Pod koniec marca do wczesnego dostępu trafiło Game of Thrones: Kingsroad. Jakie są moje wrażenia z przemierzania Siedmiu Królestw? Zapraszam do artykułu.
Nie ukrywam, iż saga Pieśni Lodu i Ognia (znana w Polsce i na świecie między innymi dzięki serialowi Gra o Tron/Game of Thrones) jest jedną z moich ulubionych serii fantasy. Mimo iż pierwszy tom tego cyklu ukazał się jeszcze w latach 90-tych, to nie znałem twórczości George’a R.R. Martina przed wypuszczeniem pierwszego sezonu serialu HBO. Ukazane wydarzenia i postaci (no, może oprócz wątku Brana) ogromnie mnie wciągnęły i nie zamierzałem biernie czekać na drugi sezon. W związku z tym kupiłem dostępne wtedy tomy sagi i z wielką przyjemnością chłonąłem je jeden po drugim.
Nawiasem mówiąc, przechodziłem od razu do każdego kolejnego tomu, więc nie jestem w stanie rozróżnić, co działo się w którym tomie Dla mnie to jedna płynna, spójna całość. Kiedy dowiedziałem się, iż studio Netmarble pracuje nad nową grą dziejącą się w Westeros, nie mogłem się nią nie zainteresować. Czy wersja wczesnodostępowa dobrze rokuje? Tego dowiecie się z dalszej części tego artykułu. Tyle tytułem wstępu; zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami z gry.
Gatunek i dostępność




Wczesny dostęp gry Game of Thrones: Kingsroad bynajmniej nie jest pierwszą okazją, jaką wiele osób dostało do sprawdzenia tego tytułu. Wcześniej odbywały się bowiem zamknięte sesje beta. Brałem w nich również udział i mogę wspomnieć tylko tyle, iż postęp dokonany w becie nie przeniósł się do wczesnego dostępu. Swoją przygodę rozpoczynamy więc niemal od zera. Przede wszystkim od wybrania jednej z trzech dostępnych klas postaci – najemnika (Sellsword), rycerza (Knight) lub skrytobójcy (Assassin). Ma to wpływ na broń, z jakiej będzie korzystała nasza postać oraz wygląd pancerza bohatera. Ma natomiast znikomy wpływ na rozgrywkę. Mimo iż z czasem odblokujemy umiejętności klasowe, nie jest to w moim przekonaniu bardzo istotny wybór.
Co więcej, zawsze można zmienić tę postać na ekranie początkowym. Pamiętajcie jednak, iż Wasz postęp fabularny jest przypisany (podobnie jak poziom bohatera) do klasy. Można wobec tego przyjąć, iż de facto mamy trzy gniazda na zapisy skojarzone z klasą. Czy to dobrze, czy nie – można dyskutować. Na pewno będą zwolennicy i przeciwnicy takiego rozwiązania. Mnie ono nie przeszkadzało – od razu wiedziałem, w kogo będę chciał wcielić się w Game of Thrones: Kingsroad.
Wymagania




Co istotne, do gry niezbędne jest połączenie z siecią. Sporo informacji jest pobieranych i wysyłanych na serwer, a więc bez zalogowania się i utrzymania połączenia po prostu nie można grać. Z pewnością nie jest to komfortowa sytuacja i uważam, iż tryb offline byłby wysoce wskazany. Jasne, występują wydarzenia sieciowe i raidy, jest także możliwość wchodzenia w interakcje z innymi graczami. Ja jednak starałem się grać samotnie. Mam nadzieję, iż w przyszłości będzie można pobrać więcej danych i cieszyć się rozgrywką bez połączenia (albo tylko po zalogowaniu się raz na jakiś czas). Warto jeszcze zaznaczyć, iż Game of Thrones: Kingsroad jest dostępne na komputerach za pośrednictwem Steama, ale będzie można grać również na odpowiednich urządzeniach z systemami iOS oraz Android.
Ja sprawdzałem tę produkcję głównie na Lenovo Legion Go. Mogłem wybrać wysokie ustawienia graficzne i w rozdzielczości 800p (w trybie przenośnym) odnotowałem około 30 – 40 klatek na sekundę. Częściej było to niestety około 35 klatek, więc nie jest to powalająca jakość. Zwłaszcza w kontekście tego, ze gra nie wygląda rewelacyjnie. Na pewno jednak zagram w nią jeszcze po premierze na telefonie i z pewnością na moim koncie w serwisie X opiszę swoje wrażenia. Nie omieszkałem również sprawdzić tej produkcji na komputerze stacjonarnym. Był on wyposażony w AMD Ryzen 5 3600, kartę graficzną GeForce RTX 2070 Super oraz 32 GB pamięci RAM. Wtedy wybrałem maksymalne ustawienia graficzne, ale wciąż były spadki liczby klatek na sekundę. Nierzadko choćby z 45-50 do 30 i mniej. Optymalizacja bez wątpienia powinna być poprawiona przed premierą ogólnodostępnej wersji gry.
Fabuła




Jako iż Game of Thrones: Kingsroad to gra mobilna (z wersją komputerową, ale nie sposób ukryć mobilnego rodowodu), to wielu naszych czytelników mogłoby spodziewać się niewielkiego znaczenia fabuły. Należy tę kwestię nieco rozwinąć, jednocześnie nie zagłębiając się w spoilery – nie znajdziecie ich w tym artykule. Ale do rzeczy – w tytule tym, jak już wspomniałem, wybieramy jedną z trzech klas postaci. Po zadecydowaniu o płci i wyglądzie bohatera (lub bohaterki) udajemy się na spotkanie z ojcem postaci. Słabowity, chorujący lord informuje nas, bękarta, o poważnym zagrożeniu, jakie ma spotkać Siedem Królestw. Aby dowiedzieć się więcej, udajemy się w podróż do Czarnego Zamku. Nie wdając się w szczegóły, spotkamy się z Jonem Snow, a także odwiedzimy znane lokacje ze świata Martina – między innymi Winterfell. Przemierzając świat, będziemy też mogli zmierzyć się ze smokami i walczyć z Dzikimi czy Innymi.
Co więcej, znajdziemy mnóstwo zapisków, które zwiększą naszą wiedzę o krainie. Będziemy też wykonywać zadania poboczne dla zwykłych mieszkańców Siedmiu Królestw. Nierzadko podejmiemy decyzję, jak zachować się w obliczu poznanych faktów lub czy na przykład zdradzić strażnikom, iż widzieliśmy w jakimś miejscu Dziką. O ile jednak podstawowa opowieść jest bardzo sprawnie prowadzona i na pewno spodoba się fanom Pieśni Lodu i Ognia, o tyle poboczne opowieści są wyraźnie mniej interesujące. Nie znaczy to bynajmniej, iż zmuszałem się do spędzania godzin z tą produkcją. Motywowała mnie bowiem rozgrywka, o której dowiecie się więcej z następnej części dzisiejszego artykułu.
Rozgrywka w Game of Thrones: Kingsroad




Rozgrywkę w tej produkcji najogólniej można określić jako trzecioosobową grę akcji z elementami RPG. Większość czasu spędzimy, przemierzając Siedem Królestw oraz odkrywając tajemnice tego świata. Nie obędziemy się bynajmniej bez walki, choć niekiedy można przekradać się i zdejmować przeciwników po cichu. Skrytobójstwo wygląda najbardziej wiarygodnie w wykonaniu odpowiedniej klasy postaci, aczkolwiek każda jest w stanie wykonywać ten ruch. Wystarczy nacisnąć odpowiedni przycisk, a następnie podejść za przeciwnika i nacisnąć prawy bumper, by zdjąć go po cichu – oczywiście o ile obrażenia zadawane przez ten atak przewyższają poziom zdrowia wroga. Brakuje mi jednocześnie animacji kucania. Nasza postać po prostu od razu kuca po wydaniu takiej komendy i widać tu ewidentnie oszczędność twórców gry. Jakbyście nie kombinowali, ostatecznie będziecie musieli stanąć do otwartej walki. Wykorzystujemy w niej szybkie oraz mocne ataki, które możemy ze sobą mieszać, tworząc ataki kombinacyjne. Kombosy te można dodatkowo ulepszać jeżeli znajdziemy punkty rozwoju. Sprawia to, iż zaczynamy uczyć się sekwencji ciosów, aby jak najbardziej zmaksymalizować zadawane obrażenia.
Ciosy te nie zużywają kondycji i nie mają czasu odnowienia. W przeciwieństwie do specjalnych ataków (aktywowanych klawiszami z cyframi w górnej części klawiatury lub przytrzymaniem prawego spustu i naciśnięciem dodatkowego przycisku). Ataki te mają tak zwany cooldown oraz zużywają szał (generowany poprzez wyprowadzanie zwykłych ciosów). Zaskoczył mnie natomiast cooldown uniku – nie była to dla mnie przyjemna niespodzianka i zdecydowanie wolałbym możliwość unikania ciosów bez końca. Alternatywnie można też blokować ataki lewym bumperem/klawiszem Q. Nie brakuje również łuku, dzięki którego możemy spróbować zdjąć zagrożenie na odległość, zestrzelić mocowanie drabiny, czy wyżej położoną znajdźkę.
Eksploracja




Przemierzając świat, natkniemy się na specjalne zwoje, które zapewnią nam możliwość zwiększania skuteczności naszch konkretnych ciosów, czy dadzą większą szanse na wyprowadzenie ataku krytycznego. Zaprezentowany świat zachęca do eksploracji i na niemal każdym kroku oferuje okazje do zejścia z głównej ścieżki. A to znajdziemy skrzynkę ze sprzętem (aczkolwiek, niestety, pancerz zawsze wygląda dokładnie tak samo jak jego słabszy lub mocniejszy wariant (chyba iż go pomalujemy)), a to tajemnicze lokacje z falami przeciwników, a to runiczne obrazy, w których musimy znaleźć kawałki układanki. Nie powiedziałbym, iż świat wydaje się żyć. Na pewno za to Netmarble stara się wypełnić go opcjonalnymi aktywnościami, co jest oczywiście plusem.
Miłośnicy zarządzania znajdą też kryjówkę, w której możemy (zarówno za wykonywanie zadań, jak i walutę) stawiać nowe budowle, odblokowujące określone funkcje. Będziemy więc w stanie wykuwać broń i tworzyć przedmioty, czy przefarbujemy wyposażenie. Nie mogę też nie wspomnieć o pieczęciach i artefaktach, które możemy ekwipować. Co mi się bardzo spodobało, tym większą premię do statystyk dostaniemy, im lepsze są relacje rodów, z których pieczęci korzystamy. Wiadomo przecież, iż na przykład Starkowie dogadają się lepiej z rodem Mormontów niż z Lannisterami.
Mikrotransakcje w Game of Thrones: Kingsroad




Pisząc o grze F2P, warto wyjaśnić nieco także kwestię ewentualnych mikrotransakcji. Nie ma co owijać w bawełnę – tak, występują one w Game of Thrones: Kingsroad. Tytuł oferuje choćby Przepustkę Bojową – zarówno płatną, jak i darmową. W jej ramach znajdziemy przede wszystkim elementy kosmetyczne, choć nie brakuje też specjalnych surowców czy skrzyń z wyposażeniem. Ja absolutnie nie zamierzałem korzystać z płatnego progu, a mimo tego nie czułem, żebym coś tracił. Zaznaczając jeszcze raz, iż jest to produkcja darmowa, obecność płatnych opcjonalnych elementów nie jest dla mnie wadą, a jedynie faktem do odnotowania. Nie podoba mi się natomiast dodanie płatnej szybkiej podróży. Jasne, nie wiąże się ona z wysokim kosztem (wynosi zaledwie kilkaset brązowych monet, a bez problemu zwiedzając świat i wykonując osiągnięcia zdobędziecie tysiące tej waluty). Niemniej pozostawia pewien niesmak. Ogólnie mikrotransakcje absolutnie nie są inwazyjne i nie powinny one zrazić Was do tej gry.
Grafika, udźwiękowienie i działanie




Game of Thrones: Kingsroad zdecydowanie nie ma niskich wymagań sprzętowych. W moim przekonaniu nie korelują one niestety z tym, jak ta gra wygląda. Nie zrozumcie mnie źle, absolutnie nie uważam, iż jest to brzydki tytuł. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, iż jego wymagania sprzętowe są nieuzasadnione. Co prawda na Lenovo Legion Go mogłem wybrać 800p i wysokie ustawienia graficzne. Niemniej jednak przez cały czas zdarzały się spadki poniżej 30 klatek na sekundę. Co ważne, występowały one niezależnie od ustawień i jak widziałem w czacie gry, wiele osób męczyło się z niestabilnym klatkażem. Zdecydowanie Netmarble powinno skupić się na tym aspekcie przed ogólnym udostępnieniem swojego tytułu.
Plusem jest natomiast pełna licencja HBO. Dzięki niej widzimy na ekranie postaci znane z serialu, jak na przykład Varys, Jon Snow, czy Ramsay Bolton. Sporą zaletą jest również charakterystyczna muzyka. Szczególnie przypadł m do gustu krótki, delikatny motyw muzyczny odtwarzany podczas odbierania nagród za wykonanie określonych zadań czy odebranie osiągnięć. Pod względem udźwiękowienia nie mam zastrzeżeń do tej produkcji. Zwłaszcza, iż możemy usłyszeć aktorów znanych z serialu.
Czy Game of Thrones: Kingsroad ma szansę na sukces?




Game of Thrones: Kingsroad bynajmniej nie jest idealną produkcją i posiada pewne ewidentne wady. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na dyskusyjną optymalizację i mikrotransakcje. Co prawda nie zniechęcają do rozgrywki, ale na pewno nieco ograniczają przyjemność. Niemniej jednak świat jest bardzo dobrze zrealizowany i lubiłem grać w tę produkcję. Na pewno wrócę do niej na moim telefonie, kiedy Gra o Tron będzie oficjalnie dostępna w Sklepie Play. Dobra opowieść, świetne udźwiękowienie i masa aktywności pobocznej z pewnością zachęcą wielu graczy do poświęcania wolnego czasu tej produkcji. Moim zdaniem jak najbardziej warto mieć ją na celowniku. Zwłaszcza jeżeli lubicie serial HBO. To jeden z lepszych tytułów korzystających ze świata George’a R.R. Martina.
Kod wczesnego dostępu zapewniła agencja PR Loopr.