Niemcy: koniec ery stabilności

magazynpismo.pl 18 godzin temu

Niedziela, 22 września 2024 roku. „Hej, nadszedł czas! Deportujemy was” – to słowa piosenki, która krótko po godzinie 18:00 wybrzmiewa tego dnia w Poczdamie. Wśród kilkorga tańczących są między innymi mężczyzna z transparentem, na którym widnieje napis „Deportujmy miliony”, oraz Anna Leisten, szefowa młodzieżówki Alternatywy dla Niemiec (Alternative für Deutschland, AfD) w Brandenburgii.

Dostęp online
Czytaj i słuchaj bez ograniczeń.Kup

Abschiebesong(Piosenka o deportacji) to przeróbka hituBawimy się przez całą nocduetu Die Atzen (artyści w październiku uzyskali sądowy zakaz wykorzystywania ich melodii przez AfD). W klipie – trudno już dostępnym w internecie – można zobaczyć wygenerowane przez sztuczną inteligencję niebieskookie stewardesy i pilotów z blond włosami, a także ciemnoskóre, właśnie deportowane osoby. Tego wieczoru w stolicy Brandenburgii działaczki i działacze AfD mają co świętować. W wyborach do parlamentu kraju związkowego (Landtagu – lokalnego organu ustawodawczego) zdobyli ponad 29 procent głosów, prawie 6 punktów procentowych więcej niż przed pięcioma laty.

Newsletter

Aktualności „Pisma”

W każdy piątek polecimy Ci jeden tekst, który warto przeczytać w weekend.

Zapisz się

Na wyborcze party zjechali prominentni goście, wśród nich Alice Weidel i Tino Chrupalla, czyli dwoje współprzewodniczących partii, a także szefowie oddziałów w Brandenburgii i Turyngii. Łącznie osiemdziesiąt osiem osób, jak chwalił się rzecznik lokalnych struktur. Na pytanie reporterki „Spiegla”, czy to przypadkowa liczba (w kręgach neonazistowskich jest synonimem pozdrowieniaHeil Hitler– H to ósma litera alfabetu), obecni na imprezie działacze skrajnie prawicowej partii albo odpowiadają, iż nic im o tym nie wiadomo, a media we wszystkim na siłę się czegoś doszukują, albo po prostu – tylko się uśmiechają.

Brandenburskie struktury nie muszą mieć natomiast kompleksów wobec koleżeństwa z Saksonii. Tam AfD także przegrała o włos, dla odmiany z chadekami.

Brandenburska AfD to jeden z najbardziej skrajnych odłamów partii. Jej działacze w trakcie kampanii wyborczej postulowali między innymi wprowadzenie zakazu udziału w imprezach publicznych dla osób ubiegających się o azyl oraz dla uchodźczyń i uchodźców. Publikowali też spoty, w których dawne idylliczne życie białych ludzi zestawiano z obrazami zniszczonych śródmieść oraz ciemnoskórych osób i przestępców. Lena Kotré, posłanka do Landtagu Brandenburgii, zasłynęła w całych Niemczech rozdawaniem w trakcie kampanii kubotanów ze swoim imieniem (to wywodząca się z Japonii broń, przypominająca długopis albo naostrzony patyk, zakazana w wielu państwach, chociaż nie w Niemczech) i nazywaniem ich narzędziem do samoobrony. Liderzy AfD w Brandenburgii liczyli na to, iż dzięki tak „wyrazistej” kampanii, a następnie dzięki zwycięstwie w wyborach landowych zyskają silniejszą pozycję w partii na szczeblu federalnym – wzorem działaczek i działaczy z Turyngii, którzy zajęli pierwsze miejsce w wyborach odbywających się trzy tygodnie wcześniej. Grupie tej przewodzi Björn Höcke, najbardziej kontrowersyjny polityk partii, znany z odwoływania się do nazizmu, za co w kwietniu 2024 roku stanął przed sądem.

W trakcie wieczoru wyborczego w Poczdamie mowa jest jednak tylko o „częściowym zwycięstwie”. Brandenburskiej AfD nie udało się powtórzyć sukcesu z Turyngii. Przegrali minimalnie z Socjaldemokratyczną Partią Niemiec (Sozialdemokratische Partei Deutschlands, SPD), która rządzi w Brandenburgii od 1990 roku. Jako nagrodę pocieszenia mogą jednak traktować uzyskanie wystarczającej liczby mandatów do tego, by mogli stać się tak zwaną mniejszością blokującą. W praktyce oznacza to, iż wszystkie decyzje, w których niezbędna jest kwalifikowana większość – dwie trzecie głosów, będą wymagały zgody frakcji AfD. Dotyczy to na przykład funkcjonowania prezydium izby i powoływania sędziów Sądu Konstytucyjnego Kraju Związkowego. Brandenburskie struktury nie muszą mieć natomiast kompleksów wobec koleżeństwa z Saksonii. Tam AfD także przegrała o włos, dla odmiany z chadekami.

Przeczytaj też:Koniec ery Angeli Merkel

Choć we wszystkich trzech wschodnich landach, w których odbywały się w tym roku wybory, AfD osiągnęła lepsze wyniki niż przed pięcioma laty, nie ma szans na rządzenie czy choćby współrządzenie. Nikt nie chce współpracować z partią, która na poziomie ogólnokrajowym została zaklasyfikowana przez Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (służbę wywiadowczą odpowiedzialną za bezpieczeństwo wewnętrzne, z uprawnieniami do inwigilacji) jako „podejrzana o prawicowy ekstremizm” (a jej odłam Der Flügel, niem. Skrzydło, pod wodzą Höckego wręcz jako „potwierdzony przypadek prawicowego ekstremizmu”) i jest pod stałą obserwacją wspomnianych służb. Pozostałe najważniejsze niemieckie partie zgadzają się co do stosowania wobec niej kordonu sanitarnego, który ma luki jedynie na poziomie powiatów i gmin, gdzie sporadycznie zdarza się kooperacja z AfD – najczęściej godzą się na to chadecy.

W czerwcu 2024 roku polityczki i politycy BSW wspólnie z prawie całą AfD wywołali skandal, demonstracyjnie nie pojawiając się w sali obrad Bundestagu w trakcie przemówienia prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.

Szanse na współrządzenie we wszystkich trzech landach ma natomiast lewicowo-populistyczny Sojusz Sahry Wagenknecht (Bündnis Sahra Wagenknecht, BSW). Ta powstała w styczniu 2024 roku partia zdobyła w Saksonii 11,8, w Brandenburgii 13,5, a w Turyngii 15,8 procent głosów. Wrześniowe wybory landowe nie były jej chrztem bojowym – z powodzeniem przeszła go już w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, zdobywając w nich 6,2 procent głosów. Był to jeden z najbardziej spektakularnych debiutów wyborczych w historii Republiki Federalnej, podobnie silną pozycję krótko po powstaniu udało się uzyskać do tej pory tylko AfD dekadę temu. W odróżnieniu od niej BSW nie jest jednak skazany na długoletnią izolację w opozycji, ale już teraz, po swoich pierwszych wyborach na poziomie landowym, zyskał status głównego rozgrywającego. Z jego liderami muszą rozmawiać wszyscy, a przede wszystkim chadecy i socjaldemokraci, bo bez Sojuszu nie uda im się utworzyć stabilnych gabinetów w żadnym z trzech państw związkowych.

BSW debiutuje na niemieckiej scenie politycznej, ale liderka i założycielka partii debiutantką nie jest. Wagen­knecht, urodzona w 1969 roku córka Niemki i Irańczyka, zaczęła się angażować politycznie już jako dwudziestolatka. Kiedy Niemiecka Republika Demokratyczna (NRD) chyliła się ku upadkowi, Sahra zapisała się do tamtejszej Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec, aby – jak deklarowała – „reformować ślepnący socjalizm i przeciwstawić się oportunistom”. Po zjednoczeniu Niemiec w 1990 roku została działaczką postkomunistycznej Partii Demokratycznego Socjalizmu (PDS), a następnie, na początku XXI wieku – Die Linke (Lewicy), powstałej po połączeniu PDS oraz odłamów SPD i Zielonych rozczarowanych rządami kanclerza Gerharda Schrödera. Zawsze na wysokich stanowiskach, zawsze w najbardziej skrajnym skrzydle partii – i z biegiem lat coraz częściej w kontrze do partyjnegomainstreamu.

Część towarzyszek i towarzyszy niejednokrotnie odcinała się od jej opinii, dotyczących na przykład zaostrzenia polityki migracyjnej czy złagodzenia stanowiska wobec Rosji, a w 2021 roku podjęto choćby próbę wykluczenia jej z partii. Przed utratą członkostwa chroniła ją jednak olbrzymia rozpoznawalność, którą zapewniło jej między innymi regularne goszczenie w najpopularniejszych politycznychtalk-showi prezentowana w nich retoryczna sprawność. Od dłuższego czasu prowadzi też bardzo popularny kanał na YouTubie i pisze książki, które dobrze się sprzedają. Ostatnia, krytykująca lewicę i nosząca tytułDie Selbstgerechten(Obłudnicy), znalazła się choćby na pierwszym miejscu na liście bestsellerów tygodnika „Der Spiegel”. Ostateczny rozwód Wagenknecht z Die Linke miał miejsce w październiku 2023 roku, gdy kierownictwo zarzuciło jej działanie na szkodę ugrupowania. Przedmiotem sporu między nią a liderami partii była między innymi demonstracja zorganizowana przez Wagenknecht wraz ze znaną dziennikarką i feministką Alice Schwarzer, w trakcie której domagały się one podjęcia negocjacji z Moskwą w sprawie zakończenia wojny. Był to rozwód z przytupem, bo razem z Sahrą odeszło z partii dziewięcioro posłanek i posłów, wskutek czego Die Linke straciła status frakcji w Bundestagu.

Profil ideologiczny Wagenknecht nie jest łatwy do zdefiniowania. Ona sama określa siebie jako przedstawicielkę konserwatywnej lewicy. Klasyczne lewicowe postulaty wysuwa przede wszystkim w dziedzinie polityki gospodarczej i społecznej: domaga się wyższych płac i emerytur oraz wysokich podatków dla najlepiej zarabiających. Z prawicą łączy ją natomiast podejście do polityki migracyjnej (ograniczenie imigracji, więcej deportacji i kontroli na granicach) i przywiązanie do konserwatywnych wartości, takich jak ojczyzna, rodzina i państwo narodowe. Według niej, zamiast rozmawiać o tym, co naprawdę ważne, dziś dyskutuje się o kwestiach płci czy o orientacjach seksualnych. Jednym z głównych zarzutów, jaki wysuwa wobec współczesnej lewicy w swojej ostatniej książce, jest rzekome skupienie się na „coraz dziwniejszych mniejszościach”, które „odnajdują swoją tożsamość w jakimś dziwactwie”.

Peter R. Neumann, badacz związany z Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną (Christlich Demokratische Union Deutschlands, CDU) i profesor King’s College London, widzi w Wagenknecht kontynuatorkę tradycji …

Idź do oryginalnego materiału