Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku, gdy wracała do domu z imprezy w Trójmieście. Od tamtej pory sprawa ta wzbudza skrajne emocje w obserwatorach, zważając na fakt, iż do dzisiaj nie poznaliśmy prawdy na temat losu 19-latki. Temat jej zaginięcia wielokrotnie był poruszany w programach telewizyjnych, podcastach, jak i książkach. W najnowszej publikacji o Iwonie - "Zaginiona Iwona Wieczorek. Koniec kłamstw" mogliśmy poznać nieznane dotąd szczegóły feralnej lipcowej nocy. W książce głos zabrał m.in. Paweł P., który miał tego wieczoru imprezować z Wieczorek.
REKLAMA
Zobacz wideo Nagranie z monitoringu dot. sprawy Iwony Wieczorek. Ostatnie chwile przed zaginięciem
Iwona Wieczorek zaginęła lipcowej nocy w 2010 roku. Paweł P. wyjaśnił, co działo się w klubie
Paweł P., Marek oraz Adrian byli mężczyznami, którzy w lipcową noc wybrali się wraz z Iwoną oraz jej koleżanką Adrią do klubu w Sopocie. Znajomy zaginionej wyjaśnił na stronach książki, iż w pewnym momencie imprezy Wieczorek zniknęła mu z widzenia. "Marek na jakiś czas wyszedł, do jakiejś znajomej w innym klubie. Potem coś się wydarzyło i Iwona też wyszła z klubu. Jak Marek wrócił, to przyprowadził Iwonę. (...) Wydawało mi się, iż nie było jej tylko kilka minut. Nie wiem, gdzie była w tym czasie" - wyjaśnił Paweł P., rozmawiając z autorami książki - Martą Bilską i Mikołajem Podolskim.
Jak się okazało, Wieczorek miała wrócić na imprezę ze zmienionym humorem. "Chciała iść do domu. Nie użyłbym stwierdzenia, iż była 'wściekła', jeżeli już to 'zła', ale nie wiedzieliśmy na co. (...) To nie wyglądało tak, jakby gniewała się na nas. Nie mieliśmy się choćby o co pokłócić. Może nie bawiła się za dobrze" - opowiedziała po latach Paweł P. Choć grupa zachęcała Iwonę, by zostali w klubie, ostatecznie przystanęli na jej prośbę i zdecydowali, iż wrócą do domu. Mężczyzna miał po chwili ponownie stracić Wieczorek z oczu. Odnalazł ją jednak pod wejściem do klubu.
To wtedy Paweł P. widział Iwonę Wieczorek po raz ostatni. "Była trochę jak rozwydrzony dzieciak"
Gdy Paweł P. wyszedł z klubu udało mu się znaleźć Iwonę. Chwilę później zobaczył ją już po raz ostatni. "Siedziała już na zewnątrz, na jednym z plastikowych krzesełek kawiarni. (...) Podszedłem do niej i powiedziałem, iż jedziemy do domu. Iwona wstała z krzesełka i powiedziała, iż nie jedzie. Była trochę jak rozwydrzony dzieciak. Złapałem ją wtedy za rękę, bo chciałem, żeby pojechała z nami. Ale zaczęła krzyczeć, iż nie jedzie. Wtedy ludzie zaczęli na nas patrzeć, więc ją puściłem. I ona poszła na dół Monciaka, w kierunku morza. Szła szybko. Wtedy widziałem ją po raz ostatni" - zdradził na stronach książki mężczyzna.