Davida Lyncha ciężko rozpatrywać jedynie jako reżysera – był to prawdziwy omnibus kina, zajmujący się każdym jego aspektem, zaczynając od efektów specjalnych po aktorstwo kończąc. Nieodzownym elementem, który buduje atmosferę w dziełach Lyncha, jest muzyka. Reżyser, który sam maczał palce w komponowaniu swoich utworów, zdawał sobie sprawę, jak istotna jest warstwa dźwiękowa do stworzenia odpowiedniego klimatu marazmu, nadziei czy też niepokoju w swoich filmach. W ramach hołdu reżyserowi warto przyjrzeć się momentom jego kinematografii, które najlepiej łączyły obraz z muzyką, przedstawiając w pełni piękno jego wizji.
5. Locomotion – Inland Empire (2006)

Inland Empire jest jednym z najbardziej nieprzyjemnych filmów Lyncha – jednocześnie z racji na tematykę w nim poruszaną, ale też jego długość, nielinearność i irracjonalność przedstawianych sytuacji. To jeden z filmów, który należy czuć niż rozumieć – i dokładnie ten stan oddaje scena, w której główna bohaterka (grana przez Laurę Dern) zaczyna zatracać kontakt z rzeczywistością i wchodzi w świat niezrozumiały dla przeciętnego śmiertelnika. Moment, w której tancerki pląsają do piosenki Kylie Minogue, to dopiero początek absurdu i chaosu, w który jako widzowie będziemy wprowadzani. Reżyser wspaniale wykorzystuje tak skoczną melodię do zaniepokojenia widza. Dana sekwencja jest wspaniale złowróżbnym wskaźnikiem tego, jak odrealniony koszmar czeka nas w tym trzygodzinnym dziele.
4. Laura’s Theme – Twin Peaks (1990)

Najbardziej znany utwór ze wszystkich w dziełach Lyncha. To skomponowane przez Angelo Badalamentiego arcydzieło tworzy emocjonalny rdzeń całego Twin Peaks. Piękny utwór reprezentuje w sobie wszystko, co musimy wiedzieć o Laurze Palmer – jest ona jednocześnie niewinna, ale również pochłonięta przez coś niezrozumiałego i mrocznego. Motyw muzyczny tej bohaterki powraca przez cały serial, aby podkreślić obecność Laury choćby po jej śmierci oraz by nadać jednocześnie piękno, jak i mrok każdej scenie. Nie bez powodu jest to utwór ikoniczny – jest on jednocześnie piękny do słuchania, jak i zarysowuje historię całego serialu w swojej melodii.
3. In Heaven – Głowa do wycierania (1977)

Pierwszy pełnometrażowy film Lyncha jest jednocześnie (z tego, co mówił sam reżyser) jego najbardziej duchowym. Ciężko określić, co miał dokładnie na myśli, ale zdecydowanie elementy tego nastroju są odczuwalne w scenie, w której Kobieta w kaloryferze (kto widział, ten wie) wykonuje swój popisowy muzyczny numer. Prosta melodia oraz tekst jednocześnie reprezentują nadzieję oraz stanowią kontrast do życia głównego bohatera, ale przez całą otoczkę wizualną widz nigdy nie może czuć się bezpiecznie. Kontrast tego utworu do całej warstwy dźwiękowej Głowy do wycierania (pełnej skrzypienia, wrzasków i pisku metalowych konstrukcji) sprawia, iż od razu przywiązujemy się do bohaterki. Nie bez powodu (pomimo tylko kilku scen, w których występowała) stała się ona jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci filmów Lyncha.
2. Llorando – Mulholland Drive (2001)

Nie ma orkiestry – a pomimo tego utwór a cappella wykonywany w klubie Silencio za każdym odsłuchem łamie serce i wzbudza niepokój. Piosenka ta, śpiewana po hiszpańsku, omija jakiekolwiek ramy językowe i pomimo potencjalnej nieznajomości języka przelewa na widza emocje, które czuje główna bohaterka. Cała scena jest istnym katharsis, które pozwala się nam oczyścić z napięcia budowanego przez cały film, a jednocześnie dalej buduje suspens i niepokoi widza. Jak te dwa paradoksalne stany są możliwe do przedstawienia w trakcie jednej sceny? To wiedział tylko David Lynch.
1. Sycamore Tree – Twin Peaks (1990)

Kto oglądał Twin Peaks ten wie, iż drugi sezon nie był do końca udany. Co prawda dowiedzieliśmy się wtedy, kto zabił Laurę Palmer, ale jednocześnie rozwiązanie tej tajemnicy sprawiło, iż jeden z dwóch twórców (oczywiście mowa o Lynchu) odłączył od dalszego tworzenia serialu. Wątki i postacie przez większość sezonu dryfują i próbują znaleźć jakiś sens w swoim istnieniu, co udaje im się mniej lub bardziej. Z finałem sezonu jednak Lynch wraca za stery swojego małomiasteczkowego statku – i robi to w sposób fenomenalnie swojski. Koszmary objawiające się w ostatnim odcinku są absolutnie lynchowskie – a wstępem do nich wszystkich jest Sycamore Tree. Jest to utwór istniejący już przed powstaniem serialu, ale jego wykorzystanie wpasowuje go już na zawsze w mitologię Twin Peaks. Kompozycja reprezentuje przełamanie barier czasoprzestrzeni, rzuca widzowi w twarz świat, którego człowiek nie zrozumie. A jednocześnie przedstawia niesamowicie żywe ludzkie emocje, które od razu angażują widza, choćby jeżeli do końca nie wie on, co dzieje się na ekranie.
I w jakiś sposób podsumowuje to całą twórczość Lyncha – jednocześnie metafizyczną, ludzką, obcą, swojską, straszną i budzącą nadzieję. Nie da się opisać, ile ten twórca znaczył i co przekazał swoim widzom. Jedną z lekcji, z której możemy od niego czerpać to bycie otwartym na dźwięk. I znajdowanie w tym, co słyszymy jednocześnie piękna i brzydoty.