Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /

iknurow.pl 1 tydzień temu

Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /

Siedemdziesiąt lat temu w dalekiej Japonii narodził potwór, który zawładnął światową kinematografią. Mowa rzecz jasna o Godzilli, która od najmłodszych lat jest moim „bzikiem”. Żaden inny rodzaj filmów z kategorii Science Fiction nie wciągnął mnie tak, jak ten o gigantycznym potworze kaiju.

Godzilla, czyli „Król Potworów”, debiutował na ekranach w 1954 roku, a od tamtego czasu nie przestał fascynować i przerażać kolejne pokolenia. Jednakże, to nie tylko o lęku przed jego olbrzymimi kłami chcę dzisiaj mówić, ale o głębszym znaczeniu, jakie Godzilla niesie ze sobą. W oryginalnym filmie potwór był metaforą dla niszczycielskiej siły broni jądrowej i jego pojawienie się było interpretowane jako ostrzeżenie przed nadużywaniem nauki i technologii. Jednak z biegiem lat postać Godzilli ewoluowała i stała się symbolem japońskiej popkultury.

W ciągu kolejnych dekad powstało wiele filmów z Godzillą, w których potwór mierzył się z wrogami oraz chronił ludzkość przed katastrofalnymi skutkami innych nadprzyrodzonych zagrożeń.. Godzilla stała się również obiektem adaptacji w innych mediach, takich jak komiksy, gry wideo i animacje. Historia kina japońskiego jest bogata i różnorodna, a Godzilla jest jednym z jej najbardziej rozpoznawalnych i wpływowych elementów. Japońskie kino kaiju, czyli filmy o potworach, zyskało szerokie uznanie na całym świecie, a Godzilla jest jego najbardziej znanym przedstawicielem.

Zobaczyłem praktycznie wszystkie części z japońskim potworem w roli głównej. Żaden inny rodzaj filmów o podobnej kategorii nie był w stanie mnie na tyle zaintrygować, bym został ich fanem. Narażę się teraz sympatykom takich hitów jak Gwiezdne Wojny, Hobbit, Harry Potter czy chociażby Jurassic Park. Godzilla dla mnie była bardziej autentyczna. Może nie ma w niej tylu efektów specjalnych, bo przecież to tylko jakiś gość przez cały film chodzi w gumowym stroju, i niszczy makiety miast z kraju Kwitnącej Wiśni.

W porównaniu do produkcji o których wspomniałem wcześniej, filmy o Godzilla mają swoją wyjątkową przewagę właśnie dzięki temu, iż sięgają głębiej niż tylko efekty specjalne czy fabuła. Mają one niepowtarzalny emocjonalny i intelektualny wymiar, który sprawia, iż widzowie z różnych kultur i pokoleń mogą się nimi identyfikować. Godzilla to nie tylko potwór, ale także symbol, uniwersalny bohater czy fenomen społeczny.

Okej, ktoś powie, iż Godzilla to także wymysł jakiegoś człowieka i mało realne stworzenie. Mimo tego, iż jest postacią fantastyczną, jej tematyka i przesłanie mogą być bardziej związane z rzeczywistością niż niektóre inne filmy science fiction. W oryginalnym filmie z 1954 roku Godzilla symbolizował strach przed bronią jądrową i katastrofami z nią związanymi. Ta metafora była bardzo aktualna w czasach, gdy film został wydany, ale wciąż ma znaczenie w dzisiejszym świecie, gdzie broń jądrowa przez cały czas stanowi poważne zagrożenie.

W wielu innych filmach z serii o Godzilli, potwór powoduje ogromne zniszczenia w miastach, lasach i innych obszarach naturalnych. Ta tematyka związana z destrukcyjnym wpływem człowieka na środowisko naturalne jest bardzo aktualna w obliczu problemów ekologicznych, zanieczyszczenia i zmian klimatu. W tych produkcjach często pokazywany były reakcje ludzi na pojawienie się potwora – zarówno wspólne wysiłki w celu jego powstrzymania, jak i chaos i panika. To odzwierciedlenie ludzkiego zachowania w obliczu katastrof naturalnych czy innych globalnych zagrożeń.

W niektórych filmach Godzilla ewoluuje z brutalnego niszczyciela do obrońcy ludzkości, co może być interpretowane jako nadzieja na pozytywne zmiany i nauka z własnych błędów czyli coś, co jest istotne również w życiu realnym. Choć Godzilla jest postacią fantastyczną, w filmach często pojawiają się elementy naukowe, takie jak próby zrozumienia jego pochodzenia, biologii czy sposobu działania. To nawiązanie do rzeczywistych badań naukowych i poszukiwań wiedzy o świecie.

Dla mnie jednak filmy o prawdziwej Godzilli zakończyły się w połowie lat 90-tych. Gdy w roku 1998 ojciec zabrał mnie do kina na amerykańską wersję w reżyserii Rolanda Emmericha poczułem wielkie rozczarowanie i zażenowanie. Potwór ukazany w filmie poza nazwą nie miał nic wspólnego z Godzillą. Późniejsze produkcje, takie jak ta z 2014 roku i jego kontynuacje, starały się już połączyć amerykańską kinematografię z elementami japońskiej historii postaci, ale przez cały czas tym filmom brakowało duszy Godzilli.

Nie tak dawno w kinach pojawiła się kolejna część, ale chyba nie mam ochoty jej oglądać. Ostatnie produkcje mnie nie zachwyciły i nie przekonały. Japońska wytwórnia filmowa Tōhō chyba także doszła do takich samych wniosków i wyprodukowali nowy film o tytule „Godzilla Minus One”. Rzadko sugeruję się opiniami krytyków, ale skoro nazwali tę produkcję najlepszym filmem na świecie o bombie atomowej 2023 roku. Niestety, na próżno szukać tego filmu polskich kinach. Kolejna historia o japońskim potworze stworzona za 15 milionów dolarów według opinii znawców przebiła o wiele droższe produkcje o Godzilli stworzone przez Warner Bros.

Wiem, iż są gusta czy guściki i nie warto o tym dyskutować. Mimo wszystko, niech żyje Król Potworów, który swoim rykiem przynosi nam pociechę i inspirację swoim fanom w obliczu ciemności. Nie ma wątpliwości, iż Godzilla zajmuje wyjątkowe miejsce w świecie filmu, a jej legenda będzie kontynuowana przez wiele lat. Dla wielu osób Godzilla – w tym dla mnie – jest po prostu najlepsza!

To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski

Fot. Tōhō

Idź do oryginalnego materiału