W Krakowie trwa Międzynarodowy Festiwal Kina Niezależnego Mastercard OFF CAMERA. W programie tytułu ze świata, a także najlepsze polskie produkcje walczące o nagrody w Konkursie Polskich Filmów Fabularnych. Tradycyjnie, oglądamy najciekawsze produkcje i dzielimy się wrażeniami. Dziś mamy dla Was recenzje "Utraty równowagi" – jak pisze w swojej recenzji Diana Dąbrowska – arcyzdolnego Korka Bojanowskiego oraz "Brzydkiej siostry" – czyli opowiedzianej na nowo historii z "Kopciuszka" w konwencji body horroru. Film recenzuje Jan Sławiński.
Festiwal OFF CAMERA potrwa w Krakowie do 4 maja.
Lady M.
autorka: Diana Dąbrowska
Maja (Nel Kaczmarek) daje z siebie wszystko na castingach i zajęciach w szkole aktorskiej. Maja naprawdę ciężko pracuje. Ale po kolejnej straconej szansie na rolę dziewczyna ma po prostu dość. Zbliżające się wielkimi krokami zakończenie studiów ma u niej zwiastować równie wielką życiową zmianę: żegnaj, kochane aktorstwo, witaj, marketing i zarządzanie. Udział w spektaklu dyplomowym to już pro forma, ale co, jeżeli pojawi się nowy wykładowca, który zechce uwierzyć w umiejętności Mai i natchnąć ją do ponownego działania? Pełen pasji i charyzmy reżyser Jacek (Tomasz Schuchardt) wchodzi w tym momencie na scenę. A wraz z nim cały wachlarz dyskusyjnych metod artystyczno-pedagogicznych, które w założeniu mają wydobyć ze studentów i studentek to, co w nich najlepsze. To, co w nich GŁĘBOKO skryte.
"Utrata równowagi" rozpoczyna się od bardzo mocnego cytatu, który ustawia adekwatnie całą projekcję filmu. "Ja Was muszę zgwałcić, żeby Was życie nie zgwałciło" – takimi oto słowami miał w zwyczaju "hartować" swoich podopiecznych, młodych adeptów studiów aktorskich, Tadeusz Łomnicki ("Potop", "Pan Wołodyjowski", "Człowiek z Marmuru"). Bo przecież w imię tej "większej i prawdziwej sztuki" (cokolwiek to naprawdę miałoby znaczyć) zwykło się od dawien dawna wymagać największych poświęceń i zbezczeszczenia suwerenności własnych granic (tych cielesnych i psychicznych). Debiut reżyserski arcyzdolnego Korka Bojanowskiego uderza w sam środek tej sankcjonującej przemoc, "twórczej mitologii" o tym, iż "jak nie boli, to znaczy, iż coś jest po prostu nie tak".
W filmie Bojanowskiego nie ma rzeczy zbędnych. Z wielkim poszanowaniem dla wszystkich detalu, reżyser i jego ekipa stawiają na nogi opowieść, którą cechuje niesamowita wiarygodność. Począwszy od rewelacyjnego castingu na grupę studencką, dialogi, aż po różne przestrzenie (mieszkań, sal ćwiczeniowych, teatrów czy knajp), w których ścierają się boleśnie racje naszych dramatis personae. Bohaterowie i sytuacje nie rodzą się w próżni; wszystko w tej pachnącej thrillerem psychologicznym układance czemuś służy. Z "Utraty równowagi" nie zabierzemy ze sobą wyłącznie mistrzowskich potyczek między Mają a Jackiem, ale też inne postacie. W mojej ocenie na szczególną uwagę zasługują również Anka (Angelika Smyrgała) i Kuba (Mikołaj Matczak). Każde z nich wchodzi do tej opowieści z pewnym bagażem doświadczeń, których nasz wykładowca-manipulator nie będzie bał się wykorzystać w swojej "artystycznej krucjacie".
Całą recenzję recenzję filmu "Utrata równowagi" można przeczytać TUTAJ.
Ręka, noga, mózg na ścianie, to na królewnę dopasowanie
autor: Jan Sławiński
Na festiwalu Mastercard OFF CAMERA w Krakowie publiczności zaprezentowano horror "Brzydka siostra". To historia znana z baśni o Kopciuszku, ale tym razem opowiedziana z perspektywy drugoplanowej bohaterki oraz doprawiona solidną dawką bezpardonowej przemocy. Trudno się pozbyć wrażenia, iż film Emilie Blichfeldt, będący jej pełnometrażowym scenariopisarskim i reżyserskim debiutem, to również pewna misja. Co o współczesnym świecie ma do powiedzenia ta brutalna baśń, będąca norwesko-szwedzko-polską koprodukcją?
Elwira (Lea Myren) marzy o niewinnej romantycznej miłości, jednak życie rzuca jej kłody pod nogi. Dziewczyna nie ma ani urody, ani majątku, którymi mogłaby skusić potencjalnego kandydata na męża. Gdy matka (Ane Dahl Torp) wychodzi za bogacza, który okazuje się spłukany i umiera w noc poślubną, dziewczyna będzie musiała zrobić wszystko, by poprawić ich byt materialny. Okazją staje się bal wydawany przez księcia, na którym ten wybierze swą ukochaną. Elwira będzie jednak musiała rywalizować z piękną Agnes (Thea Sofie Loch Naess), swoją nową przyrodnią siostrą. Jak dużo poświęci, żeby zdobyć serce przyszłego władcy?
Nie dajcie się zwieść pozorom. Baśniowa konwencja i zbieżności z "Kopciuszkiem" to tylko pozory, które mają uśpić czujność widza. "Brzydka siostra" jest tak naprawdę współczesną historią o pogodni za pięknem oraz cenie, jaką trzeba za nie zapłacić, opowiedzianą w konwencji body horroru (z tego też powodu łatwo porównać produkcję do "Substancji" Coralie Fargeat). Emilie Blichfeldt nie bierze jeńców i przemianę tytułowej bohaterki z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia prezentuje ze wszystkimi okropnymi szczegółami, na jakie stać średniowieczną medycynę estetyczną. Nieprzypadkowo dr Esthetique (Adam Lundgren) ma proste motto: "Piękno to cierpienie", a dla potwierdzenia tych słów chętnie sięga po dłuto i młotek, choć brak mu subtelności godnej największych mistrzów rzeźbiarstwa. Oglądając kolejne operacje plastyczne, którym bez znieczulenia poddawana jest Elwira, niekiedy chce się odwrócić wzrok, bo ich graficzna dosłowność bywa odpychająca. Dosadność przekazu, a także ponura puenta filmu, mają szokować. Jednocześnie temat pojmowania piękna w "Brzydkiej siostrze" dobrze wpisuje się w twórczość reżyserki. Również w krótkich metrażach – "How Do You Like My Hair?" oraz "Saras intime betroelser" – twórczyni poruszała temat obowiązujących kanonów urody, a także problemów osób, których fizyczność je z nich wyklucza.
Całą recenzję filmu "Brzydka siostra" można przeczytać TUTAJ.
Festiwal OFF CAMERA potrwa w Krakowie do 4 maja.
recenzja filmu "Utrata równowagi", reż. Korek Bojanowski
Lady M.
autorka: Diana Dąbrowska
Maja (Nel Kaczmarek) daje z siebie wszystko na castingach i zajęciach w szkole aktorskiej. Maja naprawdę ciężko pracuje. Ale po kolejnej straconej szansie na rolę dziewczyna ma po prostu dość. Zbliżające się wielkimi krokami zakończenie studiów ma u niej zwiastować równie wielką życiową zmianę: żegnaj, kochane aktorstwo, witaj, marketing i zarządzanie. Udział w spektaklu dyplomowym to już pro forma, ale co, jeżeli pojawi się nowy wykładowca, który zechce uwierzyć w umiejętności Mai i natchnąć ją do ponownego działania? Pełen pasji i charyzmy reżyser Jacek (Tomasz Schuchardt) wchodzi w tym momencie na scenę. A wraz z nim cały wachlarz dyskusyjnych metod artystyczno-pedagogicznych, które w założeniu mają wydobyć ze studentów i studentek to, co w nich najlepsze. To, co w nich GŁĘBOKO skryte.

"Utrata równowagi" – zwiastun
"Utrata równowagi" rozpoczyna się od bardzo mocnego cytatu, który ustawia adekwatnie całą projekcję filmu. "Ja Was muszę zgwałcić, żeby Was życie nie zgwałciło" – takimi oto słowami miał w zwyczaju "hartować" swoich podopiecznych, młodych adeptów studiów aktorskich, Tadeusz Łomnicki ("Potop", "Pan Wołodyjowski", "Człowiek z Marmuru"). Bo przecież w imię tej "większej i prawdziwej sztuki" (cokolwiek to naprawdę miałoby znaczyć) zwykło się od dawien dawna wymagać największych poświęceń i zbezczeszczenia suwerenności własnych granic (tych cielesnych i psychicznych). Debiut reżyserski arcyzdolnego Korka Bojanowskiego uderza w sam środek tej sankcjonującej przemoc, "twórczej mitologii" o tym, iż "jak nie boli, to znaczy, iż coś jest po prostu nie tak".
W filmie Bojanowskiego nie ma rzeczy zbędnych. Z wielkim poszanowaniem dla wszystkich detalu, reżyser i jego ekipa stawiają na nogi opowieść, którą cechuje niesamowita wiarygodność. Począwszy od rewelacyjnego castingu na grupę studencką, dialogi, aż po różne przestrzenie (mieszkań, sal ćwiczeniowych, teatrów czy knajp), w których ścierają się boleśnie racje naszych dramatis personae. Bohaterowie i sytuacje nie rodzą się w próżni; wszystko w tej pachnącej thrillerem psychologicznym układance czemuś służy. Z "Utraty równowagi" nie zabierzemy ze sobą wyłącznie mistrzowskich potyczek między Mają a Jackiem, ale też inne postacie. W mojej ocenie na szczególną uwagę zasługują również Anka (Angelika Smyrgała) i Kuba (Mikołaj Matczak). Każde z nich wchodzi do tej opowieści z pewnym bagażem doświadczeń, których nasz wykładowca-manipulator nie będzie bał się wykorzystać w swojej "artystycznej krucjacie".
Całą recenzję recenzję filmu "Utrata równowagi" można przeczytać TUTAJ.
recenzja filmu "Brzydka siostra", reż. Emilie Blichfeldt
Ręka, noga, mózg na ścianie, to na królewnę dopasowanie
autor: Jan Sławiński
Na festiwalu Mastercard OFF CAMERA w Krakowie publiczności zaprezentowano horror "Brzydka siostra". To historia znana z baśni o Kopciuszku, ale tym razem opowiedziana z perspektywy drugoplanowej bohaterki oraz doprawiona solidną dawką bezpardonowej przemocy. Trudno się pozbyć wrażenia, iż film Emilie Blichfeldt, będący jej pełnometrażowym scenariopisarskim i reżyserskim debiutem, to również pewna misja. Co o współczesnym świecie ma do powiedzenia ta brutalna baśń, będąca norwesko-szwedzko-polską koprodukcją?

"Brzydka siostra" – zwiastun
Nie dajcie się zwieść pozorom. Baśniowa konwencja i zbieżności z "Kopciuszkiem" to tylko pozory, które mają uśpić czujność widza. "Brzydka siostra" jest tak naprawdę współczesną historią o pogodni za pięknem oraz cenie, jaką trzeba za nie zapłacić, opowiedzianą w konwencji body horroru (z tego też powodu łatwo porównać produkcję do "Substancji" Coralie Fargeat). Emilie Blichfeldt nie bierze jeńców i przemianę tytułowej bohaterki z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia prezentuje ze wszystkimi okropnymi szczegółami, na jakie stać średniowieczną medycynę estetyczną. Nieprzypadkowo dr Esthetique (Adam Lundgren) ma proste motto: "Piękno to cierpienie", a dla potwierdzenia tych słów chętnie sięga po dłuto i młotek, choć brak mu subtelności godnej największych mistrzów rzeźbiarstwa. Oglądając kolejne operacje plastyczne, którym bez znieczulenia poddawana jest Elwira, niekiedy chce się odwrócić wzrok, bo ich graficzna dosłowność bywa odpychająca. Dosadność przekazu, a także ponura puenta filmu, mają szokować. Jednocześnie temat pojmowania piękna w "Brzydkiej siostrze" dobrze wpisuje się w twórczość reżyserki. Również w krótkich metrażach – "How Do You Like My Hair?" oraz "Saras intime betroelser" – twórczyni poruszała temat obowiązujących kanonów urody, a także problemów osób, których fizyczność je z nich wyklucza.
Całą recenzję filmu "Brzydka siostra" można przeczytać TUTAJ.