Nowość Netflixa, której nie możecie przegapić! Ten dokument ogląda się jak trzymający w napięciu thriller

glamour.pl 2 godzin temu

W tym artykule:

1. „Skradzione diamenty: Skok stulecia” – fabuła, obsada i twórcy
2. „Skradzione diamenty: Skok stulecia” – recenzja
3. „Skradzione diamenty: Skok stulecia” – gdzie obejrzeć?

To nie jest zwykła rekonstrukcja zdarzeń – twórcy zaprosili do udziału w filmie nie tylko śledczych, którzy prowadzili sprawę, ale także… człowieka, który był mózgiem całej operacji. Efekt? Historia, którą ogląda się z zapartym tchem.

„Skradzione diamenty: Skok stulecia” – fabuła, obsada i twórcy

„Skradzione diamenty: Skok stulecia” to najnowszy dokument Netflixa od wytwórni RAW („Amerykański koszmar”, „Oszust z Tindera”, „Odwal się od kotów”), który już w dniu premiery znalazł się w „topce” najpopularniejszych produkcji na platformie.

Opowiada o przekraczającej wszelkie granice przyzwoitości kradzieży cennych klejnotów, która przyćmiła swoją skalą wszystkie inne napady. Po raz pierwszy antwerpscy detektywi, którzy pracowali nad sprawą, oraz rzekomy mózg całej przestępczej operacji wspólnie opowiadają, co naprawdę się stało, i zdradzają nieznane fakty o „skoku stulecia”.

O poranku 17 lutego 2003 roku policjanci z lokalnej grupy ds. diamentów zostali wezwani w związku z nocnym napadem na położony w samym centrum Antwerpii skarbiec, który uchodził za niemożliwy do sforsowania. Szacowana wartość skradzionych diamentów to od 100 do 500 milionów dolarów. Łupu nigdy nie odzyskano. Za kradzież odpowiadał przebiegły gang włoskich złodziei klejnotów z tzw. szkoły turyńskiej. Teraz, po ponad 20 latach, świat wreszcie się dowie, jak to wszystko się odbyło.

Film według własnego scenariusza wyreżyserował Mark Lewis („Odwal się od kotów”, „Dziewczyna z Watykanu”) z wytwórni RAW. Dokument jest oparty na książce „Flawless”, którą napisali Scott Andrew Selby i Greg Campbell. W produkcji wypowiadają się Agim De Bruycker, były dowódca belgijskiej policji federalnej ds. diamentów, detektyw Patrick Peys oraz Leonardo Notarbartolo – jeden z członków gangu, który brał udział w skoku.

„Skradzione diamenty: Skok stulecia” – recenzja

Netflix po raz kolejny sięga po sprawę, która brzmi jak gotowy scenariusz hollywoodzkiego thrillera. Dokument „Skradzione diamenty: Skok stulecia”, wyprodukowany przez wytwórnię RAW (odpowiedzialną za takie hity jak „Oszust z Tindera” czy „Odwal się od kotów”) bierze na warsztat legendarny napad na antwerpski skarbiec z 2003 roku. To właśnie wtedy gang włoskich złodziei klejnotów, znany jako „szkoła turyńska”, dokonał kradzieży diamentów wartej setki milionów dolarów.

Film wyróżnia się tym, iż po raz pierwszy w jednym dokumencie spotykają się obie strony: antwerpscy detektywi, którzy prowadzili śledztwo, oraz domniemany mózg całej operacji. To czyni opowieść wyjątkowo pełną, bo obok rekonstrukcji zdarzeń otrzymujemy też niepublikowane wcześniej fakty i osobiste refleksje uczestników.

Reżyser Mark Lewis nadaje narracji rytm przypominający film sensacyjny. Oglądając, można zapomnieć, iż to dokument. Uwagę przyciąga nie tylko sama historia skoku (niemal niewiarygodnie sprytnego i perfekcyjnie zaplanowanego), ale także aura tajemnicy wokół łupu, którego do dziś nigdy nie odzyskano. Na plus również świetny montaż, dramaturgię i balans pomiędzy wywiadami a inscenizacjami. Produkcja wciąga od pierwszej minuty, a świadomość, iż wydarzenia naprawdę miały miejsce, sprawia, iż ogląda się ją z gęsią skórką.

„Skradzione diamenty: Skok stulecia” – gdzie obejrzeć?

Dokument jest dostępny wyłącznie na Netflixie.

Idź do oryginalnego materiału