
RysunekAnna Głąbicka
Zanim na dobre zacząłem interesować się muzyką, która dziś jest nieodłączną częścią mojej apteczki, jak każdy chłopiec marzyłem o byciu strażakiem lub pilotem samolotu. Wszystko zmieniło się, gdy w wieku 11 lat odkryłem, czym zajmuje się producent. Nie zostałem nim jednak z dnia na dzień. Najpierw zapałałem miłością do perkusji. Jako nastolatek tłukłem w talerze w punkowych kapelach, a w weekendy dorabiałem, nagłaśniając koncerty w barze. Po godzinach uczyłem się gry na gitarze, a potem na fortepianie. Nigdy nie podjąłem świadomej decyzji, by tworzyć muzykę neoklasyczną. Po prostu skorzystałem z okazji, która się nadarzyła – znajomi z zespołu Heaven Shall Burn poprosili mnie o kilka instrumentalnych kompozycji, które mogliby wykorzystać jako intro i outro na swoim najnowszym albumie. A kilka miesięcy później, po komercyjnym sukcesie ich płyty, dostałem telefon z wytwórni z propozycją, by nagrać więcej podobnych utworów, tym razem pod własnym nazwiskiem.

Aktualności „Pisma”
W każdy piątek polecimy Ci jeden tekst, który warto przeczytać w weekend.
Nie wierzę w siłę wyższą, która kieruje moim palcami na klawiaturze fortepianu. Proces twórczy to dla mnie wypadkowa kilku elementów: abstrakcyjnego myślenia, któremu trzeba nadać pewną strukturę, i wielu godzin żmudnych ćwiczeń na instrumencie. Komponując, skupiam się na dźwiękach. Opowieść wokół singla lub albumu pojawia się …