Historię projektu Malova i powstawania płyty „Estrado” śledzę od samego początku. Jeszcze we wstępnych etapach miałem możliwość posłuchać wersji demo niektórych utworów, jednak dopiero po zestawieniu ich ze sobą mogę w pełni docenić kunszt, zaangażowanie i talent muzyków pracujących nad tym dziełem.
W opisie projektu widnieje stwierdzenie, iż (tu cytat): Malovana to zespół w muzycznej odsłonie inspirowany dziełami sztuki malarskiej, grafików koncepcyjnych, projektantów. I to jest prawda, którą możemy usłyszeć w tekstach, ale musimy być bardzo uważnym słuchaczem, bo każde wypowiedziane na tej płycie słowo ma znaczenie. Muzycznie dostajemy przekrój przez wiele gatunków, co wydawać się może nieco ryzykownym zabiegiem, ale tu sprawdza się doskonale, za sprawą stworzonego przez zespół klimatu, który doskonale spaja ze sobą wszystkie siedemnaście kompozycji. Muzycznie mamy tu elementy rocka, gothic metalu, folku, a choćby małą domieszkę rapu. Męskie głosy Marcela Różanki i Jacka Przydrygi są bardzo mocne, ale panie nie ustępują tu na krok. Magda Meisel i Agnieszka Bieńkowska to doskonały przykład wokalistek, które udowadniają, iż są w stanie sprawdzić się „w boju” w każdych warunkach.
Wydaje mi się, iż można śmiało powiedzieć, iż oprócz podróży po dziełach wizualnych, mamy tu podróż po scenie muzycznej, a sami artyści czerpali wzorce od tych najlepszych, w dodatku podając zdobyte doświadczenie we wcale nie gorszym opakowaniu. Osobiście bardzo podoba mi się duch 2plus1 i Maanamu.
Dla kogo jest płyta „Estrado”? Na pewno dla świadomego słuchacza, ale także dla kogoś, kto jest otwarty na przenikanie się muzycznych styli. Album typowo estradowy, który doskonale sprawdzi się podczas koncertów, a w domowym zaciszu polecam jednak słuchać go głośno, bo nie jest to „coś” co będzie jedynie tłem lub wypełniaczem dla innych zajęć.












