Nieprzewidywalny i genialny. "Chaos" hitem Netfliksa, ale my wolimy te 7 ról Toma Hardy’ego

natemat.pl 12 godzin temu
Tom Hardy znowu robi szum za sprawą filmu "Chaos", który bije rekordy popularności na Netfliksie. Choć daleko mu do ambitnego kina, przypomina jedno: Hardy wciąż jest jednym z najciekawszych i najbardziej magnetycznych aktorów swojego pokolenia. Przypominamy jego najlepsze role – dowód na to, iż potrafi błyszczeć choćby w słabszych produkcjach. Tak gra tylko on.


Tom Hardy od lat należy do tej elitarnej grupy aktorów, których obecność na ekranie działa jak magnes – niezależnie od tego, czy gra superzłoczyńcę, boksera, weterana wojennego, czy… postapokaliptycznego kierowcę ciężarówki. Tak, Hardy lubi grać najdziwaczniejsze, najoryginalniejsze, najtrudniejsze role.

47-letni Brytyjczyk to nie tylko chodząca charyzma, ale ma też w sobie coś dzikiego, nieprzewidywalnego i hipnotyzującego – to ten typ aktora, który nie potrzebuje wielu słów, żeby skraść całą scenę. Potrafi zagrać emocje jednym spojrzeniem, a jego bohaterowie często noszą w sobie jakąś głęboko skrywaną ranę, niepokój albo furię gotową wybuchnąć. Hardy nie tylko gra – on wciela się w postaci całym sobą, często zmieniając akcent, wygląd, a choćby sposób poruszania się. Jest jak kameleon.

Choć ma na koncie tylko jedną nominację do Oscara – za drugoplanową rolę w "Zjawie" Alejandra Gonzálea Iñárritu z Leonardem DiCaprio – to nie bez powodu w 2011 roku zgarnął statuetkę BAFTA Rising Star dla największej aktorskiej nadziei kina. Trudno znaleźć dziś kogoś, kto nie uznałby go za jednego z najciekawszych aktorów swojego pokolenia.

W ostatnich latach kariera Toma Hardy’ego nieco zwolniła tempo, a jego wybory ról wzbudziły mieszane reakcje. Wielu fanów uważa, iż średnio udana seria o "Venomie", choć kasowa, zwyczajnie marnuje jego talent – choć sam Hardy, jak zawsze, daje z siebie wszystko. Trudno nie odnieść wrażenia, iż ten aktor znany z wyrazistych i ambitnych ról, zasługuje na coś więcej niż słabe komiksowe filmy.

Z kolei "Capone" z 2020 roku, w którym Hardy wcielił się w legendarnego gangstera i otarł się już o aktorską szarżę, okazał się klęską na każdym poziomie. Na szczęście "Motocykliści" (2023) i serial "Strefa gangsterów" (2025) tchnęły w jego filmografię nową energię i dały fanom nadzieję, iż powrót Hardy’ego na salony to tylko kwestia czasu. Jedno pozostaje niezmienne – jego aktorstwo wciąż zachwyca, a on sam wciąż nie boi się eksperymentów.

Teraz Brytyjczyk znów jest na językach, bo jego najnowszy film, thriller akcji "Chaos", podbija Netfliksa. Choć nie jest to może produkcja z najwyższej półki, a recenzje są raczej umiarkowane, jedno jest pewne: Hardy wciąż budzi emocje, nie pozwala o sobie zapomnieć i nigdzie się nie wybiera.



Siedem najlepszych ról Toma Hardy'ego


To jednak idealny moment, by przypomnieć sobie najlepsze role Toma Hardy'ego w filmach (a jest ich naprawdę sporo i wszystkie się tutaj nie zmieściły!) i pomarzyć, iż znów zobaczymy go w projektach, które w pełni pokażą, jak niezwykłym jest aktorem – jednym z najciekawszych i najbardziej utalentowanych swojego pokolenia.

7. Bane, "Mroczny Rycerz powstaje" (2012)


W trzeciej części trylogii Christophera Nolana Tom Hardy wciela się w Bane'a – brutalnego terrorystę o mrocznej charyzmie i charakterystycznym, choć chwilami trudnym do zrozumienia głosie. Mimo iż przez większość filmu jego twarz skrywa maska, aktor gra spojrzeniem, gestem i całym ciałem, tworząc postać, która potrafi wzbudzić nie tylko grozę, ale i fascynację oraz współczucie.

Choć Bane w "Mroczny Rycerz powstaje", epickim zamknięciu trylogii o Barmanie, nie dorównał legendarnemu Jokerowi Heatha Ledgera w drugiej części, dzięki Hardy’emu daleko mu do stereotypowego osiłka-złoczyńcy. To przeciwnik z misją, ideologią i autentycznym zagrożeniem, które czai się w każdej jego scenie.

6. Ronald Kray i Reggie Kray, "Legend" (2015)


W gangsterskim biopicu o niesławnych bliźniakach Kray, którzy w latach 60. rządzili londyńskim półświatkiem, Tom Hardy wciela się... w obu braci jednocześnie. I idzie na całość, bo Krayowie są skrajnie różni – bo Reggie to opanowany, charyzmatyczny lider, a Ron to nieprzewidywalny, brutalny psychopata.

Hardy mistrzowsko balansuje między ich osobowościami, tworząc dwa wyraźnie różne portrety, które świetnie ze sobą kontrastują, a zarazem doskonale współgrają. To techniczne i emocjonalne tour de force. Choć samo "Legend" nie jest najlepszym filmem, występ Hardy'ego wynosi historię na wyższy poziom i przypomina, iż Brytyjczyk nie tylko potrafi grać silne, złożone postacie – potrafi też zagrać je dwie naraz i dodatkowo stworzyć między nimi napięte relacje. Chapeau bas.

5. Tommy Conlon, "Wojownik" (2011)


W poruszającym dramacie sportowym Hardy tworzy jedną najbardziej poruszających i autentycznych ról w jego karierze. Wciela się tutaj w byłego żołnierza, który wraca do domu, by wziąć udział w turnieju MMA. Z pozoru zimny, milczący i zdystansowany Tommy skrywa głęboką traumę i złość, co Hardy pokazuje w sposób niezwykle intensywny, ale nigdy nie przesadza.

"Wojownik" to nie tylko film o walce w oktagonie, ale też o rodzinnych ranach, przebaczeniu i sile braterskiej relacji. Jego finałowy pojedynek z własnym bratem Brendanem (równie znakomity Joel Edgerton) to nie tylko fizyczna walka, ale emocjonalne katharsis. Emocjonalna miazga.

4. Max Rockatansky, "Mad Max: Na drodze gniewu" (2015)


Przejąć kultową rolę po Melu Gibsonie to nie lada wyzwanie, ale Hardy zrobił to po swojemu – z surową charyzmą i oszczędnością słów. Tak, jego Max praktycznie nie mówi, głównie chrząka, ale brytyjski aktor udowadnia, iż słowa naprawdę nie są niezbędne do stworzenia fantastycznej roli. Jego bohater jest zraniony, wycofany i dziki – to bardziej niemy świadek niż heroiczny bohater. Z czasem odzyskuje jednak człowieczeństwo w brutalnym, postapokaliptycznym świecie.

"Mad Max: Na drodze gniewu" w reżyserii George’a Millera to wizualny majstersztyk i jeden z najlepszych filmów w historii kina (sześć Oscarów), a Hardy świetnie odnajduje się w tej pustynnej, szalonej rzeczywistości postapo. Choć partneruje mu znakomita Charlize Theron jako Furiosa, Hardy nie znika z ekranu – wręcz przeciwnie, jego obecność jest niemal pierwotna, instynktowna, magnetyczna.

3. John Fitzgerald, "Zjawa" (2015)


W brutalnym westernie Alejandro G. Iñárritu Hardy wciela się w człowieka, który dla przetrwania nie cofnie się przed zdradą i okrucieństwem. Jego John Fitzgerald to antybohater z krwi i kości – twardy, cyniczny i pełen pogardy, ale zarazem tragicznie ludzki. Choć to Leonardo DiCaprio otrzymał Oscara za główną rolę (mimo iż w swojej filmografii ma lepsze kreacje), powiedzmy to wprost – to Hardy zapada w pamięć mocniej. Jest bardziej nieoczywisty, bardziej magnetyczny, doskonały.

Jego postać staje się motorem napędowym całej historii zemsty, a sama nominacja do Oscara (pierwsza i jak dotąd jedyna w jego karierze) była w pełni zasłużona. Hardy udowodnił, iż potrafi grać złoczyńców skomplikowanych, niejednoznacznych i przerażająco prawdziwych. Szkoda tylko, iż Akademia nie poszła o krok dalej – bo ta rola naprawdę zasługiwała na Oscara.

2. Ivan Locke, "Locke" (2013)


"Locke" rozgrywa się niemal wyłącznie w samochodzie – a na ekranie przez 90 minut widzimy tylko jego. Hardy gra tytułowego Ivana Locke’a, mężczyznę, który jednej nocy próbuje uratować rozpadające się życie: zawodowe, rodzinne i osobiste. To teatr jednego aktora – i Hardy jest w nim po prostu wybitny.

Reżyser Steven Knight postawił na minimalizm i słowo – a Hardy uniósł ten ciężar z imponującą precyzją. Z jednej strony spokojny, rzeczowy, z drugiej – przepełniony emocjami, które buzują pod powierzchnią. To rola, w której aktorstwo staje się prawdziwą sztuką – i pokazuje, iż Hardy nie potrzebuje kostiumów, scen akcji czy efektów, by zahipnotyzować widza. Wystarczy tylko on.

1. Michael Peterson, "Bronson" (2008)


To rola, od której wszystko się zaczęło. W filmie Nicolasa Windinga Refna Hardy wciela się w Charlesa Bronsona – jednego z najsłynniejszych więźniów w historii Wielkiej Brytanii. Jego kreacja to mieszanka brutalności, teatralności i obłędu – cielesna, szalona, pełna groteski, ale i wewnętrznej pustki.

"Bronso" to nie tyle biografia, ile portret człowieka rozbitego między chęcią bycia kimś a nieumiejętnością życia w społeczeństwie. Hardy jest tu nie do poznania – zbudowany, ogolony na łyso, z dzikim błyskiem w oku. To rola, która zapowiedziała jego styl: intensywny, bezkompromisowy, totalny. I do dziś pozostaje jednym z najmocniejszych dowodów jego niezwykłego talentu. Naprawdę trzeba zobaczyć "Bronsona", żeby pojąć geniusz Toma Hardy'ego.

Idź do oryginalnego materiału