Opowieść o rodzinie, która spłonęła jak świeca, i o samotności w zapomnieniu

twojacena.pl 3 tygodni temu

Och, dzieciątko, usiądź przy mnie, bo chcę ci opowiedzieć pewną historię nie byle jaką, ale taką, która rozdziera serce, jak stara płachta na wietrze. To opowieść o mojej rodzinie, która spłonęła jak świeca, i o tym, jak zostałam tu, w domu starców, zapomniana przez prawie wszystkich.

Miałam kiedyś wiele dzieci. Pięcioro, jak pięć palców u ręki każde inne, wyjątkowe, ze swoim losem i bólem. Mieszkaliśmy w małym miasteczku, w domu, którego ściany pamiętały jeszcze moich rodziców. Dbałam o ten dom, jak mogłam, i wierzyłam, iż rodzina to mocny fundament, który przetrwa każdą burzę.

Lecz z czasem wszystko zaczęło się kruszyć, jak stary tynk na ścianach. Pierwsza odeszła Jadwiga najstarsza córka. Wyszła za mąż za człowieka sukcesu, wyjechała do Warszawy, w wielki świat biznesu. Na początku dzwoniła, pytała, jak się czuję. Ale z czasem telefon milkł. W końcu przestała odbierać. Mówiła, iż ma mnóstwo spraw na głowie, iż jest bardzo zajęta. A ja siedziałam i czekałam, aż przypomni sobie o matce. Któregoś dnia dowiedziałam się, iż ma już nowe życie, w którym jestem tylko cieniem przeszłości. Wtedy po raz pierwszy poczułam, jak pęka mi serce.

Drugi był Kazimierz mój ukochany syn. Miał wrażliwą duszę, ale charakter nieobliczalny, jak jesienny wiatr. Miał kłopoty z pracą, często przesiadywał w złym towarzystwie. Starałam się pomóc gotowałam, dbałam, a on tylko się oddalał. Pewnego wieczoru wrócił pijany, pokłóciliśmy się. Powiedział słowa, które długo bolały. Rano zniknął. Minęły lata, a ja nie mam o nim żadnych wieści.

Trzecia Bożena, cicha i skromna. Wyjechała do dalekiej wsi, wyszła za mąż za mężczyznę, którego nigdy nie poznałam. Rzadko dzwoniła, a gdy przyjeżdżała, była obca, jakby żyła w innym świecie. Gdy zachorowałam, nie przyjechała tłumaczyła, iż nie ma czasu, iż ma własne problemy. To bolało, ale zrozumiałam w jej życiu już mnie nie ma.

Czwarty Stanisław. Był podobny do mnie pracowity i oddany rodzinie. Razem remontowaliśmy dom, razem świętowaliśmy. Ale z czasem założył własną rodzinę, i poczułam, iż jestem dla niego tylko wspomnieniem. Przestał przychodzić, w końcu przestał dzwonić. Pytałam, co się stało, a on odpowiadał, iż wszystko w porządku, iż jest zajęty, iż życie się zmienia.

Ostatni najmłodszy, Władysław. Został ze mną najdłużej. Dopóki był mały, byliśmy razem. Gdy dorósł, wyjechał do Krakowa na studia i tam znalazł pracę. Mówił, iż będzie pomagać, iż będzie często przyjeżdżać, iż jestem mu najbliższa. Ale z każdym rokiem dzwonił rzadziej, aż w końcu przestał. Pewnego dnia przyjechał na kilka dni, a potem znów zniknął, zostawiając mnie samą z pustymi pokojami i złamanym sercem.

I tak, moje dziecko, zostałam sama. Dom, który kiedyś tętnił życiem, teraz wypełnia cisza i smutek. Próbowałam zachować w sercu ciepło, ale lata samotności i brak bliskich zacierają człowieka, jak wiatr ślady na piasku.

Przywieźli mnie tutaj do domu starców. Na początku bolało, jakbym została rzucona na kamień w środku burzy. Płakałam w nocy, wspominając tych, którzy kiedyś byli blisko, którzy obiecywali, iż mnie nie opuszczą. Ale dni mijały i nauczyłam się żyć wśród obcych ludzi i ciszy.

Czasem przychodzą siostry, czasem współlokatorzy opowiadają swoje historie, ale i tak czuję pustkę. Moje dzieci stały się wspomnieniami, które straciły kolory.

Pewnego wieczoru, gdy słońce zachodziło za oknem, zrozumiałam: choć odeszli, choć jestem zapomniana, wciąż mam swoją historię. I chcę, byś pamiętała, dzieciątko rodzina nie zawsze jest blisko, ale miłość, którą daliśmy, i światło, które niesiemy, nigdy nie zgasną.

Bo choćby w najciemniejszą noc można znaleźć latarnię. Może nie tę na brzegu, ale tę, która świeci w środku każdego z nas. I choć teraz jestem tu, w tym domu, wciąż trzymam tę latarnię moją wiarę, moją miłość i moje wspomnienia.

Taka jest ta opowieść, moje dziecko. Nie zapominaj o swoich bliskich, bo czas ucieka i nie czeka. Miłość to najważniejsze, co mamy, choćby jeżeli czasem chowa się za ścianą milczenia.

Usiądź jeszcze przy mnie, opowiem ci, jak kiedyś śpiewałam pieśni, które ogrzewały serce, i jak ważne jest umieć wybaczać Ale to już innym razem, dobrze?

Idź do oryginalnego materiału