"Opętani": We władaniu ducha najbliższej osoby. Horror inny niż wszystkie

film.interia.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: materiały prasowe


"Opętani" Samuela Vana Grinsvena nie mają nic wspólnego z hollywoodzkimi mutacjami "Egzorcysty" czy "Poltergeista", choć duchy i opętanie są przewodnim motywem jego filmu. To psychologiczny horror bliski Romanowi Polańskiemu.


"Opętania": Daleko od klasycznego kina grozy


Australijski horror przeżywa swój renesans. Niedawno pisałem tutaj o będącym przez cały czas na naszych ekranach znakomitym filmie braci Phillippou "Oddaj ją", których poprzedni horror "Mów do mnie" produkowali twórcy "Opętanych". Mają oni też na koncie znakomitego "Babadooka" Jennifer Kent. Wszystkie wymienione tytuły dotykają tematów traumy, żałoby i strachu przed nieumiejętnością poradzenia sobie z trawiącymi nas wszystkich w pewnym momencie życia wewnętrznymi demonami. "Opętania" idą jeszcze głębiej i jednocześnie jego twórcy uciekają daleko od klasycznego kina grozy.Reklama
Nie oznacza to, iż nie ma ta opowieść mrocznego klimatu. Ma i to bardzo pasujący do kina grozy Romana Polańskiego. Wszystko jest rozłożone na trójkę postaci, z których żyją tylko dwie. Jack (Dacre Montgomery) przyjeżdża do Nowej Zelandii na pogrzeb matki Elizabeth i spotyka jej życiową partnerkę Jill (Vicky Krieps). Chłopak został porzucony przez matkę w dzieciństwie, więc na jego żałobę nakłada się jeszcze jedna trauma. Najpotworniejsza.


Natomiast Jill jest wdową po kimś, kto odebrał sobie życie. Nie wiedziała też o istnieniu Jacka. "Jack and Jill went up the hill" ("Jack i Hill poszli na wzgórze") to nawiązanie do popularnej angielskiej rymowanki dziecięcej o Mamie Gęsi (Mother Goose). Jack i Jill z zimnego i wyizolowanego nowozelandzkiego domu nie tylko muszą wznieść się na wzgórze swoich własnych lęków i traum, ale też toczą walkę z duchem Elizabeth, który opętuje ich na przemian. Dziecięca rymowanka i duch "przejmujący" nocami domowników? Materiał na rasowy horror jest. Samuela Van Grinsvena interesuje jednak zupełnie inny rodzaj kina grozy.


Katharsis czy dopełnienie zniszczenia?


Porównuję jego film do twórczości Polańskiego nie tylko dlatego, iż jego najwybitniejsze horrory "Wstręt" oraz "Dziecko Rosemary" są klaustrofobiczne i rozgrywają się przede wszystkim w umysłach bohaterów. Jest też w "Opętaniach" nutka perwersji, która by pewnie zaciekawiła Polańskiego. Jack i Jill balansują między byciem kochankami i wrogami. W ich chwiejącej się na krańcach jakichkolwiek norm relacji pulsuje złowieszczo kompleks Edypa i brutalna uległość. Po rozsypanych subtelnie okruszkach (zwróćcie uwagę na epizodyczną rolę Sarah Peirse w roli siostry Elizabeth) dowiadujemy się, kim była zmarła kobieta i jakie grzechy miała na sumieniu. Czy opętanie przez jej ducha Jacka i Jill ma być katharsis czy może dopełnieniem zniszczenia? Odkupienie czy zbrodnia?


"Opętani" rozgrywają się na granicy snu i jawy. Jest aktorska chemia między Montgomerym i Krieps, którzy pewnie dobrze by wypadli również w klasycznym hollywoodzkim horrorze, ale tutaj najważniejsze jest to, czego nie wypowiadają. Najważniejsze jest to, co dzieje się w ich spojrzeniu, a nie w momencie strachu. Jump scare'ów tutaj nie dostajemy. Głos opętanych też się nie zmienia. Zmienia się ton świetnych zdjęć Tysona Perkinsa i dźwięk chłodnego domu, natomiast kluczem jest pękający lód pod stopami bohaterów. Dosłowny i alegoryczny. Bardzo symboliczne jest to kino grozy. Totalnie inne od królujących w tej chwili na naszych ekranach horrorów "Zniknięcia" i "Oddaj ją", choć i tutaj znikający duch domaga się oddania czegoś od żyjących. A może to on ma zwrócić najważniejszą dla nich rzecz?
7,5/10


"Opętani" (Went Up The Hill), reż. Samuel Van Grinsven, Australia, Nowa Zelandia 2025, dystrybutor: Galapagos Films, premiera kinowa: 15 sierpnia 2025 roku.
Idź do oryginalnego materiału