Nowe Horyzonty 2025. Recenzujemy hity festiwalu "Left-Handed Girl" i "Zmartwychwstanie"

filmweb.pl 2 dni temu
Zdjęcie: plakat


Choć rozgrywającej się w Tajpej "Left-Handed Girl" i chińskiego "Zmartwychwstania" nie dzieli aż tak wiele pod względem geograficznym, filmy Shih-Ching Tsou i Bi Gana reprezentują dwa bieguny programu festiwalu Nowe Horyzonty. "Left-Handed Girl" to opowieść o trzech kobietach na łasce tajwańskiej metropolii utrzymana w duchu kina Seana Bakera, "Zmartwychwstanie" to zaś enigmatyczna epopeja, która zabiera nas w podróż przez historię X muzy. Oba jednak warto obejrzeć. Filmy recenzują Jakub Popielecki i Maciej Satora.

Recenzja filmu "Left-Handed Girl", reż. Shih-Ching Tsou


Taipei Project
autor: Jakub Popielecki

Jeśli "Left-Handed Girl" można nazwać symfonią miejską, to jest to zupełnie inna wizja stolicy Tajwanu niż ta, jaką znamy choćby z filmografii Tsaia Ming-Lianga, kinowego poety tajwańskiej metropolii. Tajpej twórcy "Goodbye, Dragon Inn" czy "Dziury" przypomina wyludniony labirynt klatek schodowych i tuneli: włóczęga jego korytarzami to coś na kształt melancholijnej medytacji. Wizja Tsou nie mogłaby być bardziej inna. Jej Tajpej to krzykliwy moloch oglądany z perspektywy pędzącego ulicami skutera, pulsujący kolorami i dźwiękami, filmowany z ręki iPhone’em – jak niegdyś "Mandarynka" Bakera. Przesycone, przepalone zdjęcia zdają się rejestrować "za duży blask" świateł wielkiego miasta, a montaż dodatkowo separuje matkę i córki, przeskakując między toczącymi się równolegle wątkami. Na wdzięczny symbol przebodźcowującej aglomeracji wyrasta zadaszony nocny targ, gdzie toczy się duża część akcji: kraina fastfoodu, betelu i bibelotów – od fluorescencyjnych bransoletek po supergąbki w okazyjnej cenie. To tutaj swój kramik z jedzeniem otwiera Shu-Fen, rozpoczynając nierówny bój z realiami kapitalizmu.

Tym samym z "Left-Handed Girl" wyłania się opowieść o kosztach kulturowej transformacji tajwańskiego społeczeństwa, o cenie przemysłowego turboprzyspieszenia. Na przykładzie kilku pokoleń jednej rodziny Tsou pokazuje kolejne szczeble inicjacji w kapitalizm: babcia dorabia sobie na przemycie, matka tonie w długach, a córka porzuca szkołę i handluje używkami. choćby najmłodsza I-Jing wyrusza dzielnie do lokalnego lombardu, by spróbować wesprzeć domowy budżet. Ten postmodernistyczny kierat komplikuje dodatkowo kulturowy bagaż przednowoczesnego tradycjonalizmu: patriarchowie z ich wychowawczymi przesądami, faworyzowani przez rodziców synowie, szefowie wykorzystujący swoje pracownice.

Reżyserska metoda Tsou polega na wrzuceniu nas w ten miejski wir razem z bohaterkami. Z chaosu szarpanego rytmu i pokawałkowanej struktury z czasem wyłania się jednak misterne studium charakterów. Reżyserka rozsiewa fabularne okruszki mimochodem, nawlekając na nitkę scenariusza kolejne dygresje i stopniowo budując masę krytyczną. Efekt prowadzi do eksplozji w kulminacyjnej, iście Cassavete’owskiej scenie rodzinnej konfrontacji: tyleż wiarygodnej, co niewygodnej.

Całą recenzję filmu "Left-Handed Girl" można przeczytać na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ.


Recenzja filmu "Zmartwychwstanie" reż. Gan Bi


Umarł film, niech żyje film
autor: Maciej Satora

W swoim nowym projekcie Bi Gan kreśli bowiem dystopijny obraz przyszłości, w której ludzkość osiągnęła nieśmiertelność kosztem zatraconej umiejętności śnienia (sen po lynchowsku jest tu wielką metaforą samego kina). Ci, którzy chcąc żyć skończenie, ale w pełni, sprzeciwili się temu smutnemu losowi, nazywani są "Fantasmerami". Snute przez nich podróże przez filmowe sny są groźne dla bezsennej rzeczywistości, wywołując chaos w historii i chronologii przepływu czasu. Z tego względu tropieni są przez "The Others Ones", "Tych Drugich", jedyne istoty zdolne do odróżnienia snów od jawy. Ich wyłącznym zadaniem jest wybudzić pozostałych, zbłąkanych Fantasmerów dla zachowania ciągłości czasu utrzymującej porządek świata w ryzach.

Fantasmerzy kilka mają z antysystemowych łotrzyków dążących do dezintegracji rzeczywistości. Bi Gan przedstawia ich raczej jako tragicznych marzycieli, poranionych losem, który niezłomnie wiodą. Gdy kamera chwyta w końcu jednego z nich, widzimy cenę wiedzionego przez niego życia – zgarbione, wyniszczone monstrum, wizualna krzyżówka przedstawień Nosferatu i Quasimodo, oglądane jest przez reżysera z czułością. Ciężko stwierdzić, czy jego doczesne cierpienie jest wynikiem woli, czy przeznaczenia; czy Fantasmer nie chce, czy nie umie żyć inaczej? Jego droga poświęcenia snom, doświadczania innych niż własne istnień, jest nadrzędnym celem egzystencji, pozwalającym na kojącą ucieczkę od namacalnego świata (który z tych światów jest prawdziwszy i bardziej namacalny też nie jest tutaj oczywiste). W tej pięknie baśniowej i melancholijnej zarazem refleksji kryje się sedno relacji reżysera ze sztuką. Filmy to w końcu sny, które śnimy z otwartymi oczami. Możliwe, iż właśnie dlatego oniryczny, niejednokrotnie zamglony w sensach charakter "Zmartwychwstanie" tak dobrze odbiera się nie tylko głową, ale całym ciałem; nie zapierając się intelektem i próbą analizy, a dryfując wraz z jego ulotnością w nieodkryte, fascynujące rejony.

Piękno definiującej sztukę refleksji dociera też chyba do tropiącej Fantasmera kobiety. Wzruszona tragiczną wędrówką i świadoma nieuchronnie zbliżającej się śmierci mężczyzny, pozwala mu przeżyć jeszcze kilka ostatnich snów. Wbijając sztylet w jego plecy, rozwiera płaty ciała – w środku, zamiast organów, znajduje projektor filmowy. Zupełnie niezdziwiona tym faktem, nawija na szpulę taśmę i zamyka go obietnicą ostatniej podróży, w której będzie mu towarzyszyć. Dla niej potrwa ona wyłącznie dwie i pół godziny. Dla niego pełne sto lat historii: kina, Chin i zamieszkujących je opowieści. jeżeli ten wstęp brzmi dla was jak hiperprzyspieszenie w nieskrępowane artystyczne szaleństwo, zapomniałem wspomnieć, iż trwa on 30 minut, jest w pełni niemy i wygląda jak żywcem wykrojony z ery niemieckiego ekspresjonizmu. Co więcej, Bi Gan wrzucił tu dopiero swój pierwszy bieg.

Całą recenzję filmu "Zmartwychwstanie" można przeczytać na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ.
Idź do oryginalnego materiału