Każdego sezonu świątecznego dostajemy listy od czytelników, którzy czują presję bycia „domyślnym gospodarzem” — tym z największą przestrzenią, największą cierpliwością albo po prostu najsłabszymi granicami. Dzisiejsza historia pochodzi od osoby, która dotarła do punktu krytycznego po 6 latach gotowania, sprzątania i płacenia za cudze Święta.To, czego się nauczyła, mówi wiele o świątecznych „tradycjach”... i o tym, kto tak naprawdę na nich korzysta. Oto jej list.