Now Playing (204)

ekskursje.pl 1 tydzień temu

Przemianą blogaska, która mnie samego najbardziej by chyba zaskoczyła 18 lat temu, była przemiana cyklu „Now Playing” z opisywania tego, co (zgodnie z nazwą) właśnie leci z cyfrowego odtwarzacza, do opisywania kolejnych winyli w kolekcji. No ale cytując płytę, której jeszcze nie mam (ale kupię jak natrafię) – „changes aren’t permanent, but change is!”.

Z powyższym wstępem przejdę do zachwycania się tym, co ostatnio leci u mnie z trzeszczącego winyla. A jest to „Na bohaterów popyt minął” Izabeli Trojanowskiej z zespołem Stalowy Bagaż.

Pisałem niedawno (bardzo niedawno, bo uskrzydlony będę teraz chyba pisać częściej) o ewolucji muzyki pop zmierzającej do wykrystalizowania jak najprostszej formuły. To jest znakomity przykład.

Stalowy Bagaż tworzyli muzycy, którzy w latach 70. eksperymentowali z rockiem progresywnym i jazzrockiem. Pod tym szyldem grali jednak muzykę prymitywną jak garażowy punk rock.

Nie oni jedni. „Disco wreszcie trafił szlag, rokendrolem pachnie kraj” śpiewała wtedy Budka Suflera. Jako dziecko wchodzące w nastoletniość, byłem tą przemianą zachwycony.

Często jednak – jak choćby w przypadku wspomnianej Budki – coś mi w niej zgrzytało fałszywego. Ponieważ znów z braku wykształcenia muzycznego nie umiem tego fachowo opisać, będę prosić PT komcionautów o skomentowanie.

Gdy muzycy mający bogate doświadczenie w graniu jazzu, funky czy psychodelii zabierają się za granie rocka, najczęściej zawodzi ich sekcja rytmiczna. Jest zbyt wyrafinowana. Perkusista odstawia Gene’a Krupę, z basisty wychodzi „the spirit of jazz”.

Byłem w pewnym sensie wychowany na klasycznym rokendrolu, bo dorośli w moim otoczeniu namiętnie słuchali Chucka Berry, Little Richarda i Elvisa Presleya. W tym klasycznym ujęciu perkusista często dysponuje najprostszym zestawem – taktownik, break, werbel. Nie ma się czym popisywać, wybija równe RAZ, dwa, TRZY, cztery.

I bardzo dobrze! W klasycznym rocku sekcja rytmiczna powinna działać jak silnik pędzącej machiny. W zależności od stylu rocka, tą metaforyczną machiną może być pędzący motocykl albo walec drogowy, który jedzie powoli i nie bierze jeńców, ale wszelka improwizacja czy synkopa jest tu odbierana jako zgrzyt, jakby w silniku szwankował rozrząd.

Stalowy Bagaż grał właśnie tak. Budka Suflera – już niekoniecznie. A ja tymczasem wchodząc we wspomnianą w poprzedniej notce burzę hormonalną wielbiłem Izabelę Trojanowską, przywitałem więc z ogromną euforią jej tranzycję na rocka już naprawdę bardzo ostrego.

Z perspektywy lat wysoko oceniam jej płytę z Budką Suflera, ale płytę ze Stalowym Bagażem oceniałbym prawdopodobnie jeszcze wyżej. Gdyby powstała.

W 1989 wystąpili na festiwalu w Opolu. Powyższa jutubka to dwie piosenki, które wtedy zagrali. Na żywo, więc trochę niedoskonale – dla porównania proponuję jeszcze wersję studyjną, wydaną wiele lat później na kompakcie. Ja tego teraz tego słucham z trzeszczącego winyla z 1981 dla podsumowania konkursu Polskiego Radia na piosenkę młodzieżową.

Gorąco polecam przypomnienie sobie, iż kiedyś polska muzyka rozrywkowa nie była zdominowana przez tych wszystkich Robsonów, Grubsonów, Tomsonów i Żabsonów. Że była w niej świeżość, oryginalność, pazur.

Stan wojenny, poza tym iż Jarosław Kaczyński słodko sobie spał, a Michnika i Kuronia zamknęli, spowodował także gigantyczne straty w polskiej popkulturze. „Układy” Trojanowskiej w końcu wyszły, ale okrojone z najbardziej drapieżnych piosenek. Stalowy Bagaż pracował nad debiutancką płytą, ale jej wtedy w końcu nie wydano – dopiero w wolnej Polsce wyszła na kompakcie.

Wszyscy więc w końcu wyemigrowali. Po latach wrócili, ale ile straciliśmy przez to znakomitych płyt, koncertów, teledysków? A to przecież nie chodzi o jeden zespół – to dotyczy pisarzy, rysowników, aktorów, reżyserów…

„I coraz trudniej jest dziewczynom / sercowy z kimś popełnić błąd / na bohaterów popyt minął / a zresztą brać ich nie ma już skąd”.

Idź do oryginalnego materiału