"Oppenheimer": Jak oni to zrobili? Operator zdradza: To było jak plac zabaw

filmweb.pl 1 rok temu
Jeszcze zanim najnowszy film Christophera Nolana trafił do kin, reżyser zapowiadał, iż najważniejsze i najbardziej spektakularne sceny w "Oppenheimerze" powstały bez użycia efektów specjalnych. A ponieważ są to sceny naprawdę spe-kta-ku-lar-ne, pytania o to "jak oni to zrobili" zaprzątają po seansie niejedną głowę.

Na szczęście operator współpracujący z Nolanem przy filmie – Hoyte van Hoytema ("Dunkierka", "Nie!") – zdradził nieco na temat tego, jak wyglądał proces przygotowania i kręcenia 10-minutowej sekwencji z wybuchem testowym pierwszej bomby atomowej na świecie. Trzymajcie swoje kapelusze!

kadr z filmu "Oppenheimer"

Hoyte van Hoytema o wybuchu atomowym w "Oppenheimerze"



Przede wszystkim Hoytema wytłumaczył, dlaczego rezygnacja z efektów specjalnych i wizualnych nie była snobizmem, ale koniecznością z racji chęci zachowania najwyższej jakości obrazu. Ponieważ cały materiał został nakręcony kamerami IMAX, które jak zapewnia sam Hoytema, dają "absolutną głębię rozdzielczości", zespół pracujący przy "Oppenheimerze" nie chciał jej psuć efektami komputerowymi, które znacznie obniżają jakość obrazu.

Jak więc doszli do tak zachwycającego efektu?

Tworzyliśmy eksperymenty naukowe. Zbudowaliśmy akwarium z prądem wewnątrz. Wrzuciliśmy do niego drobinki srebra. Mieliśmy balony uformowane z metalu i podświetlone od środka. Zderzaliśmy ze sobą różne przedmioty, które odbijały się od siebie jak piłeczki pingpongowe albo po prostu się kręciły.

Jak wynika ze słów Hoytemy był to proces długi i pełny niewiadomych:

Stosowaliśmy długi czas otwarcia migawki, krótki czas otwarcia migawki, negatyw kolorów, prześwietlenie negatywu, niedoświetlenie. To było jak gigantyczny plac zabaw dla nas wszystkich.

Nie dowiemy się niestety dokładnie, jak zespół pracujący przy "Oppenheimerze" doszedł do konkretnych rozwiązań. Wiadomo jednak, iż proces ten trwał kilka tygodni, podczas których zespół, któremu nadzorował Nolan i Hoytema, krok po kroku wprowadzał efekty udanych eksperymentów przeprowadzonych na miniaturach.

Co ciekawe, Hoytema słynący z szerokokątnych, panoramicznych ujęć, tym razem miał za zadanie jak najbardziej zbliżyć się do bohatera. Jak mówi:

Chodziło o to, co ma w głowie, co myśli i co możemy wyczytać z jego oczu. Więc naprawdę musieliśmy być z nim przez całą historię.

kadr z filmu "Oppenheimer"
Ale sekwencja wybuchu to nie jedyne wyzwanie, przed jakim stanęli twórcy "Oppenheimera".

Po co w "Oppenhemerze" czarnobiałe sekwencje?



Hoytema zwrócił też uwagę na sceny z udziałem Roberta Downeya Jr. grającego Lewisa Straussa, które są w pewnym sensie inną historią i pokazują inną perspektywę niż Oppenheimera.

Chcieliśmy oddzielić doświadczenia Straussa od opowieści prowadzonej w kolorze – wyjaśnił Hoytema.

Zadanie okazało się jednak dużo bardziej skomplikowane, niż można przypuszczać. Otóż czarnobiały film do kamer IMAX w formacie 70mm nie istnieje. Hoytema osobiście więc poprosił firmę Kodak o stworzenie takiej taśmy.

Przyszli z rolkami testowymi, żebyśmy mogli wypróbować je na naszych kamerach. Musieliśmy trochę je przeprojektować i jeszcze raz dostosować rozwiązania laboratoryjne. Ostatecznie więc to, co mogło się wydawać bardzo proste, okazało się "wielkim wyczynem technologicznym".


kadr z filmu "Oppenheimer"
Jak zapewnił, w jego odczuciu wysiłek okazał się wart efektu:

Pamiętam, jak siedzieliśmy z Chrisem w kinie i oglądaliśmy wyniki naszego pierwszego czarno-białego testu. To było po prostu niesamowite. Nigdy nie widzieliśmy czegoś takiego.

A Wy już widzieliście "Oppenheimera"? Jak Wasze wrażenia?

Pod LINKIEM TUTAJ przeczytacie naszą recenzję filmu.

Zwiastun filmu "Oppenheimer"



Historia amerykańskiego naukowca J. Roberta Oppenheimera i jego roli w stworzeniu bomby atomowej.



Idź do oryginalnego materiału