.jpg)
Gdy Iris (Sophie Thatcher) usuwa spaloną skórę z ręki, oczom widzów ukazuje się widok niemalże identyczny jak w pierwszej części Terminatora (The Terminator, 1984, reż. James Cameron). Sztuczne palce poruszają się wprawiane w ruch przez maszynę udającą człowieka. Scena podobna, kontekst zupełnie inny. W "osobie" terminatora (Arnold Schwarzenegger) Cameron, ponad czterdzieści lat temu, zawarł cały strach ówczesnego społeczeństwa - świata rządzonego przez maszyny, gdzie ludzie, to gatunek wymierający, nadający się jedynie na paliwo.

W Towarzyszu jest zgoła odwrotnie. Roboty wykorzystywane są do łagodzenia ludzkich frustracji. Relacje międzyludzkie są w odwrocie, na co maszyny towarzyszące (bo to do nich nawiązuje tytuł filmu) są rozwiązaniem. Nie dogadujesz się z partnerem - kup sobie robota, znudził ci się, albo w ogóle nie potrafisz znaleźć sobie partnera - kup sobie robota. Jak cię nie stać, wynajmiemy ci jednego. Po co się męczyć i tracić czas na budowanie relacji pomiędzy prawdziwymi ludźmi? Po co się angażować, szczególnie, gdy mamy świadomość (lub złe doświadczenia), iż to się może nie udać? Po co tracić czas, skoro istnieje prostsze rozwiązanie?

W nowym filmie Drew Hancocka, to roboty są ofiarami. Traktowane przez ludzi jak zabawki spełniają każde ich choćby najmniejsze zachcianki. Reżyser uderza w społeczeństwo, które wykorzystując roboty, samemu coraz bardziej się dehumanizuje. Sztuczni towarzysze ludzi ukazani są jako delikatne istoty zapatrzone w swoich stwórców. choćby na moment na ekranie nie pojawia się cień złowrogiego terminatora wykreowanego przez Jamesa Camerona.

Roboty bywają niezdarnie ludzkie, choćby wówczas, gdy chcą skrzywdzić człowieka. Nie mają żadnej przewagi, bo choćby ta potencjalna (wynikająca z tego, iż są sztucznie stworzonymi maszynami), zniwelowana zostanie przez zachowanie (program AI), którego nie powstydziłby się niejeden przedstawiciel gatunku homo sapiens (odebranie własnego "życia" przez robota, który uświadomił sobie, iż stracił ludzkiego ukochanego).

Ostatecznie, jak to zwykle bywa, to człowiek okazuje się największym zagrożeniem i to nie tylko dla robotów, ale również dla wszystkich ludzi, w tym oczywiście i dla samego siebie. Towarzysz to interesujący głos w rozgorzałej dzisiaj dyskusji na temat sztucznej inteligencji. Chwali się, iż Drew Hancock nie demonizuje tematu, tylko próbuje zastanowić się, czy jako ludzie jesteśmy na tak duży skok cywilizacyjny przygotowani.