Nightwing: Czas tytanów – tom 3 – recenzja komiksu

popkulturowcy.pl 1 dzień temu

Otrzymaliśmy kolejną porcję nowych przygód Dicka Graysona, stojącego na straży Bludhaven. Czy nowy tom sprawdza się równie dobrze jak poprzednie?

Nightwing: Czas tytanów to dalsze losy przygód tytułowego, byłego już side-kicka Mrocznego Rycerza. Choć teoretycznie jest to właśnie kontynuacja jego solowych zmagań, to problemem jest, iż pomiędzy tomem drugim a trzecim umiejscowiony jest dość spory event crossoverowy. A konkretnie Mroczny Kryzys. Jak na nieszczęście nie byłem w stanie po niego sięgnąć przed wzięciem w ręce Czasu Tytanów. I zdziwienie z obecnego w nowym tomie status quo było niemałe. Na szczęście twórcom udało się poprowadzić początek tomu tak, iż luka w wiedzy była tylko lekko odczuwalna. A po przeczytaniu całości mam wrażenie, iż Mroczny Kryzys nie jest żadnym must-readem dla fanów serii Nightwinga. Fabuła tomu trzeciego została rozkręcona w taki sposób, iż o czasowym „przeskoku” gwałtownie zapominamy.

Co się dzieje w samej historii? Otóż heros ponownie stanie przed kilkoma wyzwaniami, a jedno z nich będzie wymagało choćby podróży do serca piekieł. Dosłownie. Kontynuowany jest tutaj rozpoczęty w poprzedniej części wątek córki Blockbustera, której duszę tatuś przehandlował z Władcą Piekieł. Ojciec roku nie przewidział jednak, iż Nightwing będzie o dziewczynkę ostro walczył. A z pomocą przyjdą mu sami tytani z Raven – córką demona – na czele. Mocna przygoda, która mimo klimatu walki z siłami piekieł potrafi zaskoczyć kilkoma zabawnymi momentami.

fot: kadr z komiksu

Poza tym zanurkujemy w przeszłość Dicka Graysona po jego wypadku i utracie pamięci. Towarzyszyć mu będziemy w krótkiej przemianie w pirata (TAK, dobrze czytacie), owocującej odkryciem nieznanej historii miasta, które Nightwing postanowił wziąć pod opiekę. Poza tym widzimy rozwój – i zarazem rozkwit – jego relacji z Barbarą, która staje się dla niego najbliższym sojusznikiem. Oracle jest już teraz oficjalnie wyrocznią Graysona. Gościnnie pojawia się tu również płynnie wplatany w historię Heartless. Który to wciąż stanowi jeden z najciekawszych i najlepszych wątków w tej serii.

Komiks dalej jest ciekawą alternatywą dla fanów zarówno DC Comics, jak i historii o Batmanie. Przygody Dicka już od początku były nieco lżejsze, łagodniejsze. Tak jest i w najnowszym tomie. Nightwing: Czas tytanów odznacza się lekkim jak na DC klimatem. Choć dalej obfituje w mocne historie często przepełnione brutalnością, nie przytłacza czytelnika. Z luzem w głowie przechodzi się przez kolejne porcje zmagań.

fot: kadr z komiksu

Pod kątem graficznym komiks wciąż stoi bardzo dobrze. Akcja rysowana jest bez zbędnego kombinowania, ponownie stawiamy na prostotę wyrazu. Nie idzie się pogubić za stylistyką twórców. Podobnie jak i w poprzedniej serii mamy tu do czynienia z ciekawym zabiegiem, który naprawdę zapada w pamięć. W „dwójce” było to dynamiczne starcie Nightwinga z Blockbusterem, przypominające filmowego one-shota. Trzeci tom zawiera natomiast przygodę, rozrysowaną w formie pierwszo-osobowej. Czyli zwyczajnie obserwujemy świat oczami Dicka Graysona. W tym wszelkie walki i skakanie między budynkami. Jestem wielkim fanem takiego sposobu kręcenia tego typu sekwencji a’la Hardcore Henry. A w formie komiksowej jak dla mnie sprawdziło się to równie smakowicie. Niby mała rzecz, a cieszy i urozmaica odbiór.

Nightwing: Czas Tytanów to komiks na bardzo dobrym poziomie. Z racji samej historii i charakteru nic fenomenalnego. Jednak z uwagi na frajdę coś naprawdę godnego polecenia. Udany pod kątem graficznym, z całkiem dobrą fabułą. I co ważne – stojący mocno na własnych nogach. o ile taka jakość zostanie utrzymana, z miłą chęcią będę sięgał po kolejne tomy.


Źródło grafiki głównej: Egmont
Idź do oryginalnego materiału