„Nie chodzi o to, iż Nowy Rok został zrujnowany. Bardziej boli mnie to, iż zrujnowane zostało moje życie” — mówi nasza czytelniczka Magdalena z Łodzi. To, co miało być radosnym świętowaniem w gronie znajomych, zamieniło się w osobistą tragedię. Wszystko zaczęło się na firmowej wigilii…
Zniknięcie między toastami
30 grudnia odbywała się wigilia firmowa w moim zakładzie pracy. Od lat zabierałam ze sobą męża — Marcina. Takie wspólne wyjścia wzmacniają relację, przynajmniej tak mi się wydawało. Ten wieczór jednak przebiegł zupełnie inaczej.
Na początku wszystko wyglądało dobrze: brałam udział w konkursach, żartowałam z koleżankami, śmiałam się. Gdy wróciłam do naszego stolika, zorientowałam się, iż Marcin zniknął. Bez słowa, bez sygnału. Po prostu go nie było.
Na zewnątrz — on i ona
Zaczęłam go szukać. Pytałam znajomych, wyszłam choćby przed budynek. I wtedy ich zobaczyłam. Marcin stał z moją szefową — Katarzyną. Rozmawiali cicho, byli bardzo blisko siebie. A potem mój mąż objął ją i coś szeptał jej do ucha.
Nie zrobiłam sceny. Nie powiedziałam nic. Po prostu wróciłam do środka, zabrałam rzeczy i pojechałam do domu. Marcin wrócił dopiero po kilku godzinach — pijany, zupełnie nieświadomy, iż nie wrócił ze mną.
Rano przyszła prawda
Następnego dnia odbyliśmy rozmowę. Marcin przyznał się do wszystkiego. Jego relacja z Katarzyną trwała od ponad roku. „To się stało przypadkiem, często przychodziłem po ciebie do pracy, a ona była… po prostu inna” — tłumaczył. „Znalazłem w niej bratnią duszę” — dodał, jakby to miało cokolwiek wyjaśniać.
Byłam w szoku. Nie chodziło już o samą zdradę, ale o to, iż przez rok żyłam w iluzji. Wierzyłam, iż wszystko między nami jest w porządku.
Decyzja i konsekwencje
Dałam mu czas do wieczora, by się wyprowadził. Pozew o rozwód złożę sama. Po kilku godzinach w mieszkaniu nie było po nim śladu. Domyślam się, iż pojechał prosto do niej. Zostałam sama, z bałaganem, zdjęciami z wakacji i masą pytań bez odpowiedzi.
„Czemu to zrobił?”, „Czy byłam zbyt wymagająca?”, „Czy zbyt mało go doceniałam?”. A może po prostu szukał czegoś nowego — kosztem stabilności i zaufania.
Praca już nie była taka sama
Po Nowym Roku wróciłam do pracy. Katarzyna wezwała mnie do swojego biura i zasugerowała, żebym wzięła urlop. Ale ja powiedziałam wprost, iż odchodzę. Chciała mnie zatrzymać — byłam jednym z lepszych pracowników. Ale to było żenujące. Widziałam jej zakłopotanie. Może i miała wyrzuty sumienia. Ale dla mnie nie było już odwrotu.
Co dalej?
Nie mam męża. Nie mam pracy. Nie mam planu. Mam za to ogromną pustkę i milion myśli, które nie dają mi zasnąć. Mówią, iż jaki Sylwester, taki cały rok. jeżeli to prawda, nie wiem, jak mam go przeżyć.
Jaka z tego lekcja?
Zdrada boli. Ale jeszcze bardziej boli to, iż człowiek, którego kochasz, miesiącami cię okłamuje. Gdyby Marcin powiedział prawdę wcześniej, może byłoby mi łatwiej. A może po prostu zasługuję na życie bez kłamstw?
A Ty? Co byś zrobiła na miejscu Magdaleny? Czy odeszłabyś bez słowa? A może spróbowałabyś ratować związek? Napisz, jeżeli znasz podobną historię.