Odkupienie na polu golfowym

filmweb.pl 5 dni temu
Zdjęcie: plakat


"Farciarz Gilmore" nie był jakąś szczególnie udaną komedią w latach 90.; choćby w 1996 roku, kiedy miała miejsce premiera filmu Dennisa Dugana, były filmy śmieszniejsze i bardziej błyskotliwe. Ale jeden z pierwszych tytułów, które zrobiły z Adama Sandlera gwiazdora niewymagających komedii (po mającym premierę rok wcześniej "Billym Madisonie" Tamry Davis) przyniósł całkiem przyzwoity zysk – 41 milionów dolarów przy 12-milionowym budżecie - i zyskał sporą sympatię widzów. Wtedy jednak nie zdecydowano się na sequel, a Sandler zaczął konsekwentnie budować swoją markę hollywoodzkiego komedianta, który może nigdy nie zdobędzie Oscara, ale przynajmniej robi głupkowate rzeczy. Nie tylko grał, ale i produkował, więc gdy kilkanaście lat temu poprzez swoją firmę producencką Happy Madison Productions związał się z Netfliksem, otworzyło mu to drogę do wielu projektów, które trudno było zrealizować bez wsparcia streamingowego giganta. "Farciarz Gilmore 2" to właśnie jeden z takich projektów.

  • Netflix

O ile pierwsza część opowiadała o drodze Happy'ego Gilmore'a, niedoszłego hokeisty, na szczyt golfowego touru, o tyle druga część jest historią o odkupieniu. 58-letni dziś Happy jest ojcem piątki w większości dorosłych już dzieci, a zarazem wdowcem z ogromnym poczuciem winy. Dołóżcie do tego problemy z alkoholem i rozbrat z golfem po latach sukcesów (mistrzostwo z 1996 roku było zaledwie pierwszym z wielu) i macie przed oczami obraz człowieka przegranego, pozbawionego perspektyw, będącego na dnie. Niespodziewane spotkanie z milionerem chcącym zrewolucjonizować rozgrywki golfowe (w tej roli Benny Safdie, u którego Sandler kilka lat temu błyszczał w "Nieoszlifowanych diamentach") stanie się iskrą, która w połączeniu z osobistymi motywacjami zamieni się w prawdziwy płomień. W sequelu bowiem Happy Gilmore to wciąż bohater kierujący się szlachetnymi pobudkami - podczas gdy w pierwszej części zbierał pieniądze na uratowanie domu babci, w kontynuacji potrzebuje wygranej, by opłacić edukację najmłodszej córki w paryskiej szkole baletowej. Happy'ego wciąż prześladują jednak demony – niegdyś stracił mentora (kreowanego w pierwszej części przez Carla Weathersa), później babcię i żonę, wreszcie znalazł się na równi pochyłej, która pozbawiła go statusu gwiazdy golfa. Facet wciąż jednak ma w sobie "to coś" (czyli głównie potężne uderzenie), dlatego wizji powrotu na pole golfowe nie opiera się zbyt długo, zwłaszcza przy wsparciu licznego potomstwa.

  • Netflix

Jest w "Farciarzu Gilmorze 2" głupawy urok pierwszej części, ale w myśl niepisanej sequelowej zasady "więcej, lepiej, szybciej" film Kyle'a Newachecka jest festiwalem przegięć i przebodźcowania. Mamy tu znacznie więcej wątków - sporo miejsca zyskuje choćby marginalna w pierwszej części postać pielęgniarza kreowanego przez Bena Stillera – a przy tym pokrętło głupkowatości zostało przesunięte na pozycję MAX. W "Farciarzu Gilmorze 2" roi się zarówno od starych znajomych (powraca i Shooter McGavin, i Dennis Dugan, reżyser pierwszej części), jak i zupełnie nieuzasadnionych fabularnie postaci. A iż rzecz dzieje się w świecie golfa, na wzór "F1" zaangażowano do projektu profesjonalnych zawodników, tych starej daty oraz aktualne gwiazdy: wystąpiła tu np. prawdziwa legenda sportu, Rory McIlroy, a także obecny lider rankingu, Scottie Scheffler, który choćby dworuje sobie ze swego niedawnego konfliktu z prawem. I trochę tak, jak blockbusterze Josepha Kosinskiego osiągnięto tu połączenie realizmu z kompletną fikcją – choć w golfie nigdy nie mógłby pojawić się taki wykolejeniec jak Happy Gilmore, udział zasłużonych dla sportu zawodników staje się swoistym hołdem dla całej dyscypliny.

  • Netflix
  • Scott Yamano

W ciągu ostatniej dekady Adam Sandler kilkukrotnie przekonywał nas, iż poza głupkowatymi, często żenującymi komediami potrafi tworzyć wartościowe rzeczy ("Nieoszlifowane diamenty", "Rzut życia", "Astronauta"). Zawsze jednak wraca do swojego naturalnego środowiska – filmów naszpikowanych kloacznymi żartami, gołymi tyłkami i scenami nieporadnych bójek. I choć "Farciarz Gilmore 2" nie równa do poziomu najgorszych produkcji Happy Madison, sequel nieco zapomnianej dziś komedii raczej nie przyniesie Sandlerowi zastępów nowych fanów. Ci starzy powinni jednak być usatysfakcjonowani.
Idź do oryginalnego materiału