Byłem już zmęczony tym bardzo ciekawym dniem, no i trochę alkohol szumiał w głowie, wymyłem tylko zęby i walnąłem się spać.
Następnego dnia obudziłem się wczesnym rankiem, promienie wschodzącego słońca przebijały się przez okno do mojego pokoju. Wstałem z łóżka, żeby zobaczyć, co się dzieje. Faktycznie widok był przepiękny, niebo lekko fioletowe, przechodzące w róż, no i ten przejrzysty błękit zapowiadał słoneczną pogodę na dzisiejszy dzień. Spojrzałem w dół i zobaczyłem Wojtka stojącego przed sztalugami. Na taborecie leżał aparat fotograficzny, prawdopodobnie wcześniej zrobił kilka zdjęć na wypadek, jakby nie zdążył namalować tej pełnej kolorów chwili. Postanowiłem zejść na dół, bardzo mnie to zaciekawiło, miałem nadzieję, iż nie przeszkodzę mu w twórczości.
Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się, trochę mi ulżyło, bo czułbym się winny, gdyby zwinął sztalugi z myślą, iż ktoś z buciorami chce wejść w jego świat.
- Piękny wschód, przepraszam, iż przeszkadzam, ale nie mogłem się oprzeć ciekawości, widząc pana przed sztalugami.
- Tak, bardzo piękny, po tylu pochmurnych dniach, nareszcie pojawiły się kolory – powiedział, pociągając pędzlem na papier, taka delikatna kreska różu pomiędzy błękitem.
- To akryl? – zapytałem.
- Tak.
- Lubię malarstwo, ale raczej rysowałem, niż malowałem, no i ostatecznie zostałem reżyserem.
- Tak, słyszałem, babcia mi mówiła – stwierdził z zadowoleniem.
Najwyraźniej ludzie związani z jakimś rodzajem sztuki, budzą w nim zaufanie, natomiast takich, żyjących tylko i wyłącznie światem rzeczywistym najwyraźniej się obawia. Być może, miał już z nimi do czynienia, ktoś go wyśmiał albo w jakiś inny sposób obraził?
Wojtek stwierdził, iż na dzisiaj wystarczy malowania i zaprosił mnie do swojej pracowni.
Na ścianach wisiało pełno obrazów o różnych wielkościach, malowanych na desce, płótnie czy brystolu. Przeróżne techniki, widać było, iż chłopak ma niezły warsztat. Tematyka była również różnorodna, od przeróżnych pejzaży po bardzo specyficzne portrety, kiedy zobaczyłem na jednym z nich Edwarda Nożycorękiego, na moment mnie zamurowało.
Zauważył, jak wgapiam się w ten portret i uśmiechnął się, mówiąc:
- To mój ulubiony film.
- Pamiętam, taki specyficzny, baśniowy a zarazem taki bardzo rzeczywisty – odpowiedziałem, nie mogąc oderwać od niego wzroku.
- Mojej babci ulubiony film to „Barwy granatu” – powiedział, kontynuując temat.
- Tak, mówiła mi o tym, aż wstyd się przyznać, iż go nie widziałem, na studiach o nim wspominali, ale nigdy jakoś nie miałem okazji go zobaczyć.
- To takie obrazy, bardzo inspirujący, ale dla mnie zbyt czysty.
- Twoja babcia mówiła, iż to o duszy poety, który miał właśnie takie wnętrze.
- Tak, ale ja w to nie wierzę, moja babcia to osoba wielkiej wiary w tę jasną stronę. U mnie natomiast owoc granatu ma dwa oblicza, jak u starożytnych, z jednej strony jest symbolem pomyślności i płodności, z drugiej śmierci.
- Nie myślałeś o studiach na akademii? – zapytałem, trochę zmieniając temat.
- Nie, to nie dla mnie, tworzę co mi się podoba, nie co muszę, a tam stale bym coś musiał. Zresztą… mam trudny kontakt z większością ludzi – stwierdził i trochę posmutniał.
- Cóż… ludzie są różni, ale bez względu na cokolwiek, masz talent i wielką chęć tworzenia, a to najważniejsze – powiedziałem, próbując go trochę rozweselić.
Uśmiechnął się, pokiwał głową i tak się skończyła nasza rozmowa.
Wróciłem do swego pokoju, miałem teraz ochotę nakreślić jakiś szkic scenariusza, musiałem sobie to wszystko poukładać.
Na początku wszystko się mieszało, opowieści starszego barmana, babcia Wojtusia, wycieczka po starym mieście w Gdańsku, zlumpiały bokser? Ciężka sprawa, wiele wątków i wiele chaosu. Kilka godzin w ciszy jednak zrobiło swoje, mój szkic zaczął nabierać coraz konkretniejszego kształtu, jeszcze nie wszystko pasowało, wiele rzeczy trzeba było dopracować, niemniej udało mi się wyrzucić z siebie trochę emocji, które we mnie buzowały. Nie mogłem już wysiedzieć w czterech ścianach, musiałem się zresetować. Postanowiłem pójść nad morze, przespacerować się trochę, to zawsze na mnie pozytywnie działa.
Statystyki: autor: Krokus — 01 maja 2025, 12:21