Nowy gigantyczny kryzys na horyzoncie. Może dotknąć miliony Polaków

warszawawpigulce.pl 5 godzin temu

Bezprecedensowe załamanie na światowych giełdach, które miało miejsce 7 kwietnia 2025 roku, może być jedynie przedsmakiem znacznie głębszego kryzysu ekonomicznego. Dramatyczne spadki notowań, które zmusiły Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie do tymczasowego zawieszenia handlu, to czerwona lampka ostrzegawcza dla polskiej gospodarki. jeżeli obecne napięcia handlowe między Stanami Zjednoczonymi a największymi partnerami handlowymi eskalują, skutki mogą być odczuwalne dla milionów polskich gospodarstw domowych.

Fot. Warszawa w Pigułce

Nowe 20-procentowe cła wprowadzone przez administrację prezydenta Donalda Trumpa stanowią fundamentalne zagrożenie dla modelu gospodarczego, na którym opiera się współczesna wymiana międzynarodowa. Polska, jako kraj z gospodarką silnie zorientowaną na eksport i mocno zintegrowany z łańcuchami dostaw Unii Europejskiej, znajduje się na linii ognia potencjalnej wojny handlowej.

Szczególnie narażone są polskie firmy z sektora motoryzacyjnego, elektronicznego oraz przemysłu maszynowego, które bezpośrednio lub pośrednio eksportują swoje produkty na rynek amerykański. Ograniczenie dostępu do tego rynku poprzez wysokie cła może doprowadzić do spadku zamówień, redukcji produkcji, a w konsekwencji – do zwolnień pracowników i wzrostu bezrobocia.

Historyczne doświadczenia pokazują, iż załamania na rynkach finansowych często poprzedzają głębsze kryzysy gospodarcze. Kiedy w 2008 roku światowe giełdy zaczęły gwałtownie tracić na wartości, początkowo wielu analityków bagatelizowało te sygnały, uznając je za przejściowe turbulencje. Tymczasem był to początek największego kryzysu gospodarczego od czasów Wielkiej Depresji, który dotknął gospodarki na całym świecie, w tym także Polskę.

Obecna sytuacja wykazuje niepokojące podobieństwa do tamtych wydarzeń. Jednak tym razem czynnikiem zapalnym nie są problemy sektora finansowego, ale ryzyko globalnej wojny handlowej. W gospodarce tak ściśle powiązanej międzynarodowymi zależnościami, rozerwanie łańcuchów dostaw i wprowadzenie barier handlowych może wywołać efekt domina, który ostatecznie dotknie każdego sektora gospodarki.

Dla przeciętnego Polaka konsekwencje takiego kryzysu mogłyby być wielowymiarowe. W pierwszej kolejności należałoby się spodziewać wzrostu cen produktów importowanych z USA, które zostałyby objęte ewentualnymi europejskimi cłami odwetowymi. Równolegle mogłoby dojść do redukcji zatrudnienia w firmach eksportujących, co przełożyłoby się na wzrost stopy bezrobocia i osłabienie pozycji negocjacyjnej pracowników na rynku pracy.

W dalszej perspektywie kryzys mógłby doprowadzić do zahamowania wzrostu gospodarczego, a choćby recesji, co odbiłoby się na budżecie państwa i mogłoby skutkować ograniczeniem wydatków socjalnych. Taki scenariusz szczególnie dotkliwie odczuliby najsłabsi ekonomicznie obywatele – emeryci, rodziny wielodzietne oraz osoby o niskich dochodach.

Również sektor bankowy nie pozostałby odporny na skutki globalnego kryzysu. Pogorszenie sytuacji finansowej firm i gospodarstw domowych mogłoby prowadzić do wzrostu liczby niespłacanych kredytów, co z kolei osłabiłoby kondycję banków i mogło skutkować zaostrzeniem polityki kredytowej. W efekcie dostęp do finansowania zarówno dla firm, jak i osób prywatnych stałby się trudniejszy i droższy.

Rynek nieruchomości, który w ostatnich latach przeżywał boom cenowy, również mógłby zostać dotknięty skutkami kryzysu. Ograniczenie dostępności kredytów hipotecznych w połączeniu ze spadkiem realnych dochodów gospodarstw domowych mogłoby doprowadzić do ochłodzenia popytu, a w konsekwencji – do korekty cen mieszkań. Choć z jednej strony oznaczałoby to większą dostępność mieszkań dla młodych osób, z drugiej – mogłoby zagrozić stabilności finansowej osób, które zaciągnęły kredyty hipoteczne przy wysokich cenach nieruchomości.

Szczególnie niepokojący jest fakt, iż obecny kryzys nadchodzi w momencie, gdy polska gospodarka mierzy się już z wieloma wyzwaniami strukturalnymi – od starzejącego się społeczeństwa, przez transformację energetyczną, po rosnące koszty obsługi zadłużenia publicznego. W takich warunkach absorpcja zewnętrznego szoku ekonomicznego będzie znacznie trudniejsza niż w okresach prosperity.

Co gorsza, narzędzia antykryzysowe, którymi dysponują polskie władze, są istotnie ograniczone w porównaniu z 2008 rokiem. Poziom długu publicznego jest znacznie wyższy, co ogranicza możliwości stymulacji fiskalnej gospodarki. Jednocześnie inflacja pozostaje powyżej celu NBP, co komplikuje ewentualne luzowanie polityki pieniężnej. W rezultacie zdolność polskiej gospodarki do amortyzacji zewnętrznych szoków jest w tej chwili mniejsza.

Natomiast jedno jest pewne – jeżeli obecne załamanie na giełdach przekształci się w pełnowymiarowy kryzys gospodarczy, jego skutki odczuje większość Polaków, niezależnie od statusu majątkowego czy wykonywanego zawodu. Różnica będzie jedynie w skali tych konsekwencji oraz zdolności poszczególnych grup społecznych do ich absorpcji.

Najbliższe tygodnie pokażą, czy światowym liderom uda się znaleźć dyplomatyczne rozwiązanie narastającego konfliktu handlowego, czy też świat wkroczy na drogę protekcjonizmu gospodarczego, która historycznie prowadziła do długotrwałych kryzysów i spadku dobrobytu.

Tymczasem przeciętny Polak powinien przygotować się na możliwe zawirowania gospodarcze – dywersyfikując swoje oszczędności, unikając nadmiernego zadłużenia oraz rozważnie podchodząc do decyzji o dużych wydatkach czy zmianie pracy. W niepewnych czasach ostrożność i finansowa dyscyplina mogą okazać się najlepszą strategią przetrwania.

Obecne wydarzenia na światowych giełdach to dzwonek alarmowy dla polskiej gospodarki – sygnał, iż globalne zawirowania mogą gwałtownie i boleśnie wpłynąć na codzienne życie milionów Polaków. Zarówno decydenci, jak i zwykli obywatele powinni poważnie potraktować te ostrzeżenia i przygotować się na możliwe scenariusze kryzysowe.

Idź do oryginalnego materiału