Obcy: Romulus – prawo inżyniera Mamonia działa [RECENZJA]

panodkultury.com.pl 1 miesiąc temu
Read Time:3 Minute, 5 Second

„Obcy: Romulus” to udany powrót z obczyzny Ridleya Scotta? Bez plumkania na kosmicznej fujarce, ewolucyjnego bicia piany i galaktycznej filozofii. Ten Obcy to sami swoi, ale…

Kosmiczna kolonia górnicza Weyland−Yutani to piekło. Choroby, przeludnienie, przemoc, brak słońca i czystego powietrza. Haruj aż padniesz. Do tego korporacyjny urzędas może jednym kliknięciem skasować ci kilka lat życia. Grupa nastolatków wpada na pomysł jak się z tego zadupia wyrwać. Wystarczy wykonać pewne zadanie na opuszczonej stacji kosmicznej, która ulegnie zniszczeniu za kilka godzin. Oczywiście nie zastanawiają się dlaczego mieszkańcy stacji zniknęli i co ją zdemolowało.

Obcy: Romulus – panie Alvarez, daj pan pozwiedzać!

Tak jak w najlepszych częściach „Obcego”, miejsce akcji jest jednym z głównych antagonistów filmu. Opuszczona stacja to klaustrofobiczne i duszne miejsce, obskurne, brudne, wilgotne. W ciasnych pomieszczeniach roi się od technologicznego gruzu, przycisków i wihajstrów. Terkoczą retrofuturystyczne komputery rodem z filmu „Obcy: ósmy pasażer Nostromo”, rzęzi rozsypująca się maszyneria. Mnóstwo jest zakamarków w których może czaić się śmierć. Wszystko jest namacalne, chociaż strach czegokolwiek dotknąć. Film zdecydowanie powinien być dłuższy i częściej zwalniać, by dać nam nacieszyć się tym strasznym miejscem.

„Obcy: Romulus” rozgrywa się między „Ósmym pasażerem Nostronomo” i „Decydującym starciem”. Nie brakuje więc easter eggów i cytatów z alienowej klasyki. Reżyser Fede Alvarez („Martwe zło„, „Nie oddychaj„) złożył „Romulusem” hołd kultowej trylogii, chociaż momentami chyba nie mógł się zdecydować, czy jego film ma być bardziej „jedynką” czy „dwójką”. Nowy Obcy nie jest jednak tylko żerowaniem na nostalgii. Bardzo stabilnie stoi na własnych nogach.

Najważniejsze, iż znów najstraszniejsze jest to czego nie widzimy. Efekty dźwiękowe oraz gra świateł i cieni sugerują obecność kosmicznych maszkar. Wiemy, iż lada moment rozpocznie się rzeź. Czujemy zaszczucie, bezradność i paraliżujący strach rodem z gry „Alien: Isolation”, który nie pozwala choćby drgnąć.

CZYTAJ WIĘCEJ: Obcy – ósmy pasażer Nostromo – ciekawostki o filmie. „Odmówiła depilacji”

Znajomy Obcy. Inżynier Mamoń się nie mylił

Jak prezentują się kosmiczne potwory? Cyfrowe ksenomorfy, mimo rozwoju efektów komputerowych, od lat nie są w stanie dorównać bestii z „Ósmego pasasera Nostromo”, której np. ścięgna w szczękach zrobiono z prezerwatyw. Nowe horrory to coraz częściej cyfrowe p*rno, w którym od razu ściąga się gacie i pokazuje wszystko. Na szczęście w „Romulusie” zachowano romantycznego ducha starego kina grozy, w którym ważna była gra wstępna i to czego nie widać.

Efekty praktyczne wygrały z CGI i green screenami. Ksenomorfy są przerażające, ociekające wydzielinami i wkur***e aż strach. Facehuggery sprawiają, iż żołądek wykręca się na lewą stronę. Facehuggery dawno nie były tak zdeterminowane, by złożyć embriony w ludzkim ciele.

Alien: Romulus

Co najważniejsze, „Obcy” znowu jest survival horrorem trzymającym za gardło, ponieważ ma STAWKĘ. Wreszcie jest komu kibicować. Relacja głównej bohaterki i androida sprawia, iż trzymamy kciuki, by ocalelili z krwawej łaźni. Łatwo nie będzie, bo kosmiczne drapieżniki to nie jedyni przeciwnicy na stacji kosmicznej.

Wiadomo, iż Cailee Spaeny nie dorówna legendarnej Ripley. Poziom charyzmy ma raczej zbliżony do Millie Bobby Brown. Jest jednak wiarygodna w swoim strachu i walce z samą sobą, gdy podejmuje kolejne trudne decyzje. Natomiast syntetyk Andy ze swoimi dwoma wcieleniami, wydający się dotknięty spektrum autyzmu, jest o niebo bardziej intrygujący niż flecista David (Michael Fassbender) z „Prometeusza” i „Przymierza”.

Obcy: Romulus

Oczywiście w „Romulusie” znajdziemy multum głupotek, skrótów i „cudownych” zbiegów okoliczności. Fede Alvarez momentami wyraźnie boi się wcisnąć hamulec i dać widzowi złapać oddech. Nie jest to również arcydzieło ani najlepsza odsłona franczyzy. I co z tego? „Obcy: Romulus” to film, który po prostu wciąga bez reszty. Intensywna, mięsista i skondensowana rozrywka konsumowana na skraju fotela.

Twórcy wyciągnęli wnioski z sukcesu „Prey”? Aby nakręcić dobry film o ksenomorfie wystarczy po prostu nie kombinować. Najbardziej lubimy przecież te melodie, które dobrze znamy.

Idź do oryginalnego materiału