Oglądaj strumieniowo lub pomiń: „Unfrosted” w serwisie Netflix, zbiór głupich żartów Jerry’ego Seinfelda udającego wariata

pl.jugomobile.com 1 tydzień temu

Jerry Seinfeld nakręcił prawdopodobnie najbardziej absurdalny film wszechczasów Niesamowicie dziwne stworzenia, które przestały żyć i stały się pomieszanymi zombiemianowicie, Nieszronione (obecnie w serwisie Netflix), fałszywy film biograficzny Pop-Tarts. (Czy „biograficzny” to w ogóle adekwatne określenie filmu szczegółowo opisującego fałszywe pochodzenie nieożywionych artykułów spożywczych?) Każdy, kto widział stand-up Seinfelda w ciągu ostatniego ćwierćwiecza, wie, iż ma on długi i szczegółowy film pt. Kawałek Pop-Tarts (a każdy, kto widział go więcej niż raz, najprawdopodobniej słyszał go więcej niż raz) i, cóż, to teraz film. Brawo? Seinfeld wywołał ostatnio furię, gdy powiedział trochę głupich rzeczy o Boomerze na temat „przebudzenia”, ale służy to tylko zwróceniu większej uwagi na ten film, w którym pracowało około 300 zabawnych ludzi, od zwykłych sławnych po obejmujących całe pokolenia wagi ciężkiej (chociaż ten ostatni to sam Seinfeld), w szczególności Jim Gaffigan, ale tylko dlatego, iż to stand-up, który robi wszystkie głupkowate dowcipy o jedzeniu. Zatem film ma w sobie coś gwiazdorskiego, a poza tym jest prawdopodobnie przypadkową parodią filmów o narodzinach marki (patrz: filmy o Beanie Babies, Hot Cheetos Flamina i tym podobnych), które zatykały nam oczy dziury w 2023 r. Już samo to może mieć znaczenie Nieszronione warto się przyjrzeć, a słowo klucz to „może”.

NIESZROZONE: STRUMIEŃ CZY POMIŃ?

Istota: BATTLE CREEK, MICHIGAN. WCZESNE LATA 60. Wojny zbożowe osiągnęły swój szczyt. W jednym rogu Kellogg’s, jak Rice Krispies i Corn Flakes. Z drugiej Post, jak w Alpha Bits i (dreszczyk) Grape Nuts. Dwie siedziby korporacji, po drugiej stronie ulicy od siebie. Spotykamy Boba Cabanę (Seinfeld), wyższego szczebla w Kellogg’s, który raportuje bezpośrednio do głównego szefa firmy, Edsela Kellogga III (Gaffigan). Sprzątają podczas corocznych nagród Bowl and Spoon – choćby pożądane trofeum za najłatwiejszy do otwarcia woreczek z woskiem, PROSZĘ ŚMIEJ SIĘ! – ale ich rywalka Marjorie Post (Amy Schumer) nie jest tym zachwycona. choćby nie zdenerwowany. Zupełnie nie. Co ona tam do cholery gotuje? Może pomysł na ciasto z nadzieniem owocowym według przepisu, który ukradła Kelloggowi? Cóż, cholera. To wydaje się być to.

I to chyba tyle, jeżeli chodzi o fabułę, ponieważ reszta filmu opowiada o wyścigu o zrobienie tego, o czym jest cały film, jednocześnie starając się nie upodobnić filmu do rażącej reklamy od nosa do tyłka dla różnych produktów firmy Kellogg. (Uwaga: to się nie udaje. Więcej o tym za chwilę). Aby zyskać przewagę w Post, Bob rekrutuje najlepszych z najlepszych do opracowania receptury ciasta: naukowiec z NASA Donna Stankowski (Melissa McCarthy) kieruje zespołem w tym szef kuchni Boyardee (Bobby Moynihan), rowerzysta ze Schwinn (Jack McBrayer), wynalazca małp morskich (Thomas Lennon), guru fitnessu Jack LaLanne (James Marsden) i kilka innych osób, których produkty były eksponowane w reklamach komiksów era. (Trzymajcie się mocno, żeby posłuchać tego PIĘKNIE GORĄCEGO dowcipu o promieniach rentgenowskich!) To dopiero początek parady celebrytów, więc powstrzymam się od zepsucia rzeczy, żebyście nie byli rozczarowani nieskrępowanymi wpadkami i scenami.

Mogę wspomnieć, iż Hugh Grant pojawia się w roli aktora filmowego udającego gościa w kostiumie Tony’ego Tygrysa, a Sarah Cooper gra pracownicę Kellogga, której jedynym powodem istnienia jest kazanie nam: „Hej, czy…” Czyż nie jest to Sarah Cooper, zabawna pani, która podczas pandemii publikowała na Twitterze filmy z synchronizacją ruchu warg Trumpa?” Tymczasem rywalizacja pomiędzy Marjorie Post a ludźmi z Kellogga zaostrza się jak rzecz, którą podłącza się do ściany i włóż chleb, żeby był gorący i chrupiący. Tony Tygrys przewodzi strajkowi maskotek, dwójka dzieci wydaje się mieszkać w różnych śmietnikach, Bob i Edsel wykorzystują wszelkie możliwe sposoby do szpiegostwa korporacyjnego, aby sabotować pracę swoich rywali, regularnie pojawiają się żarty o „wysypce pośladkowej” gagi służą jako przygotowanie do późniejszych gagów, prawie toniemy w głupiej nostalgii z połowy stulecia i czy jesteśmy już tym wszystkim zmęczeni? Tak, trochę.

Zdjęcie: John P. Johnson / Netflix

Jakie filmy będzie Ci to przypominać?: Co najmniej Gorący film Flamina wykazał trochę serca w obliczu nieco kontrowersyjnej debaty na temat jego dużej prawdziwości.

Wydajność, którą warto obejrzeć: McCarthy wywołuje w filmie zdecydowanie za mało śmiechu, udowadniając to po raz kolejny – po wielu bolesnych przeciętnościach, takich jak Szpak I Siła Pioruna – iż ma umiejętność znajdowania kilku płatków złota w ciężarówce wypełnionej ołowiem.

Pamiętny dialog: Przykładowa wymiana zdań, która jest dobrym przykładem rodzaju komedii, jaką tu otrzymujemy:

Bob: Czy dostałeś w środku moją notatkę o nagrodzie dla płetwonurków? Niektóre dzieci je jedzą.

Edsel: To płetwonurkowie. Znajdą wyjście.

Seks i skóra: Pop-Tarty nie mają lukru, więc technicznie rzecz biorąc, są nagie.

Zdjęcie: John P. Johnson / Netflix

Nasze podejście: Miejmy już to z głowy: NieszronioneJedynym komentarzem do „The wakes” jest wers: „Nie możesz już mówić „hobo”. Wolą „bum”, co dla mnie jest raczej obserwacją dotyczącą ewolucji języka w popularnym leksykonie. Czy możesz UWIERZYĆ, iż ludzie używają innych słów na określenie rzeczy niż pięć, dziesięć, a choćby 50 lat temu? O CO z tym chodzi?

Przepraszam za te bzdury i obiecuję, iż od tej chwili nie będę już więcej sobie pozwalać, łącznie z wyraźnym unikaniem „rozmoczonych płatków śniadaniowych” w formie kulek kukurydzianych lub metafor typu „ta pop-tarta spędziła zbyt dużo czasu w tosterze”. . Powiem, iż fragment o „hobo” to jeden z lepszych dowcipów, spośród około 900, które składają się na scenariusz, autorstwa Seinfelda i jego zespołu scenarzystów, w skład którego wchodzą Andy Robin, Barry Marder i Spike Feresten. Składają gag za skeczem, po jednowierszowe i ląduje ich wyjątkowo niewiele. Wydaje się, iż Seinfeld ma na celu… coś? Co to mogło być? Satyra? Nostalgia? Fałszywe fałszerstwo? Nie jestem pewien. Być może nie ma na celu dokładnie niczego, ale jak wiemy aż za dobrze, robił to już wcześniej i to znacznie, dużo lepiej.

Jest tu opowieść o korporacyjnym konkursie, który w mgnieniu oka przypomina zimną wojnę i wyścig kosmiczny, ale ta odrobina inspiracji umiera wraz z westchnieniem, gdy Nieszronione wykazuje wyraźną niezdolność do skupienia się na czymkolwiek, jakby zjadł za dużo ultrasłodkiego wiesz czego i spędził resztę poranka drgając jak naćpany chihuahua. Detale z epoki wyglądają dobrze i kosztownie, dekoracje i kostiumy tryskają kolorami, ukazując w ten sposób pewne poczucie wizji; być może celem jest przyciągnięcie uwagi dziecka, które niedawno przeszło na emeryturę z przedmieść, i wspomnienie tamtego okresu z równym ciepłem, jak i typowo seinfeldowskim nihilizmem. Nie, jak mówią, iż jest w tym coś złego, ale ta rzecz prawie taka jest Przeciętny gag: film gdy się kręci, pierdzi i kręci w coraz bardziej zgrzytliwy sposób, mieszając potencjalnie zabawne pomysły (Mleczna Mafia; południowoamerykański kartel cukrowy) w zbyt wielu głupich kawałkach (uciekający potwór będący hybrydą kolonii małp morskich i ravioli) i błyskawiczne występy gwiazd, które wydają się zaprojektowane tak, aby odwrócić naszą uwagę od faktu, iż ten film nie ma żadnego celu. Biorąc pod uwagę ciągłe, zbyt łatwe komentarze na temat niezdrowości mocno słodzonych pseudożywności dla dzieci, choćby istnienie filmu jako cynicznego ćwiczenia w lokowaniu produktu jest połowiczne.

Jak zawsze, komedia jest subiektywna. Żarty, które mogą wylądować w Twoim domu, z równym prawdopodobieństwem sprawią wrażenie, iż wylądują NA moje – już słyszę, jak apologeci mówią, iż się z nich śmiali Nieszronione więcej, niż tego nie zrobili, co usprawiedliwia ich czas i to jest wystarczająco sprawiedliwe. Ale to długi sposób na powiedzenie, iż przebieg może się różnić i to znacznie. Seinfelda serial dobrze się zestarzał, ale może to być wpływ Larry’ego Davida, ponieważ stand-up i ogólna wrażliwość Seinfelda są coraz bardziej skrzypiące. To dziwne, jak element stand-upu Seinfelda przekłada się tak beznamiętnie na film – robi to tak długo, iż można by pomyśleć, iż naprawdę mu na tym zależy o. Ale nie ma tu zbyt wiele intencji poza paradą wielkich, głupich dowcipów, które są o połowę za głupie. Istnieje również nieuniknione poczucie, iż film nie jest najlepszym miejscem na takie żarty, iż Seinfeld leniwie połączył fragmenty, które sprawdziły się na scenie i nazwał to dobrymi.

Nasze wezwanie: Z góry przepraszam: Nieszronione bije bez skutku. POMIŃ TO.

John Serba jest niezależnym pisarzem i krytykiem filmowym mieszkającym w Grand Rapids w stanie Michigan.

Idź do oryginalnego materiału