. Czy ludzie naprawdę nie mają już sumienia?