Nieprzyjaciele niewesołego diabełka

filmweb.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: plakat


"Diabeł" nie do końca wie, czego chce. Bawić niezobowiązującą rozrywką estetyzowanych bijatyk w stylu "Tylera Rake'a", czy może gęstą kryminalną opowieścią rozwikływania lokalnych więzów gangsterskich układów? A może nie bawić w ogóle i z całkowitą powagą zwrócić uwagę na ekonomiczną i psychiczną kondycję polskich weteranów? Dobry film być może potrafiłby połączyć te różnorakie pragnienia. "Diabeł" nie jest w stanie zaspokoić choćby jednego.

Eryk Lubos
  • Karolina Grabowska

Tytułowym diabłem jest Max, były komandos, doświadczony na polach bitwy w Afganistanie i Iraku. Mężczyzna mieszka z ukochaną sunią w szałasie gdzieś w środku lasu, chowając się z glockiem w ręku nie wiadomo przed kim. Przysiąść się do swojego ogniska pozwala tylko Łabędziowi, szefowej z firmy dostarczającej najemników na pola walki na całym świecie. Ona z kolei przynosi mu informacje spoza lasu. Tym razem o tym, iż jutro po południu odbędzie się pogrzeb jego ojca. To wystarczy, by wspomnienia wróciły, zapomniane sentymenty przebudziły się, a nogi same zaprowadziły na cmentarz, mimo iż z ojcem nie gadał od dwudziestu pięciu lat.

Pogrzeb jest dla twórców jedynie pretekstem, by były wojak powrócił na stare śmiecie i jak to w takich opowieściach bywa – trochę posprzątał. A iż "Diabeł" fabularne klisze szanuje, odstępstw od nich nie znajdziemy. Już na pogrzebie widać, kto rozdaje karty w tej małej miejscowości – konkretnie: Tarnowskich Górach – a na stypie obraz układu zostaje dopełniony. Miasteczkiem trzęsą dwie zwalczające się kliki: jedna chce najuczciwiej na świecie nakraść na ustawianych przetargach, a inni mu w tym przeszkadzają, niecnie ukrywając swoje bezecne intencje. Pozbawiony ogłady, rozczochrany i pewnie przesiąknięty wonią zgniłej budy ze środka lasu Diabeł wydaje się przy nich aniołkiem, ewentualnie pociesznym diabełkiem, bo kiedy trzeba, przywalić też umie. O czym przekonują się lokalne bandziory, które jeszcze podczas pogrzebu włamują się do mieszkania zmarłego.

Krzysztof Stroiński
  • Karolina Grabowska

Reszta jest oczywista. Max niczym jedyny sprawiedliwy będzie musiał rozprawić się z każdą ze stron, by poznać wszystkie tajemnice i zrobić w miasteczku porządek. A pomagać mu w tym będzie piękna blondwłosa nieznajoma, którą dziwnym trafem bohater od razu obdarza zaufaniem tylko dlatego, iż jego sunia nie szczeka na nią tak zajadle jak na wszystkich innych. Jak sobie z tym poradzi? Trochę jak John Wick, momentami jak John Rambo, a gdy zrobi się naprawdę źle, zawsze pod ręka ma armię komandosów.

Klisze, kalki, fabularne zrzynki – to wcale nie jest w "Diable" najgorsze. Najgorsze jest to, iż twórcy nie potrafią dobrze kopiować. Sceny bijatyk są toporne, nieszczególnie rozbudowane i pozbawione jakiejkolwiek finezji. Mało tego – praktycznie nic w nich nie widać. Operator, Michał Pukowiec, kręci je w bliskich ujęciach roztrzęsioną kamerą, co sprawia, iż w kadrze da się dostrzec jedynie rozmazane kształty – kompletny wizualny chaos wzmagany bardzo złym montażem. Niekiedy, gdy już coś nam się uda zobaczyć, nie zgadzają się kierunki i strony: Max wypycha zbira przez drzwi, a ten wypada przez barowy kontuar.

Eryk Lubos
  • Karolina Grabowska

Ten wizualny nieporządek scen akcji idealnie koresponduje z narracją. Historia jest opowiedziana źle do tego stopnia, iż bardzo gwałtownie odechciewa się tropić kolejne fabularne nitki, nie mówiąc o zwrotach akcji, bo te zamiast podnosić temperaturę opowieści, jedynie mieszają w głowie. Obawiam się, iż na porażkę zapracowano grupowo w gronie: scenarzysta, reżyser i montażysta.

A problemy wzięły się z wielu powodów, poczynając od tego, iż postaciom brakuje jakiejkolwiek psychologicznej wiarygodności, a ich działaniom – realistycznej motywacji. Nie wiadomo, dlaczego Max nie utrzymywał kontaktu z ojcem i z jakiego powodu nagle postanowił przyjechać na jego pogrzeb, tym bardziej iż opuścił pochówek matki. Nagle przyjeżdża do miasteczka jak do siebie, wspomina stare dzieje, brata się z dawnymi kumplami, jakby tęsknił długie lata (co zresztą nie przeszkadza mu w oklepywaniu im mord). A dlaczego w ogóle angażuje się w jakieś lokalne porachunki? Twórcy i na to pytanie nie dają jasnej odpowiedzi.

Paulina Gałązka
  • Karolina Grabowska

Jeszcze gorzej jest z logiką opowiadania historii. Nie wiadomo, co ma wynikać z obserwowanych wydarzeń, niekiedy do tego stopnia, iż trudno orzec, gdzie jest główny bohater i co teraz robi. Fabuła wypełniona jest wieloma pobocznymi postaciami, które niczym się nie różnią, przez co zlewają się w chaotyczną magmę, dodatkowo utrudniając śledzenie akcji. Do tego co chwilę zmienia się stawka: raz bohater walczy ze złodziejami, potem z jednym układem, następnie z innym, a to chroniąc dziewczynę, a to walcząc o dobre imię ojca, wreszcie – by samemu zachować życie. Na początku chodzi o pieniądze, potem o politykę, na koniec o handel ludźmi. Ci, co z początku wydawali się w porządku, okazują się złymi – za fabularnymi woltami niestety nie nadążają nasze sympatie, bo wszystko dzieje się zbyt szybko, na dodatek bez ładu i składu. W końcu ma się jedynie wrażenie, szczególnie gdy akcja przyśpiesza jeszcze bardziej, iż bohater biegnie gdzieś, strzela do kogoś, by załatwić coś, ale gdzie, do kogo i co – to się chyba przestaje liczyć.

Eryk Lubos
  • Karolina Grabowska

Gdy już nabieramy do całości odpowiedniego dystansu, gdy wiemy, iż to kliszowa historia bez głębi i ambicji, zrobiona przez nieszczególnie wprawne dłonie raczej zapaleńców niż profesjonalistów, gdy – wreszcie – machamy na tę marną rozrywkę ręką, bo to przecież jedynie nieudany ersatz hollywoodzkiego kina akcji, to plansze informacyjne na koniec filmu próbują nas przekonać, iż wszystko, co oglądaliśmy, ma szczytny cel. "Diabeł" bowiem ma uwrażliwiać na problem zespołu stresu pourazowego u rodzimych weteranów afgańskich i irackich misji. jeżeli faktycznie taki był szczery zamiar twórców, to porażka jest całkowita – z przebiegu akcji bowiem problem ten w ogóle nie wynika, a do tablic końcowych, obawiam się, niewielu widzów dotrwa.
Idź do oryginalnego materiału