Obie grały w hitowym serialu Jerzego Gruzy. Jedna była jego żoną, ale to drugą naprawdę kochał

pomponik.pl 2 dni temu
Zdjęcie: Newseria Lifestyle/informacja prasowa


Tworzyli jedną z najbardziej nietypowych par w show-biznesie. Nietypowych, bo w rzeczywistości choćby nią nie byli. Prawda o relacji Tatiany Sosny-Sarno i Jerzego Gruzy wyszła na jaw dopiero po latach. Pikanterii dodawał fakt, iż w czasie, gdy nie odstępowali siebie na krok, oboje trwali w małżeństwach.


Tatiana Sosna-Sarno i Jerzy Gruza poznali się w pracy. To ich połączyło


Na pierwszy rzut oka wydawali się do siebie nie pasować. Ona miała 23 lata i dopiero co ukończyła szkołę teatralną w Warszawie, a on był niemal dwa razy starszy i uchodził w branży za kobieciarza. W tamtym czasie reżyser miał już na koncie kultowy serial z Ireną Kwiatkowską i Krzysztofem Janczarem w obsadzie, a początkująca aktorka dopiero szukała swojego miejsca.
Tatiana Sosna-Sarno i Jerzy Gruza poznali się na planie "Czterdziestolatka", za którą to produkcję odpowiadał artysta, jej natomiast przypadła w udziale rola pielęgniarki. Dziewczyna gwałtownie wzbudziła zainteresowanie scenarzysty, a iż nie miał on oporów przed spontanicznym zagajaniem do płci pięknej, to od razu złapał z nią dobry kontakt.Reklama


"Tacy normalni faceci zawsze trochę się krępują podejść do obcej kobiety i nawiązać rozmowę. Ale nie Jurek. Miał zdolność nawiązywania intensywnych relacji z kobietami. Działał na nie jak magnes. Musiała się z tym pogodzić jego żona, a potem kolejne partnerki. Wiem, bo kilka z nich znam" - mówił Andrzej Korzyński w rozmowie z magazynem "Pani".
Jerzy Gruza był trzykrotnie żonaty: najpierw z Jadwigą, z którą miał syna, a później z Natalią. Jego trzecią wybranką była Grażyna Lisiewska, znana zresztą z wcielania się w laborantkę właśnie we wspomnianym wyżej serialu. Choć filmowiec doczekał się z nią syna, Pawła, to jednak Sosna-Sarno miała na lata zamieszkać w jego sercu.


Tatiana Sosna-Sarno i Jerzy Gruza otworzyli wspólny biznes


Już w czasach kultowej serii świetnie im się współpracowało. Początkująca aktorka z uwielbieniem patrzyła na cenionego twórcę, którego podziwiała za dokonania. Pomimo dobrych relacji ich kontakt urwał się na 15 lat. Dopiero po upływie tak długiego czasu, na początku lat 90., Gruza wstąpił do lokalu otwartego przez dawną koleżankę.
"Prowadziłam pizzerię przy Alei Solidarności. W latach 90. aktorom było trudno, a trzeba było zarabiać jakieś pieniądze. To była pierwsza pizzeria w Warszawie, gdzie aktorzy pracowali jako kelnerzy" - wspominała Sosna-Sarno w rozmowie z "Vivą!".
Wtedy Gruza namówił ją, aby założyli własny biznes. Mężczyzna marzył o tym od lat, ale nie mógł znaleźć odpowiedniego wspólnika. I tak właśnie trafił na gwiazdę, która wówczas nieźle przędła finansowo. Do prowadzenia klubu "Scena", który stał się dość popularny w środowisku artystycznym, kobieta zaangażowała choćby własnego męża, dyplomatę Krzysztofa Szymańskiego.


Dopiero po latach wydało się nt. Sosny-Sarno i Gruzy. Wszyscy myśleli co innego


Własny status cywilny nie przeszkadzał jej jednak w budowaniu bliskiej więzi z o wiele starszym Jerzym.
"Potrafił być bardzo miły i czuły. Serce mi topniało, kiedy głaskał mnie po twarzy albo ściskał za rękę" - wyjawiła w tej samej rozmowie. Ona jednak nie chciała ingerować w jego osobiste sprawy, a tym bardziej być ich główną bohaterką.
"Jurek miał różne swoje miłości, które mnie w ogóle nie interesowały. Czasem pytał, czy nie jestem zazdrosna. I nie wierzył, iż nie jestem. A ja naprawdę cieszyłam się, iż jest szczęśliwy. A jak był nieszczęśliwy, przeżywałam to na równi z nim. Pamiętam takie rozstanie z dziewczyną o wiele lat młodszą. Kiedy go zostawiła w 2004 r., bardzo cierpiał. Ja przyjechałam wtedy z Australii i znalazłam go w okropnym dołku. Powiedział wtedy do mnie: 'Mam prośbę, żebyś to ty mnie pochowała'. I od tego czasu zaczęłam się nim opiekować tak naprawdę" - tłumaczyła.
Choć Gruza formalnie był żonaty, to z Tatianą spędzał najwięcej czasu. O wyjątkowości ich relacji świadczy pewnego rodzaju nieuchwytność, niedefiniowalność. Po prostu potrzebowali siebie nawzajem i było im ze sobą dobrze.
"W sposób pośredni mówił: 'Dziękuję ci za to, co dla mnie robisz'. Potrafił być bardzo miły, a jednocześnie był twardym facetem. Na pewno wiele go kosztowało, iż potrzebuje pomocy w codziennym życiu. Nie było między nami jakiejś namiętności, tylko taka dojrzała przyjaźń. Chodziliśmy razem do teatru, wyjeżdżaliśmy na wakacje w Polsce i za granicą. adekwatnie staliśmy się nierozłączni. Umiał dowartościować mnie jako kobietę, ale i jako człowieka" - zdradziła w wywiadzie dla "Vivy!".


Sosna-Sarno opiekowała się nim do końca


Świadomość, iż jest mu niezbędna i iż traktuje ją jak partnerkę życiową, była dla Sosny-Sarno niezwykle ważna i podnosząca na duchu. Cały swój czas poświęcała tylko jemu. Po rozwodzie z mężem, z którym miała syna i córkę, nie weszła już w żaden związek, bo całkowicie poświęciła się trwaniu przy Gruzie.
Pod koniec życia reżyser zaproponował jej wprowadzenie się do siebie, ale ta odmówiła. Obchodząca dzisiaj okrągłe 70. urodziny aktorka twierdzi, iż gdyby mężczyzna się jej oświadczył, bez wahania powiedziałaby "tak". Jako wierna przyjaciółka trwała przy nim do końca. Jerzy Gruza zmarł 16 lutego 2020 r. w domu seniora pod Warszawą. Miał 87 lat.
Zobacz też:
Idź do oryginalnego materiału