Myślę, iż dzisiaj bardzo radosny dzień dla Islandii – Hildur Guðnadóttir dostała Oscara za muzykę do filmu Joker.
Równie radosny jak w Korei, ale Guðnadóttir miała jedną nominację i zgarnęła Oscara, Parasite miał 6 nominacji wygrał 4. Wcześniej tylko 6 kobiet było nominowanych do Oscara za muzykę!
Dla mnie, miłośnika muzyki filmowej – fantastyczna sprawa i jeszcze bardzo ładna mowa przy odbieraniu statuetki (women power) i owacje na stojąco
Nagrodzona świetna muzyka i jeszcze z Islandią w tle #projektIslandia (w czerwcu ruszamy)
A muzyka Guðnadóttir wcale łatwą muzyką nie jest. Nie są to albumy, które lekką ręką puszczam sobie wieczorem. Lubię mrok i niepokój, ale czasem jest to ciężka przeprawa i niełatwa muza w odbiorze. Piękna ale niepokojąca. Nie są to żelazne pewniaki w dyskografii jak Danny Elfman, Hanz Zimmer, Howard Shore, Horner czy Howard.
Ale siła jej muzyki mocno wybrzmiewa w filmach, wręcz idealnie je wypełnia. Myślę, iż wiele osób jest w stanie potwierdzić, iż soundracki do Czarnobyla, Sicario 2 czy Jokera pięknie brzmiały w filmach, ale już jako osobne płyty mogą być wyzwaniem. Ale właśnie to mi się podoba, ciary na Czarnobylu pamiętam do dziś czy zachwyt nad Sicario.
Polecam sprawdzić też jej wcześniejsze płyty np. Without Sinking.
Ciekawostka zasłyszana w komentarzach – część muzyki do Jokera była skomponowana już wcześniej i m.in. z niej Joaquin Phoenix czerpał inspirację.
Trochę było narzekania, iż w tym roku wśród nominowanych prawie nie było czarnoskórych aktorów lub aktorek. No to dla wyrównania poleciał jakiś mocny gangsta rap… oh wait to był Eminem