Nigdy nie kochałem mojej żony i zawsze jej o tym mówiłem: To nie jej wina — żyjemy dobrze

newskey24.com 5 dni temu

Nigdy nie kochałem mojej żony i zawsze jej o tym mówiłem. To nie była jej wina żyliśmy całkiem dobrze.

Nazywam się Jan Kowalski, mieszkam w Poznaniu, gdzie wspomnienia trudnych czasów wciąż tkwią w naszych sercach. Nigdy nie kochałem mojej żony, Kasi, i nieraz wyznawałem jej tę gorzką prawdę. Nie zasługiwała na to nigdy nie robiła scen, nie wyrzucała mi nic, była czuła, troskliwa, niemal święta. A jednak moje serce pozostawało zimne jak lód na Warcie w styczniu. Nie było miłości, a ta pustka zżerała mnie od środka.

Każdego ranka budziłem się z tą samą myślą: odejść. Marzyłem o kobiecie, która rozpaliłaby we mnie ogień, która zapierałaby mi dech. Ale los zagrał ze mną okrutny żart i wywrócił wszystko do góry nogami, pozostawiając mnie zagubionym. Kasia była wygodna jak stary fotel. Dbała o dom perfekcyjnie, wyglądała obłędnie, a znajomi pytali: Gdzie taką znalazłeś, szczęściarzu? Sam nie wiedziałem, czemu zasłużyłem na jej wierność. Zwykły facet, bez niczego szczególnego, a ona kochała mnie, jakbym był całym jej światem. Jak to możliwe?

Jej miłość mnie dusiła. Jeszcze gorsza była myśl, iż jeżeli odejdę, znajdzie sobie kogoś innego. Kogoś bardziej zaradnego, przystojniejszego, bogatszego kogoś, kto doceni to, czego ja nie widziałem. Gdy wyobrażałem ją sobie w ramionach innego, ogarniała mnie ślepa wściekłość. Była moja choćby jeżeli nigdy jej nie kochałem. To poczucie własności było silniejsze ode mnie, silniejsze niż rozsądek. Ale czy można żyć całe życie u boku osoby, dla której serce nie bije? Myślałem, iż tak, ale się myliłem we mnie narastała burza, której nie mogłem powstrzymać.

Powiem jej jutro, postanowiłem, kładąc się spać. Rano, przy śniadaniu, zebrałem resztki odwagi. Kasia, usiądź, musimy porozmawiać, zacząłem, patrząc w jej spokojne oczy. Oczywiście, kochanie, o co chodzi? odparła ze zwykłą czułością. Wyobraź sobie, iż się rozwodzimy. Ja wyjeżdżam, żyjemy osobno Roześmiała się, jakbym opowiedział kawał: Co za dziwne myśli! To jakaś gra? Słuchaj, mówię poważnie, przerwałem. No dobrze, wyobraziłam. I co z tego? zapytała, wciąż się uśmiechając. Powiedz mi szczerze: znajdziesz kogoś, jeżeli odejdę? Zamarła. Janek, co się z tobą dzieje? Po co o tym myślisz? w jej głosie zabrzmiał niepokój. Bo cię nie kocham i nigdy nie kochałem, wyrzuciłem z siebie jak cios.

Kasia zbladła. Co? Żartujesz? Nic nie rozumiem. Chcę odejść, ale myśl, iż zobaczę cię z kimś innym, odbiera mi rozum, powiedziałem, a głos mi drżał. Zamilkła, po czym odpowiedziała ze smutną mądrością: Nie znajdę nikogo lepszego niż ty, nie martw się. Idź, zostanę sama. Obiecujesz? wyrwało mi się mimowolnie. Oczywiście, skinęła, patrząc na mnie. Czekaj, ale dokąd pójdę? zawahałem się. Nie masz gdzie mieszkać? spytała zaskoczona. Nie, zawsze byliśmy razem. Chyba zostanę gdzieś blisko, mruknąłem, czując, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Nie martw się, odparła Kasia. Po rozwodzie zamienimy nasze mieszkanie na dwa mniejsze. Naprawdę? Nie spodziewałem się, iż mi tak pomożesz. Dlaczego? spytałem oszołomiony. Bo cię kocham. jeżeli się kocha, nie trzyma się siłą, jej słowa zabrzmiały jak wyrok.

Minęło kilka miesięcy. Rozwiedliśmy się. Potem dotarły do mnie plotki: Kasia skłamała. Znalazła kogoś wysokiego, pewnego siebie, o ciepłym uśmiechu. Mieszkanie po babci choćby nie przyszło jej do głowy podzielić. Zostałem z niczym bez domu, bez rodziny, bez wiary w ludzi. Zdrada wyszła na jaw jak cios nożem w plecy, a ja wciąż słyszę jej słowa: Zostanę sama. Kłamała. Zimna, wyrachowana, a ja dałem się nabrać jak idiota.

Jak teraz ufać kobietom? Nie wiem. Moje życie z nią było wygodne, ale puste, a teraz nie mam choćby tego. Siedzę w wynajętym pokoju, wpatrując się w ścianę, odtwarzając tamtą rozmowę. Jej spokój, słowa wszystko było tylko maską. Znajomi mówią: Sam jesteś sobie winien, Janek, czego się spodziewałeś? I mają rację. Nie kochałem jej, ale chciałem ją przy sobie zatrzymać, jak rzecz. A ona poszła, zostawiając mnie w samotności, której tak się bałem. Może to moja pokuta za chłód, za egoizm, za to, iż nie doceniłem jej serca. Teraz jestem sam, a cisza wokół boli bardziej niż jej odejście. Co myślą o moim czynie? Sam nie wiem, kto jest większym głupcem ja czy ona.

Idź do oryginalnego materiału