— Po co mi to wszystko powiedziałaś? — cicho, nie swoim głosem, zapytała Agnieszka.
— Sama nie wiem — równie bezdźwięcznie odparła Kinga.
Zdawała się chcieć kontynuować, ale natknęła się na spojrzenie Agnieszki: kolące, czujne, przenikliwe. Tak patrzy się na kogoś, komu już się nie ufa.
W ten piątek, jak zwykle po pracy, Agnieszka i Kinga wpadły do swojej ulubionej kawiarni. Ten rytuał towarzyszył im od lat: lampka wina, ciepłe pogawędki, śmiech, czasem łzy. Po prostu dwie kobiety, zmęczone życiem, rodziną, codziennym zamieszaniem. Tam, przy stoliku przy oknie, mogły być sobą.
Ale tego wieczoru wszystko potoczyło się inaczej. Agnieszka nagle zerwała się z miejsca, rozpromieniona, i rzuciła: — Przepraszam, zaraz wracam! — wybiegając na ulicę. Kinga, zdziwiona, uniosła brew i spojrzała za nią.
Przez szybę zobaczyła, jak Agnieszka ściska jakąś kobietę. Wysoka, zadbana, z miękkim uśmiechem. Kinga zastygła.
Sekunda. Druga. Twarz tamtej kobiety przypomniała jej się nagle. I ogarnął ją chłód.
Znała tę kobietę.
Gdy Agnieszka wróciła, nastrój był już inny. Kinga wymusiła uśmiech:
— Kto to był?
— Ach, Elżbieta. Moja kuzynka. Czemu pytasz?
— Tak tylko… wydało mi się, iż znam tę twarz.
— Znacie się? Chcesz, żebym was bliżej poznała? Elżbieta jest cudowna!
— Nie! — wyrwało się Kindze, głośno, ostro. Kilka osób się odwróciło. — Przepraszam… po prostu nie warto.
Agnieszka zmarszczyła brwi:
— O co chodzi?
Kinga spuściła wzrok, zaciskając dłonie pod stołem:
— Aga… Elżbieta miała męża. Nazywał się Tomasz, prawda?
— Tak. No i?
— Był ze mną. To ja zniszczyłam ich małżeństwo.
Wszystko, co Agnieszka wiedziała o rozstaniu Elżbiety z mężem, pochodziło od siostry. Zdrada. Rozczarowanie. Milcząco zaakceptowany rozwód. Ból, nie do zniesienia i niewypowiedziany.
A teraz to wyznanie od Kingi. Przyjaciółki. Kobiety, której ufała.
Kinga zaczęła mówić, jakby rozwiązywała wewnętrzny węzeł, który bolał od lat:
— Przyjaźniłyśmy się z Elżbietą od dziecka. Wszystko razem: podwórko, szkoła, studia. Potem poznała Tomasza. Na początku się cieszyłam. A później… straciłam głowę. Jego spojrzenie, głos… przytulił mnie na weselu, tak po prostu, podczas tańca. A we mnie wszystko się przewróciło. Nie wiem, jak to się stało. Wiedziałam tylko jedno: chcę go. Przestało mi wystarczać bycie przyjaciółką Elżbiety. Zapragnęłam być jej rywalką.
Najpier— Już nie musisz nic więcej mówić — przerwała jej Agnieszka, wstając z miejsca i odwracając się plecami, by ukryć łzy, które w końcu przestała powstrzymywać.