Opowieść Kaszëbska:

muzunguorlik.blogspot.com 1 miesiąc temu
"Opowieść Kaszëbska"

W Przywidzu od rana się chmurzyło, ale nie spadła ani kropla deszczu. Temperatura była też bardzo przyjazna: 24 stopni C.

Lukas z podgrupką przyjaciół z Kliki pojechał na plażę, nad jeziorem. Zmienił swój strój na spodenki (kąpielówki), ubrał pas pływacki i razem z opiekunem Julkiem wszedł wgłąb jeziornej wody. Wtedy Julian go póścił i zaczął sam pływać! Początkowo na brzuchu (pseudo-kraulem) później jednak gdyż woda dostała się do jego ust - przez zgryz otwarty - zaczął się dławić i chcąc nie chcąc wypijał wodę. Wówczas obrócił się na grzbiet i po odkaszlnięciu pływał dalej! Trwało to pływanie dość długo, ale L. się - o dziwo - nie utopił! Co więcej, na brzeg wyrzuciła go fala, a on z "bananem na ustach" rzekł:
- Było super! Musimy to powtórzyć! - i "drzwi nienaoliwionej szafy", znów się otworzyły.
Po plażingu Lukas był na zakupach. Kupił m. in. zeszyt 40-kartkowy.
Po obiedzie zaczął lać rzęsisty deszcz. Paweł otworzył zacięty zamek od portfela L. i manna posypała się po bruku. L. i P. zebrali jednak gwałtownie monety i wsadzili je do nowo zakupionego portfela ze skóry (z kury).
Paweł się położył na drzemkę, a Lukas zaczął pisać. Nie trwało to jednak długo, gdyż ktoś zaczął mocno stukać w drzwi
- Otwórzcie, a nie pożałujecie! - dobiegły ich uszu dwa słodkobrzmiące, kobiece głosy. Lukas otworzył, a tam stały Julka i Agniecha. Miały na sobie kwieciste kiecki do połowy uda, wieczorowy makijaż i sandały. W rękach dzierżyły browary i grę planszową Trefl 5 sekund (bez cenzury).
- Hej! Chętnie z Wami zagramy, jeżeli nie macie nic na przeciw...
- Jasne! Wbijajcie! - Lukas i Paweł byli bardzo chętni na grę w miłym towarzystwie dziewczyn.
I zaczęli grać! Wciągająca gra obudziła Pawła, a wszyscy gracze zapomnieli poczuci czasu.
Z nagla zaczęły piać koguty w sąsiednim gospodarstwie. Julia spojrzała na zegarek
- Słuchajcie! Jest 3:50! - zawołała odkrywczo. - Za godzinę, będzie wstawało słońce. W sumie moglibyśmy je podziwiać, gdybyśmy się zebrali...
Cała czwórka kiwnęła głowami i w szybkim tempie zaszli na plażę, gdzie w odpływającej wodzie jeziora stały dwa kajaki. Wsiedli do tychże kajaków i zaczęli wiosłować. Szło im to całkiem sprawnie.
O 4:50 słoneczko zaczęło nieśmiało wzbijać się ponad linię horyzontu. Byli na środku jeziora. Kto miał aparat fotograficzny lub smarthphone, pstrykał ile wlazło. Fioletowe chmury - a choćby granatowe - złociste słońce, a wszystko odbite w falach Przywidzkiego Jeziora. Magiczna chwila.
A po dwóch minutach, ktoś jakby zaświecił światło. W mgnieniu oka zrobiło się widno i ekipa powoli wracała do keji, a później na śniadanie.
W planach tego dnia, miała być wieczorna dyskoteka., więc L. z Pawłem poszli do dyskontu spożywczego w celu zaopatrzenia się w m. in. trunki na imprezę.
Impra rozkręcała się od 21. Za konsoletą stał DJ Peterson. Grał "grube nuty": house, techno, dance itp. Dziewczyny były przygotowane na tańce i hulanki. A chłopakom w to graj!
Mega imprezy i wszystko inne. I w takich klimatach szczęliwie, ale bardzo gwałtownie minął ten obóz.
Koniec opowieści, ale nie - mam nadzieję - kolejnych obozów 😆💖
Idź do oryginalnego materiału