Sylwia Wysocka zawsze z wielkim sentymentem mówi o Mariuszu Trelińskim, wybitnym reżyserze, z którym przed laty planowała założyć rodzinę.
Aktorka nie kryje, iż choć była w nim do szaleństwa zakochana, nie dawała jej spokoju myśl, iż gdy pozwoli mu, by zamknął ją w domu, nie spełnią się jej marzenia o karierze. Po pięciu wspólnych latach zostawiła go na lodzie.
Poznali się na studiach
Sylwia Wysocka była na drugim roku studiów łódzkiej filmówki, gdy straciła głowę dla studiującego na tej samej uczelni reżyserię Mariusza Trelińskiego. Przyszła aktorka świata nie widziała poza przystojnym chłopakiem, któremu wróżono wielką karierę, odrzuciła choćby zaloty samego Bogusława Lindy, żeby nie robić przykrości Trelińskiemu.Reklama
Sylwia i Mariusz byli nierozłączni. Kiedy aktorka miała przygotować na zajęcia jakąś scenkę, ukochany reżyserował ją, co nie zawsze podobało się profesorom z wydziału aktorskiego. Treliński już wtedy słynął z oryginalnych pomysłów i wizjonerskiego spojrzenia na teatr.
Byli parą przez pięć lat. Wszyscy wiedzieli, iż planują wspólną przyszłość i spodziewali się, iż gdy tylko zaczną pracować w swoich zawodach, staną na ślubnym kobiercu.
Sylwia Wysocka i Mariusz Treliński chcieli spędzić razem całe życie
Dla obojga był to pierwszy poważny związek i szczerze wierzyli, iż będą razem na zawsze. Żeby zarobić na wspólne życie, podczas wakacji wyjeżdżali na "saksy" do Szwecji. Pieniędzy wystarczyło na kupno maleńkiej kawalerki. Jak pisał po latach "Dobry Tydzień" powołując się na relacje znajomych aktorki:
"To była bardzo trudne uczucie, pełne namiętności i pasji, ale też zaborcze i burzliwe".
Wysocka gwałtownie przekonała się, iż mają z Trelińskim różne wizje wspólnej przyszłości. Reżyser cały swój czas poświęcał pracy nad kolejnymi spektaklami i filmami. Odnosił sukces za sukcesem, a codzienne sprawy zrzucał na barki ukochanej, nie bacząc na jej zawodowe ambicje.
Wysocka bardzo przeżyła fakt, iż krytycy nie pozostawili suchej nitki na debiutanckim filmie Trelińskiego "Zad wielkiego wieloryba", w którym zagrała główną rolę kobiecą. Porażka ich pierwszego wspólnego przedsięwzięcia artystycznego okazała się początkiem końca ich związku.
Mariusz Treliński chciał z ukochanej zrobić gosposię
Treliński, zawiedziony porażką, uznał, iż widocznie Wysocka nie ma zadatków na gwiazdę, więc tym bardziej powinna skupić się na prowadzeniu domu. Ale ona nie chciała być jedynie gosposią świetnie zapowiadającego się reżysera.
Gdy przyjęła rolę w serialu "W labiryncie", Treliński nie mógł jej wybaczyć, iż wybrała karierę zamiast niego. Zdecydowali wtedy, iż każde pójdzie własną drogą. niedługo potem Sylwia Wysocka spotkała mężczyznę, któremu urodziła syna i przez którego, jak się okazało dopiero kilka lat temu, sporo wycierpiała.
Mariusz Treliński, po rozstaniu z aktorką, rzucił się w wir pracy. Pozostał wierny swoim młodzieńczym ideałom i w końcu dostał od życia to, czego pragnął. Dziś jest światowej sławy reżyserem teatralnym, pierwszym Polakiem, który dostąpił zaszczytu otwarcia sezonu w nowojorskiej Metropolitan Opera.
Ożenił się z aktorką Moniką Donner, ale ich małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Przez kilka lat spotykał się z modelką Olą Chaberek, głośno było również o jego związku z Edytą Herbuś. Dziś idzie przez życie u boku swej nowej muzy, śpiewaczki operowej, Marii Stasiak.
Źródła:
1. Materiały własne AIM2.
2. Artykuł "Niezwykłe koleje miłości: Nie odnaleźli wspólnej drogi", "Dobry Tydzień" (kwiecień 2023)