Z wolna budząc się, Zofia Nowak odczuła przeszywający ból głowy, który nie ustępował, podczas gdy głębokie wyczerpanie całkowicie ją obezwładniło. Dzieci, zwykle hałaśliwe i niesforne, zamknęły drzwi po cichu, jakby chciały pozostać niezauważone. Opierając się na łokciach, spojrzała przez okno, gdy Kazimierz i Magdalena pędzili w głąb puszczy. Gdy niknęli wśród drzew, w jej piersi narastał dławiący lęk. „Magdalenko! Kaziu! Nie odchodźcie!” — próbowała krzyczeć, ale jej głos był ledwo słyszalnym szeptem. Bez odpowiedzi postaci rozpłynęły się w gęstwinie, a wieczorna cisza pochłonęła wszelkie ślady ich obecności. Łzy spływały po jej pomarszczonych policzkach niczem nieustanny potok. Jak doszło do tego położenia? W jaki sposób pozwoliła, by własny syn ją zdradził? Te pytania bezlitośnie odbijały się w jej umyśle, pogrążając ją w mroku chwili. Przymknęła oczy, łapiąc z trudem powietrze, ale gdy znów je otworzyła, ulgi nie przyniosło żadne rozwiązanie rozważań. Całe jej życie naznaczyły nieustanne przeszkody. Kazimierz, syn, zawsze był niespokojny, niestały i wiecznie szukał czegoś nieosiągalnego. Po latach podróżowania i dorywczych zajęć wrócił do domu z żoną Magdaleną. Jednak zamiast dobytku przywiózł puste obietnice i nadzieję, która gwałtownie zgasła. Od narodzin Wojtka, wnuka mieszkającego z nią, był jej największym szczęściem, głęboką przyczyną odnajdywania siły. W trudnych czasach ofiarowała mu bezwarunekowe uczucie i pracowicie oszczędzała każdy złoty. Razem z nieżyjącym mężem stworzyli dom z marzeniem o lepszej przyszłości dla rodziny. Ale pewnego dnia spokój prysł, gdy Kazimierz odkrył sumę, którą matka uzbierała przez lata. Jego zachowanie zmieniło się drastycznie: obudził się w nim żarłoczny chciwość, domagając się pieniędzy na „inwestycje”, całkowicie lekceważąc jej nauki o ciężkiej pracy. „Musisz mi dać te pieniądze!” — nalegał Kazimierz, gdy Zofia Nowak, wykończona ciągłymi roszczeniami, stanowczo odmawiała. Rozmowa o finansach gwałtownie przeobraziła się w konflikt zatruty urazą i oskarżeniami. Słowne starcie zakończyło się ostrym sporem. Gniew Kazimierza rósł, jego słowa stawały się raniące, nazywając matkę egoistką i sknerą. ale w prawdzie pragnął nie tylko kasy, ale także władzy nad nią i jej życiem. Gdy Wojtek wrócił ze szkoły i zauważył kłótnię, z determinacją wkroczył, wyrzucając ojca z pokoju i uspokajając babcię podając jej kojącą herbatę. Choć Zofia Nowak wypowiedziała nikły uśmiech, w głębi wiedziała, iż kilka już może zdziałać. Wojtek wyjechał na studia do Krakowa, ślubując powrót po uzyskaniu dyplomu. Z upływem dni, pomimo regularnych telefonów od Wojtka, Zofia dostrzegła zmianę w otoczeniu. Brakowało jej już siły, by stawiać czoła sytuacji. Własny syn, Kazimierz, zdradził ją kierowany zachłannością. Teraz, związana w chłodnym mroku puszczy, ogarniało ją przeczucie nieuchronnego końca. Czy dla pieniędzy? Przez lata dawała wszystko dla rodziny, ale ostatecznie została zdradzona przez tych, których kochała najbardziej. Ta historia nauczyła mnie, iż chciwość i zdrada w rodzinie pozostawiają blizny głębsze niż wszelkie rany, a prawdziwa wartość tkwi w wier
Z bolesnym przebudzeniem Zofia Nowak poczuła przeszywający ból głowy, ogarniając ją całkowicie głębokie wyczerpanie. Dzieci, zwykle hałaśliwe, zamknęły drzwi po cichu, jakby pragnęły pozostać niezauważone. Leżąc na łokciach, patrzyła przez okno, jak Kazimierz i Magdalena pędzą w głąb lasu. Gdy znikali w gęstwinie, w jej piersi narastał dławiący niepokój. — Madziu! Kaziu! Zostańcie! — próbowała zawołać, ale słowa uciekły w ledwie słyszalnym szeptem. Bez odpowiedzi, postacie rozpłynęły się w zielonej gęstwinie, a wieczorna cisza pochłonęła wszelki ślad ich obecności. Łzy polały się po jej pomarszczonych policzkach niczym niestrudzona rzeka. Jak doszła do tego momentu? Jak pozwoliła, by własne dziecko ją zdradziło? Te pytania dudniły w jej myślach, gdy mrok otulał ją coraz ciaśniej. Zamknęła oczy, by złapać ciężki oddech, ale ich otwarcie nie przyniosło ulgi. Całe jej życie znaczone było nieustannymi przeszkodami. Kazimierz, syn, zawsze był niespokojny, niestały i goniący za mrzonkami. Po latach tułaczki i dorywczych zajęć, wrócił do domu z żoną Magdaleną. Zamiast dostatku przywiózł jednak puste deklaracje i nadzieję, która gwałtownie się rozwiała. Od narodzin Wojtka, wnuka mieszkającego z nią, pojawiło się jej największe dobro – sens istnienia i pokarm dla ducha. W trudności darzyła go bezgranicznym uczuciem, pracując bez wytchnienia i oszczędzając każdy grosz. Obok zmarłego męża zbudowali dom, marząc o lepszej przyszłości dla rodziny. Pewnego dnia spokój prysł, gdy Kazimierz odkrył oszczędności matki. Zmienił się diametralnie: obudziła się w nim nienasycona pazerność, żądając pieniędzy na „inwestycje”, odrzucając nauki o pracy i wysiłku. — Musisz mi dać tę sumę! — nalegał Kazimierz, ale Zofia, wyczerpana ciągłymi żądaniami, odmawiała stan