ON AIR Festival oficjalnie kończy festiwalowe lato i zapowiada drugą edycję

anywhere.pl 2 lat temu

Po 3 latach przerwy plenerowe imprezy i festiwale powróciły na dobre. Odbyły się chyba wszystkie możliwe letnie festiwale w Polsce – jedynie Open’er miał trochę pod górkę, jeżeli chodzi o pogodę. Byłam na kilku w tym sezonie, jednak moim muzycznym TOP tego lata był Fest Festiwal, o którym mogłabym rozmawiać i wspominać godzinami, bo 4 dni spędzone w Parku Śląskim z fantastyczną muzyką w tle, to uczta dla uszu, cała paleta emocji i jeszcze więcej muzycznych odkryć.

Organizatorzy tego cudownego muzycznego wydarzenia, jakim jest FEST, poszli krok dalej i postanowili zorganizować nowy muzyczny festiwal w Warszawie. 9 i 10 września warszawskie lotnisko Bemowo zamieniło się w kolorowe miasteczko, w którym królowała muzyka alternatywa.

Od początku nastawiałam się pozytywnie na tę imprezę, ponieważ line-up ON AIR prezentował się wyśmienicie – w większości nie było tam artystów, którzy grali już na wszystkich innych letnich imprezach. Wcześniej nie trudno było zauważyć, iż wszystkie festiwalowe line-upy wyglądały w tym roku prawie tak samo, z drobnymi wyjątkami. Zaproszenie znanych artystów, którzy nie wpisują się tak mocno w mainstream i nie usłyszysz ich u nas w radio to duże ryzyko. Okazało się jednak, iż sporo ludzi ceni sobie muzykę alternatywną, co mnie osobiście bardzo cieszy.

ON AIR to przede wszystkim 2 główne sceny, na których wystąpili: Jamie xx, Jorja Smith, Tame Impala, The Kooks, Celeste, Faouzia, Röyksopp, Polo & Pan, Tash Sultana, The Comet is Coming, Alexandra Savior, Artur Rojek, Baasch, Kaśka Sochacka, Otsochodzi, Ralph Kaminski, Rubens i Tymek.

Gdybym miała wskazać, kto zrobił na mnie największe wrażenie, będzie to na pewno Tash Sultana – australijska 27-letnia multiinstrumentalistka i prawdziwa geniuszka w kwestiach tworzenia muzyki. Ta „dziewczyna rakieta” zachwyciła mnie swoim talentem i tym, co zaprezentowała podczas ponad godzinnego występu. Jestem pewna, iż wywołała ciarki zachwytu u niejednej osoby, która stała pod sceną. Po tym koncercie można było usłyszeć tylko słowa podziwu i zachwytu nad umiejętnościami artystki zapętlającej poszczególne partie swoich utworów. A jeżeli już przy kobietach jesteśmy – ON AIR był serią znakomitych damskich koncertów – no, może z wyjątkiem Kevina Parkera, który „rozwalił system”, ale o tym zaraz. Na scenie pierwszego dnia wystąpiła również Jorja Smith, która pod sceną zgromadziła chyba najwięcej osób. Na koniec pierwszego dnia, dla wszystkich którzy chcieli się rozgrzać i potańczyć wybrzmiał DJ set RÖYKSOPP. Duet udowodnił, iż są mistrzami elektronicznego popu, a publiczność do końca bujała się w rytm ich popularnych hitów. Po tym koncercie marzyłam tylko o ciepłej herbacie i kocu – pierwszy dzień dał nieźle w kość jeżeli chodzi o temperaturę.

Kiedyś słyszałam opinie, iż to pierwsi artyści mają olbrzymi wpływ na to z jaką energią ludzie pójdą na następne koncerty. Totalnie się z tym nie zgadzam – każdy artysta jest inny, każdy ma co innego do zaoferowania i wiele zależy od jego kontaktu z publicznością. Jeden koncert się kończy i idziemy bawić się na następny, taki klimat festiwali. Jednak muszę przyznać, iż gdybym utożsamiała się z tą opinią, to koncert otwierający drugi dzień ON AIR w wykonaniu Rubensa sprawił, iż po jego zakończeniu miałam ochotę na więcej i czułam, iż ten drugi dzień będzie znakomity. Piotrek fantastycznie debiutuje, bo przez cały czas zalicza się go do debiutantów jeżeli chodzi o śpiewanie, bo w byciu na scenie i graniu ma już bardzo duże doświadczenie. Chłód oraz wczesna pogoda skutecznie mu to zadanie utrudniały. Jednak ja ubrałam cieplutką kurteczkę i mimo wczesnej pory, byłam już pod sceną, bo mocno kibicuje Rubensowi.

Dużą scenę otworzyła znakomita i wyjątkowa Kaśka Sochacka. Podczas jej koncertów nie zobaczymy kolorowego konfetti – tutaj zawsze liczy się dźwięk, muzyka i aksamitny wokal Kaśki. Koncertem na ON AIR udowodniła po raz kolejny, iż scena to jej miejsce. Jej koncert otwierający zapowiedział wieczór silnych wokali, a kiedy na scenie pojawiła się czarująca Celeste, już nikt nie miał wątpliwości, iż tak właśnie będzie. Artystka słynąca z bardzo wyrazistej i silnej barwy głosu wprowadziła w wyjątkowy stan zgromadzonych pod sceną. Przyznam, iż nigdy wcześniej jej nie słuchałam – jej twórczość to dla mnie duże odkrycie. Celeste fantastycznie panuje nad swoim wokalem, co brzmi genialnie i słucha się tego z wielką przyjemnością.

Kolejnym artystą, o którym chciałabym wspomnieć, jest Ralph Kamiński – ten chłopak to zjawisko jakich mało na polskiej scenie muzycznej. Bal u Rafała, bo taki nosi tytuł jego najnowszy album, to naprawdę niezła impreza. Na scenie wszystko się zgadza — choreografia, scenografia, wokale, światła, stroje i zapięte na ostatni guzik marynarki. Znakomity performance, który trzeba zobaczyć i uwierzcie mi, wcale nie trzeba być fanem Rafała, by nogi same rwały się do tańca. Był to występ, który ze wszystkich dostał chyba najgłośniejsze oklaski.

Finałowym koncertem zamykającym wieczór na Main Stage był koncert Tame Impala. Artyści z Kevinem Parkerem na czele dali prawdziwe show, a scena mieniła się wszystkimi możliwymi kolorami – zespół hipnotyzował nie tylko melodiami, ale także zapierającymi dech w piersi wizualizacjami. To oni zgromadził największą publikę pod sceną podczas całego festiwalu.

Pierwsza edycja ON AIR Festival przechodzi do historii. Chociaż w tym roku wrzesień okazał się wyjątkowo chłodny, to warto uznać go za świetne zamknięcie letniego, festiwalowego sezonu. Dla mnie te dwa dni były okazją do bliższego poznania twórczości znanych mi muzyków i otwarcia się na nowe brzmienia. Poza Main i Tent Stage były również mniejsze sceny, na których brzmiały sety didżejskie. Tak jak na każdym festiwalu, można było też coś zjeść, jednak ze wszystkich stoisk cieszyło się to z ciepłą kawą. Sceny dodatkowo oddzielało małe wesołe miasteczko, co dodawało urok całemu wydarzeniu.

To impreza jakiej jeszcze na muzycznej mapie Polski nie było. Potwierdzono już, iż festiwal wraca w przyszłym roku. o ile line-up będzie tak dobry, jak podczas pierwszej edycji, to czuję, iż ON AIR może stać się moim ulubionym festiwalem. A wy, o ile lubicie dobrą muzykę i kolorowy klimat to powinniście wybrać się na drugą edycję ON AIR.

Justyna, autorka bloga Towarzyska

Idź do oryginalnego materiału