Niedawno u nas z mężem urodziła się wspólna córka. Teściowa na jej narodziny w żaden sposób nie zareagowała – ani gratulacji, ani prezentów, niczego. Przyjęłam to spokojnie – nie chce, to nie trzeba. Jednak ostatnio matka męża bardzo zmieniła swoją strategię zachowania. Zaczęła chcieć się ze mną związać rodzinnie. Ciągle zaprasza mnie do siebie w gości, mówi, iż nie warto „ukrywać” wnuczki przed nią, i do tego trzeba przedstawić naszą córkę synowi męża z pierwszego małżeństwa, ponieważ są rodzeństwem

przytulnosc.pl 4 miesięcy temu

– Dlaczego tak uparcie nie chcesz pojechać do mojej mamy? Przecież na nas czeka – mówi mi mąż. – Musimy ją uszanować, to przecież nic trudnego.

Chce, żebyśmy razem pojechali na jubileusz do jego mamy, a ja kategorycznie nie chcę tego robić z kilku powodów.

Po pierwsze, teściowa pierwsza zaczęła źle mnie traktować, bo wcześniej mnie nie uznawała, a teraz nagle obudziły się w niej ciepłe uczucia do mnie.

Po drugie, na swoje urodziny zaprosiła również poprzednią synową, pierwszą żonę mojego męża, a ja nie mam żadnej ochoty się z nią spotykać, bo uważam, iż to nienormalne, i nie mamy o czym rozmawiać. Obawiam się, żebyśmy nie zrobiły sobie nawzajem sceny.

Ja i mąż jesteśmy w każdym drugim małżeństwie, i choćby nie wyobrażałam sobie, iż mogą powstać problemy tego rodzaju. Miałam pecha z pierwszym mężem, i się rozwiodłam, a u Igora coś nie wyszło z pierwszą żoną, i też się rozeszli.

Spotkaliśmy się, gdy oboje byliśmy już rozwiedzeni, więc nikt nikogo z rodziny nie zabierał. Z pierwszego małżeństwa oboje mamy synów (12 i 13 lat).

Mój syn mieszka z nami, jego syn mieszka raz z byłą żoną, raz z matką męża. Mąż ze swoim synem rozmawia bardzo rzadko, ale regularnie płaci alimenty.

Z byłą żoną rozstali się bardzo nieładnie (to ona go porzuciła). I z matką nie ma najlepszych relacji.

Mnie teściowa nie przyjęła wcale, tak od razu powiedziała, gdy braliśmy ślub, iż nie chce mnie widzieć. Ale dla sprawiedliwości warto zauważyć, iż byłej żony swojego syna też nie przyjęła, a zaczęła się z nią kontaktować dopiero po ich rozwodzie.

Nie wiem, jakie to są cechy charakteru, ale tak już jest. Ja specjalnie jej się nie narzucałam, bo po co, niczego od niej nie potrzebuję.

Niedawno u nas z mężem urodziła się wspólna córka. Babcia (teściowa) na jej narodziny w żaden sposób nie zareagowała – ani gratulacji, ani prezentów, niczego. Przyjęłam to spokojnie – nie chce, to nie trzeba.

Krótko mówiąc, z teściową nie utrzymywaliśmy kontaktu z jej inicjatywy. W pewnym momencie choćby pomyślałam, iż to na lepsze, bo teściowa nie ingeruje w nasze życie, żyjemy, jak sami wiemy.

Ale ostatnio matka męża bardzo zmieniła swoją strategię zachowania. Zaczęła chcieć się ze mną związać rodzinnie. Ciągle zaprasza mnie do siebie w gości, mówi, iż nie warto „ukrywać” wnuczki przed nią, i do tego trzeba przedstawić naszą córkę synowi męża z pierwszego małżeństwa, ponieważ są rodzeństwem.

Krewni naciskają na męża, on na to przystaje, chociaż wcześniej sam nie wykazywał takiej inicjatywy.

Teraz ten jubileusz. Nie chcę tam jechać. Nie rozumiem, co teściowa zamierza? Dlaczego chce zebrać i pierwszą synową, i mnie? To jakoś dziwne. Jestem pewna, iż nic dobrego z tego nie wyjdzie.

A ja nie wiem, co zrobić. Nie chcę na razie przedstawiać dzieci, może później będzie trzeba to zrobić, ale teraz tylko dlatego, iż tego chce teściowa, nie mam zamiaru.

Mój mąż jest naiwny, wierzy swojej matce i jest pewny, iż nie planuje nic złego, a po prostu chce zebrać całą rodzinę.

A ja mam poważne wątpliwości, iż to wszystko jest takie proste. Osądźcie nas, jak myślicie, czy to normalne – zebrać razem dwie synowe (byłą i obecną)?

Idź do oryginalnego materiału