Jednak przepisy, które to regulują powinny być jasne i precyzyjne. Chodzi np. o kwestię definicji treści pornograficznych, katalog podmiotów objętych regulacją czy rygorystyczne podejście do weryfikacji wieku niezależnie od poziomu ryzyka.
Ministerstwo Cyfryzacji skierowało do ponownych konsultacji publicznych projekt ustawy o ochronie małoletnich przed dostępem do treści pornograficznych w internecie.
– Całkowicie popieramy zwiększenie ochrony i bezpieczeństwa dzieci przed dostępem do treści dla nich nieodpowiednich. To cel ze wszech miar słuszny, znajdujący już̇ pełne odzwierciedlenie w przepisach prawa UE. Akt o usługach cyfrowych wprost odnosi się̨ do ochrony małoletnich jako jednego z priorytetów. Przewiduje on, iż dostawcy platform, z których korzystają̨ osoby niepełnoletnie, powinni wdrażać odpowiednie, proporcjonalne środki – m.in. przez projektowanie interfejsów w sposób chroniący prywatność i bezpieczeństwo młodych użytkowników oraz poprzez stosowanie kodeksów postępowania i standardów ochrony dzieci online. W tym kontekście zachodzi realne ryzyko, iż projekt ustawy o ochronie małoletnich przed dostępem do treści pornograficznych w internecie, przygotowany przez resort cyfryzacji, może niepotrzebnie powielać unijne przepisy, wprowadzać wątpliwości interpretacyjne dla przedsiębiorców i organów w zakresie tego, jakie regulacje powinny obowiązywać – mówi dr Aleksandra Musielak, dyrektorka departamentu rynku cyfrowego Konfederacji Lewiatan.
Brak definicji „treści pornograficznych”
Uzasadnione jest odstąpienie od stosowania sformułowania “treści szkodliwe”. Ale w dalszym ciągu brakuje jasnego wskazania, jakie treści skutkować mogą wpisem domeny do rejestru nazw domen umożliwiających dostęp do treści pornograficznych bez uprzedniej weryfikacji wieku. W projekcie nie znalazła się bowiem definicja “treści pornograficznych”. Tym samym istnieje ryzyko wątpliwości interpretacyjnych związanych z tym, jakie materiały uznawane będą za nieodpowiednie dla małoletnich. Ze względu na brak definicji prawnej oraz niejednolite orzecznictwo może zdarzyć się̨, iż za treści pornograficzne zostaną̨ uznane, przykładowo, oferty przedstawiające produkty kierowane do dorosłych odbiorców (np. książki erotyczne, akcesoria wspierające zdrowie seksualne), które choć wiążą się z erotyką, nie stanowią tego samego ryzyka dla małoletnich, co treści audiowizualne rozpowszechniane przez branżę pornograficzną. Brak pewności w zakresie definicji prowadzić będzie więc do poważnych trudności zarówno dla organu podejmującego decyzję, jak i dla samych usługodawców online.
– Ocena tego czy dane treści są̨ treściami pornograficznymi nie powinna opierać się na indywidualnej interpretacji organu, a na konkretnej wykładni przepisu (tak aby ocena ta nie miała negatywnego wpływu na działania dostawcy jak np. zablokowanie usługi na czas prowadzenia postępowania w sytuacji, gdy zasady i kryteria nie są jasno określone) – podkreśla dr Aleksandra Musielak.
Niejasny katalog podmiotów objętych regulacją
Nowe przepisy przewidują także inną istotną zmianę w stosunku do poprzedniego projektu. Była w niej mowa o „usługodawcy oferującym dostęp do treści”, natomiast w tej chwili użyto określenia „usługodawca umożliwiający dostęp do treści”. Zmiana ta może wydawać się uzasadniona – nie każdy serwis zawierający treści pornograficzne wprost je „oferuje” w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Niektóre pełnią jedynie funkcję dostawcy infrastruktury technicznej, a indywidualni użytkownicy zamieszczają̨ w przestrzeni cyfrowej treści audiowizualne. Pojawiają się̨ jednak istotne wątpliwości, co do potencjalnego zakresu zastosowania nowego sformułowania. Jego brzmienie może prowadzić do objęcia regulacją bardzo szerokiego kręgu podmiotów, co w praktyce nadałoby przepisom charakter niemal horyzontalny – obejmujący wiele kategorii usług, które dotychczas nie były utożsamiane z dystrybucją treści pornograficznych.
Z tego względu tak ważne jest opracowanie definicji treści pornograficznych, która pozwoli na zawężenie katalogu podmiotów i objęcie regulacją serwisów, których działalność rzeczywiście opiera się na udostępnianiu pobudzających seksualnie treści audiowizualnych, z którymi użytkownik może zapoznać się bezpośrednio i niezwłocznie, a nie np. e-księgarni oferujących literaturę erotyczną.
Rygorystyczne podejście do weryfikacji wieku niezależnie od poziomu ryzyka
W przypadku stosowania weryfikacji wieku użytkowników internetu usługodawca musi zapewnić co najmniej dwie metody, które będą łatwe w użyciu, dostępne w sposób ciągły, a także dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami oraz użytkowników nieposługujących się językiem polskim. Metody te powinny opierać się na danych pochodzących z wiarygodnych źródeł, być trudne do obejścia przez przeciętnego użytkownika oraz “w miarę możliwości” interoperacyjne z innymi usługami. W praktyce, aby sprostać tym wymaganiom, usługodawca będzie zmuszony stworzyć złożoną̨, inkluzywną, interoperacyjną i bezpieczną infrastrukturę, obsługującą co najmniej dwa sposoby sprawdzania wieku. Choć tak rygorystyczne podejście można uznać za zasadne w przypadku serwisów udostępniających jednoznacznie pornograficzne treści, to jego bezwzględne stosowanie względem usługodawców innych kategorii wskazuje na potencjalną nadregulację.
– Nasze przepisy, wzorem wytycznych Komisji Europejskiej, powinny być oparte na stopniowaniu środków ochrony w zależności od poziomu ryzyka zidentyfikowanego na danej platformie. Oznacza to wprowadzenie zróżnicowanych metod sprawdzania wieku, adekwatnych do skali ryzyka, jakie dana usługa może stanowić dla nieletnich użytkowników – dodaje dr Aleksandra Musielak.
Konfederacja Lewiatan