Warszawski koncert One Ok Rock w ramach trasy promującej album Detox był czymś więcej niż tylko muzycznym wydarzeniem. To był pokaz, iż rock – mimo wszystkich głosów o jego „śmierci” – wciąż żyje i ma się doskonale. A sądząc po liczbie i zaangażowaniu młodych ludzi, wręcz rozkwita na nowo.
27 października COS Torwar utonął w nieokiełznanym chaosie japońskich dźwięków. Jeszcze zanim główny zespół wszedł na scenę, zrobiło się gorąco. Paledusk, młody skład z Fukuoki, wpadli na scenę jak burza – brutalni, nieprzewidywalni, pełni szalonej energii. Jump! Jump! Jump! – krzyczał wokalista, rozkręcając tłum, który wcale nie potrzebował zachęty. Młoda publiczność bawiła się wybornie, z niedowierzaniem patrząc na gitarzystę, który w środku riffu wykonywał piruety… w locie.
Ich muzyka to istny miszmasz stylów – metal, hardcore, glitch, a momentami choćby hip-hop i elektronika. W jednym kawałku potrafią zburzyć własną strukturę i stworzyć nową, co najlepiej było słychać w takich utworach, jak: „Slay!!” czy „Super Pale Horse”. Dynamiczne zmiany i odważne kontrasty sprawiały, iż brzmiało to nieco jak eksperyment, ale zadziałało perfekcyjnie. W roli supportu sprawdzili się znakomicie, dając publiczności czystą adrenalinę, ale też trochę „zaskoczenia” i świeżości.
Teraz scena należała już do głównej gwiazdy wieczoru. Zanim One Ok Rock pojawili się na scenie, wprowadzeniem do ich koncertu był filmik z narracją o bogu AI i przesłaniem: Peace can only exist because there is chaos elsewhere…. Wymowne.
Pierwsze dźwięki „Puppets Can’t Control You”, potem „The Beginning” i „Save Yourself” – i sala eksplodowała. Przy „Nasty” pomyślałam: młode pokolenie też czuje rocka. I to jak! Bez pozy, a z dziką radością. Zachwyciło „Renegades” – piękna, niemal hymnująca ballada, a po niej „Party’s Over” z gitarową solówką i wykrzyczanym: Everybody hands up!!! – choćby trybuny się poderwały.
Publiczność była niesamowita. Piski, wrzaski, wspólny śpiew. Energia, jakiej dawno nie widziałam, a poziom decybeli… kiedy perkusista przemówił po polsku: Jak się macie Warszawa? Bardzo cieszymy się, iż możemy tu być. Kocham Polskę, kocham pierogi, kocham Was bardzo mocno! Jesteście gotowi? pisk fanów mógłby zagłuszyć samolot.
A zaraz kolejna bomba: „C.U.R.I.O.S.I.T.Y.” zagrane wspólnie z Paledusk. Podwójne uderzenie mocy, które rozniosło halę. Po kawałku „Dystopia” nastąpiła dłuższa przemowa i szczególnie wybrzmiało „Delusion: All” – utwór z politycznym wydźwiękiem, który pokazał, iż zespół nie boi się mówić o ważnych rzeczach. Na finał fantastyczne „Stand Out… Fit In”, „Tropical Therapy” i „The Pilot </3”. Na bis zabrzmiały jeszcze „+Matter” i „We Are” – świetna kulminacja. Piękna była też oprawa całego show, światła, wizualizacje, rytm – wszystko zsynchronizowane.
Tego wieczoru patrzyłam na ludzi – większość z nich to pokolenie, które wychowało się już po erze klasycznych gitarowych buntowników – a jednak… Oni czują to samo, co my wtedy. Może inaczej wyrażają, ale ten głód emocji, wspólnoty, mocy – jest ten sam. I może właśnie dlatego One Ok Rock są swego rodzaju fenomenem. Bo potrafią połączyć nowoczesność z tym, co w rocku najprawdziwsze – szczerością, energią i autentycznym kontaktem z publicznością.
















