Na HBO Max debiutuje dziś nowy polski serial wydany pod legendarnym szyldem HBO. Rzućcie okiem, czy warto oglądać produkcję „Niebo. Rok w piekle”, za którą odpowiada m.in. twórca cenionego „Kruka”.
2025 rok prawie za pasem, ale na sam koniec HBO przygotowało dla widzów jeszcze jedną istotną premierę. 26 grudnia w serwisie HBO Max debiutuje „Niebo. Rok w piekle” – serial zabierający nas w trudną podróż do Polski lat 90. Sześcioodcinkowa wyprawa (widziałem przedpremierowo cztery odsłony) inspirowana prawdziwą historią odbędzie się pod przewodnictwem fałszywego pasterza, który w biednych owieczkach upatrzył sobie realizację własnych ambicji. Tego kogoś gra – bardzo przekonująco zresztą – Tomasz Kot („Wielka woda”).
Niebo. Rok w piekle – o czym jest polski serial HBO?
To jednak nie samozwańczy guru tytułowej sekty jest w „Niebie” najważniejszy. Historię śledzimy z perspektywy Sebastiana (Stanisław Linowski, „Lady Love”), młodego chłopaka o artystycznych aspiracjach skutecznie tłumionych przez wymagającą matkę (Anna Radwan, „Zatoka szpiegów”). Gdy w jego – pozornie ułożonym – życiu pojawia się wielki ból, to ręce ekscentrycznego znachora Piotra (Kot) pozwalają go uśmierzyć. gwałtownie okazuje się, iż uzdrowiciel stoi na czele komuny, gdzie czas płynie inaczej, a marzenia pozwala się realizować.
„Niebo. Rok w piekle” (Fot. HBO)Nie minie wiele czasu, nim pośród wielbicieli Piotra znajdzie się Sebastian. W końcu w Niebie nie chodzi tyleż o obietnicę braku bólu, co gwarancję życiowego celu. Gdy na zewnątrz posttransformacyjna rzeczywistość nie spełnia oczekiwań (w jednej z pierwszych scen symbolicznie wybrzmiewa zwrotka „jedyne, co mam to złudzenia, iż mogę mieć własne pragnienia” słynnej piosenki Czerwonego Tulipana), a matka rujnuje ideały wizją o prawniczych studiach, wnętrze, które otwiera przed chłopakiem przewodnik, przyciąga go jak magnes.
Choć stado Piotra – skupione w ogromnym drewnianym domu pośród natury na prowincji – jest już całkiem liczne, do Nieba co rusz lgną nowe osoby. Za namową Sebastiana grupę wzbogaca Aneta (Zofia Jastrzębska, „Infamia”) – zbuntowana dziewczyna z domu jednocześnie pełnego pieniędzy i pustego od emocji. Między młodymi pojawia się uczucie, na które szczęśliwie przyzwala Piotr. Piszę „szczęśliwie”, bo, widzicie, zasada aranżowanych małżeństw jest jedną z jego wielu nietypowych dogmatów dla wspólnoty.
Niebo. Rok w piekle, czyli Tomasz Kot jako guru sekty
Na pierwszy rzut oka Niebo to kraina mlekiem i miodem płynąca, gdzie wartość indywidualna zdaje się pielęgnowana na równi z tożsamością grupową – przynależnością do zboru. W grupie wszystko odbywa się jednak pod dyktando Piotra i jego żony, Doroty (Magdalena Różczka, „Rojst”), która – niczym polska Lady Makbet – karmi mesjanistyczny kompleks duchowego przywódcy. Łączenie dorosłych w pary z dziećmi, nadawanie nowych imion czy porzucenie pomocy medycznej z zewnątrz to jedynie wierzchołek góry lodowej.
„Niebo. Rok w piekle” (Fot. HBO)Jeżeli część z elementów brzmi znajomo, to dlatego, iż serial czerpie inspiracje z prawdziwej historii i osobistej spowiedzi Sebastiana Kellera, który spisał ją w autobiograficznej – i wznowionej niedawno – książce „Niebo. Pięć lat w piekle”. Scenarzysta Jakub Korolczuk („Kruk”) i reżyser Bartosz Blaschke („Sonata”) skorzystali z lektury jedynie w ramach swego rodzaju wytycznych, by opowiedzieć uniwersalną, na poły fikcyjną fabułę o tym, jak łatwo jest wpaść w sidła manipulacji. Sidła zwiększają swój zasięg z każdym kolejnym odcinkiem.
Na przestrzeni serialu obserwujemy bowiem, jak sekta radykalizuje się wraz z guru. Rosnący brak zapasów zmusza wiernych do kradzieży, własność materialna symbolicznie płonie w ogniu, a wizja opuszczenia zboru wydaje się jednoznacznie wiązać ze wstąpieniem do piekła. Nad owieczkami pasterza unosi się chmura paraliżującego strachu, która daje efekt w postaci ulewy kłamstw, manipulacji i złudnych przekonań o indywidualnej mocy i poprawie stanu zdrowia.
Nawet jeżeli scenariusz nierzadko prowadzi „Niebo” przez narracyjne skróty, to wszelkie niuanse świetnie oddaje Linowski, który w tym przełomowym występie wyrasta na jedno z aktorskich odkryć sezonu. To bardzo dojrzała kreacja łącząca w sobie zarówno młodzieńczą wrażliwość, jak i bezgraniczne przekonanie o słuszności czynów własnych i duchowego lidera. Z biegiem odcinków skruszony artysta z początku serialu przepoczwarza się w marionetkę guru. Aktor sprawia jednak, iż w portrecie Sebastiana jest spora miejsca na dwuznaczność i wątpliwości.
Niebo. Rok w piekle – czy warto oglądać polski serial HBO?
Choć nie widziałem jeszcze dwóch ostatnich odcinków „Nieba” (warto zaznaczyć, iż każda z kolejnych odsłon będzie emitowana cotygodniowo) zdecydowanie brakuje mi w serialu pogłębionego kontekstu społecznego. Lata 90. – naturalnie służące w znacznej mierze alegorii współczesnej epidemii samotności – zostały odzwierciedlone na ekranie w dość oszczędny sposób. Nie chodzi tu choćby o skalę znaną z „Rojstu” czy niedawnego „Heweliusza„, ale o specyficznego ducha dekady, której wolnorynkowość i otwarcie na zachód poskutkowało wyjątkowo żyzną glebą w kontekście grup znanych jako sekty.
„Niebo. Rok w piekle” (Fot. HBO)Z drugiej strony uniwersalny charakter polskiego projektu HBO bynajmniej nie odbiera tematyce aktualności. „Niebo” to fascynujący przykład tego, w jak dużym stopniu praktyki przedstawione w serialu przeniosły się do świata współczesnego – tego rzeczywistego, jak i tego wirtualnego. Czymże innym, niż sektami są internetowe fora czy blogi zrzeszające redpillowców i wyznawców manosfery? Jak wiele z ekranowego zboru znajdziemy w działalności – nomen omen – Potęgi Nieba i postaci samozwańczego apostoła Tomasza Dorożały? Czy leczenie rękami różni się od obsesji niesławnego Jerzego Zięby na punkcie witaminy C?
„Niebo” to jeden z tych tytułów, które zwykliśmy określać społecznie potrzebnymi. choćby jeżeli jego potencjał nie został całkowicie wykorzystany, to dobrze, iż taki projekt ujrzy światło dzienne. Choć dramat psychologiczny – przede wszystkim w pierwszych odcinkach, gdzie twórcy kreślą osobiste historie i charaktery głównych bohaterów – pozostaje na poziomie mocno powierzchownym, to serial, który robi się coraz lepszy z odcinka na odcinek; szczególnie wtedy, gdy w Niebie robi się naprawdę mrocznie, a na powierzchnię wychodzą głęboko skrywane problemy.
Wówczas filmowcy wspierają się elementami kryminalnymi, które absolutnie współgrają z ponurym i coraz gęstszym klimatem „Nieba”. W parze z nim idzie oczywiście zanurzony w fanatyzmie Piotr w intrygującej interpretacji Kota. Z biegiem fabuły jego (dosłownie) górująca nad wszystkimi postura wydaje się rosnąć, a zarazem maleć. Pozostaje pytanie, ile owieczek ucieknie od fałszywego pasterza. Niech ten serial przypomni wam, by nie dołączyć do ich stada.


















