Historię zabójstwa prezydenta Abrahama Lincolna wszyscy mniej lub bardziej znamy. A może wcale nie? Serial Apple TV+ „Obława” zamienia fragmenty podręcznika w pełen żywych emocji thriller, w którym króluje Tobias Menzies.
Jeśli interesujecie się choć trochę amerykańską historią lub/i lubicie oglądać Tobiasa Menziesa we wszystkim, co kostiumowe, Apple TV+ ma coś dla was. Debiutujący dziś na platformie siedmioodcinkowy miniserial „Obława” (widziałam przedpremierowo całość) to historia polowania na zabójcę prezydenta Lincolna, które miało miejsce w kwietniu 1865 roku, po tym jak Północ wygrała wojnę secesyjną. Brzmi hermetycznie, podręcznikowo i niespecjalnie ekscytująco? A jednak warto dać serialowi szansę.
Obława – o czym jest serial historyczny Apple TV+?
Warto dać serialowi szansę, ponieważ historię, która rzeczywiście mogłaby być encyklopedycznym streszczeniem powszechnie znanych wydarzeń, zamienia we wciągający thriller spiskowy, gdzie na pierwszym planie znalazły się ludzkie emocje. Nie wielkie idee, choć na te oczywiście nie mogło zabraknąć tutaj miejsca, nie patetyczne wykłady o tym, czym jest i mogłaby być Ameryka, a jeden człowiek, wkurzony na cały świat, po tym jak zabili mu przyjaciela. Przyjaciela, który zresztą zrobił bardzo wiele, aby ów świat uczynić choć trochę lepszym miejscem dla swojego pokolenia i przyszłych.
Oparty na książce Jamesa Swansona pt. „Manhunt: The 12-Day Search for Lincoln’s Killer” serial, którzy stworzyła showrunnerka Monica Beletsky („Fargo, „Pozostawieni”), opowiada historię Edwina Stantona (Tobias Menzies, „Outlander”, „The Crown”, „Terror”, „Rzym”, „Gra o tron” itp., itd.), sekretarza wojny w gabinecie prezydenta Abrahama Lincolna, który został niemalże doprowadzony do szaleństwa przez potrzebę złapania jego zabójcy. Jasne, „Obława” to wciąż opowieść o historii, polityce i spisku, jaki stał za śmiercią jednego z najwybitniejszych przywódców w dziejach Stanów Zjednoczonych, ale przede wszystkim jednak jest to bardzo ludzka opowieść o człowieku, który nagle traci grunt pod nogami. I, znajdując się dosłownie na granicy życia i śmierci – Stanton ciężko chorował na astmę – zrobi wszystko, aby pomścić śmierć kogoś mu bliskiego.
Akcja „Obławy” rozpoczyna się 14 kwietnia 1865 roku w Waszyngtonie, kiedy to ulice toną w zwycięskich transparentach – oficjalnie to jeszcze nie koniec wojny, ale parę dni wcześniej jeden z głównych dowódców Konfederacji, gen. Robert E. Lee, poddał swoją armię – zewsząd słychać „Glory! Glory! Hallelujah!”, a pewien sławny człowiek w wysokim cylindrze postanawia spędzić spokojny wieczór z żoną w teatrze. Zaprasza też swojego sekretarza wojny i jego małżonkę, ten jednak nie ma na to ochoty i wymiguje się. Potem będzie tego żałował, przewijając w swojej głowie wydarzenia, które miały i które mogły mieć miejsce – gdyby tylko tam był – co doprowadzi go do krawędzi.
Po drugiej stronie barykady jest zabójca Lincolna, drugoligowy aktor, który postanowił zostać – we własnym mniemaniu – zbawcą świata, John Wilkes Booth (Anthony Boyle, „Władcy przestworzy”). Choć można mieć wątpliwości co do tego, czy „Obława” nie poświęca za dużo miejsca mordercy, uczłowieczając go wręcz przesadnie, jego poczynania i jego ucieczkę również ogląda się z fascynacją, tym większą, iż głos Boyle’a kojarzy się teraz z por. Crosbym z serialu o bohaterskich lotnikach. Tu mamy zupełnie inną sytuację – brytyjski aktor gra nie tyle choćby łotra, co ludzkiego padalca, podłą kreaturę ogarniętą manią wielkości i paroma innymi obsesjami. Pokazując zarówno jego, jak i cały spisek przeciwko Ameryce, którego Booth miał być tylko częścią, „Obława” wykracza poza streszczenie faktów i zmierza w kierunku historycznej fikcji.
Obława Apple TV+ to Tobias Menzies show i wiele więcej
Choć ogromna większość wydarzeń w serialu dzieje się na przestrzeni kilkunastu dni po zabójstwie prezydenta Lincolna, „Obława” często skacze po osi czasu, pokazując też krótkie sceny dziejące zarówno przed, jak i po tym wydarzeniu. Hamish Linklater („Nocna msza”), który wciela się w tragicznie zmarłego prezydenta, nie pojawia się więc tylko po to, aby zagrać zwłoki w wysokim kapeluszu. On też jest postacią z krwi i kości, choć na ekranie nie ma go za wiele – pojawia się w kilkuminutowych retrospekcjach, służących wprowadzeniu szerszego kontekstu. I choćby on nie jest tu chodzącą ikoną, to człowiek, który, owszem, ma kompas moralny nakierowany na to, by przemienić Amerykę w kraj, gdzie wszyscy naprawdę są równi – ale wciąż tylko człowiek.
„Obława”, oddając pierwszy plan emocjom towarzyszącym dramatycznemu pościgowi za mordercą Lincolna – Stanton w pewnym momencie sam wsiada na konia i jedzie na czele armii, prawie doprowadzając się do śmierci – dba o to, aby przedstawić pełen kontekst wydarzeń, począwszy od planów czynionych przez Lincolna i jego „Marsa” na czasy powojenne, a skończywszy na rzeczywistości, w której Stanton praktycznie sam walczy najpierw o sprawiedliwość dla swojego przyjaciela, a potem o jego dziedzictwo.
Okazuje się bowiem, iż kiedy Lincoln umiera, wiele osób w Waszyngtonie – na czele z wiceprezydentem Andrew Johnsonem (Glenn Morshower, „Rezydenci”), który za chwilę zostanie prezydentem i nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii USA – chciałoby pogrzebać jego wielkie plany razem z nim. Prawdziwym życiowym celem Stantona staje się więc w końcu nie tyle złapanie Bootha, ile rekonstrukcja USA – wprowadzenie zmian w prawie, które uczynią byłych niewolników prawdziwymi obywatelami. Sekretarz wojny napotyka opór ze wszystkich stron, z części ambitnych planów musi zrezygnować, a żeby uratować dzieło życia swojego szefa, znów ucieka się do skrajności. Serial raz jeszcze miksuje fakty z fikcją, zwroty akcji z prawdziwego życia wzięte następują jeden po drugim, a ogląda się to wszystko bez mała wyśmienicie.
Obława – czy warto oglądać serial Apple TV+?
Odpowiedź na pytanie, czy warto oglądać serial „Obława”, jest więc z mojej strony jednoznaczna, choć na pewno trzeba wziąć poprawkę na to, jak bardzo interesuje was amerykańska historia. jeżeli nie jesteście fanami produkcji historycznych, a na dźwięk słów „wojna secesyjna” co najwyżej ziewacie, może się okazać, iż nie jest to rozrywka dla was. Mimo wszystko polecam jednak podejść do serialu z otwartą głową, a możecie zostać nieźle zaskoczeni. Produkcja Apple TV+ wymyka się bowiem wielu schematom, świadomie stawiając na pokazywanie ludzkiej strony sytuacji, będącej tragedią ze wszech miar państwową czy też narodową. A przy tym unikając tandetnych rozwiązań.
Tobias Menzies wyśmienicie wypada jako polityk na krawędzi, kierujący się od początku do końca emocjami. „Co jeżeli Konfederacja stoi za tym zabójstwem?” – pada pytanie tuż po śmierci Lincolna. „Będę musiał rozpocząć kolejną wojnę” – oznajmia całkiem serio Stanton i w pewnym sensie rzeczywiście ją rozpoczyna, ale jego przeciwnikiem jest raczej mentalne niż geograficzne Południe, co staje się oczywiste zwłaszcza pod koniec serialu. „Obławę” warto obejrzeć chociażby dla tej kolejnej fantastycznej kostiumowej kreacji Menziesa, a w świetnej obsadzie są jeszcze m.in. Lovie Simone („Greenleaf”), Patton Oswalt („Nauki niezbyt ścisłe”), Matt Walsh („Veep”), Anne Dudek („Dr House”) czy Lili Taylor („American Crime”) – ta ostatnia w roli Mary Todd, małżonki Lincolna.
Choć „Obława” to serial historyczny, które poza te ramy nie wykracza, oglądając go, nie da się uniknąć refleksji na temat współczesnych podziałów społecznych. Scenariusz Moniki Beletsky jest zbyt inteligentnie napisany, żeby mówić takie rzeczy wprost, ale patrząc na postacie w cylindrach i gorsetach posługujące się dzisiejszym językiem i po dzisiejszemu emocjonalne, można dość do wniosku, iż równie dobrze mogłaby to być opowieść o naszych czasach. Radykałowie posługują się tą samą retoryką co półtora wieku temu, rasiści na wysokich stanowiskach jak byli, tak są, a życie w poczuciu, iż jest się gorszym sortem obywateli, to nie jakiś wyjątek od reguły. Jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało, od XIX wieku zmieniło się wszystko, a jednak nie zmieniło się nic. I to też dobry powód, aby obejrzeć, jak Tobias Menzies rusza w pogoń za mordercą Lincolna.