„Noszę w kieszeni szminkę”. Joanna Świtała o swoim poruszającym monodramie o Halinie Poświatowskiej

codziennypoznan.pl 6 dni temu

Jak zdradziła Świtała, pomysł na spektakl dojrzewał w niej od lat. Poświatowska była obecna w jej życiu już w czasie nastoletnim, jednak dopiero pandemia okazała się momentem, w którym projekt nabrał realnych kształtów. Aktorka otrzymała stypendium Ministerstwa Kultury „Kultura w sieci”, które jak mówi, zmobilizowało ją, by zamienić wieloletnie fascynacje w spektakl. Dziś sama z zaskoczeniem zauważa, iż od premiery minęło już pięć lat.

W przedstawieniu Świtała próbuje uchwycić dwie natury Haliny Poświatowskiej: bezkompromisową odwagę, namiętność i żywiołowość, a obok tego – kruchość, świadomość przemijania, ogromny lęk przed końcem. Te sprzeczności, jak podkreśla aktorka, są w rzeczywistości nierozerwalną całością. Spektakl łączy więc intensywność życia poetki z jej wrażliwością, tworząc portret kobiety, która jednocześnie paliła się do życia i bała jego utraty.

W monodramie pojawiają się zarówno autentyczne wiersze i fragmenty listów Poświatowskiej, jak i teksty napisane przez Joannę Świtałę. Autorka celowo starała się pisać „głosem Haliny”, analizując jej korespondencję i rytm języka. Chciała, aby widz nie słyszał aktorki opowiadającej o poetce, ale samą Halinę prowadzącą narrację własnego życia.

Spektakl otwiera rok 1967 – data śmierci Poświatowskiej. Ten zabieg dramaturgiczny, jak wyjaśnia Świtała, wynika z fascynacji poetki przemijaniem i strachem przed zniknięciem ze świata. Rozpoczęcie od momentu śmierci tworzy klamrę kompozycyjną i pozwala cofnąć widza o dziewięć lat, do czasu między dwiema operacjami serca – pierwszą, którą cudem przeżyła, i drugą, która zakończyła jej życie. To ramy, w których Świtała zamknęła intensywność jej ostatniej dekady: miłości, twórczość, podróże i każdą minutę, którą Poświatowska próbowała przeżyć „maksymalnie”.

Jako monodram spektakl stawia aktorce wysokie wymagania.

– Partner sceniczny mnie nie uratuje, bo go nie ma – mówi Świtała.

Dodaje, iż przed laty nie odważyłaby się na solowy występ, gdyby nie okoliczności pandemii. Premiera odbyła się online, a dopiero w 2023 roku artystka po raz pierwszy stanęła z tym tekstem przed publicznością.

– To była ogromna weryfikacja. Dopiero kontakt z widzem pokazał, jak działa energia monodramu – opowiada.

Widownia reaguje różnie: czasem poważnie, czasem ze śmiechem. Jedni nie wiedzą, czy „wolno się śmiać” przy Poświatowskiej, inni spontanicznie odpowiadają na subtelne żarty wplecione w tekst. Z czasem aktorka nauczyła się odczytywać energię sali i płynąć razem z nią.

Przygotowując monodram, Świtała dostrzegła też, jak wiele łączy ją samą z poetką. Wspólny okazał się kontrast: siła i delikatność, emocjonalność i świadomość kruchości. Bliska jest jej także kolorystyka uczuć, którą Poświatowska namiętnie posługiwała się w swojej twórczości. – Kolor to dla Haliny emocja. To mnie od zawsze intrygowało – mówi aktorka.

Najbliższa okazja, aby zobaczyć spektakl, nadchodzi już w tę sobotę. Monodram „Noszę w kieszeni szminkę” zostanie wystawiony 13 grudnia o godz. 18:00 w Domu Kultury AZK na Antoninku. Bilety dostępne są poprzez wydarzenie na Facebooku oraz na stronie Teatru Filigranowego.

Idź do oryginalnego materiału