Serial „Bukmacher” to prawdziwa perełka, którą odkryłem… całkowicie przypadkiem. To jedna z najświeższych propozycji od „króla sitcomów”, Chucka Lorre’a. Autora takich hitów jak „Teoria wielkiego podrywu”, „Mamuśka” czy „Dwóch i pół”. Tym bardziej byłem zaskoczony tamtejszym poczuciem humoru, które jest zupełnie inne od tego, do czego przyzwyczaił nas twórca. Wciągnąłem się już od pierwszego odcinka, a wspomniany (czarny) humor jest… w punkt. Bawi, szokuje i doskonale bawi się konwencją, przy jednoczesnym ukazaniu ludzkich dramatów w sposób, który zostaje z nami na długo.
„Bukmacher” to opowieść o świecie nielegalnych zakładów bukmacherskich: równie fascynującym, co i przerażającym. Główny bohater, pełen sprzeczności i podejmujący decyzje mogące budzić wiele moralnych wątpliwości, potrafi sobie jednak zaskarbić sympatię widza. Choć jego jednoznaczna ocena jest trudna — i nie miejcie złudzeń. W trakcie rozwoju serialu nie bardzo się to zmienia, bowiem tamtejszą historię obserwujemy kompleksowo. Widząc zachowania postaci w różnych sytuacjach. Czasem są niezwykle antypatyczni, czasem do rany przyłóż. Miejscami okrutni tylko po to, by po chwili być niezwykle ciepłymi w gronie rodzinnym. A serial narzuca naprawdę szybkie tempo — i niemal od samego początku rzuca widza w wir wydarzeń, gdzie każdy odcinek zaskakuje zwrotem akcji lub błyskotliwym żartem.
Ale choć postacie są nietuzinkowe i znakomicie odegrane, to czarne poczucie humoru jest najmocniejszym elementem tej produkcji. Jako widz wielokrotnie wybuchałem śmiechem w najmniej oczekiwanym momencie, mimo iż sytuacja na ekranie bywa dramatyczna. Ale to właśnie absurdalność wielu tamtejszych zdarzeń okazuje się asem w rękawie „Bukmachera”. Nieustanny kontrast sprawia, iż serial jest nie tylko wciągający, ale też niesamowicie odświeżający. kilka w ostatnich latach mieliśmy podobnych opowieści — i o ile miałbym przywołać tutaj serial, który pod tym kątem mógłbym przywołać, to prawdopodobnie byłaby to kultowa „Trawka”.
Główny duet bohaterów jest niezwykle różny i harmonijny w tym samym momencie. Temperamentny Amerykanin o włoskich korzeniach i jego czarnoskóry partner, który jest w całości oddany swojej ukochanej babci. Takie zestawienia nie zdarzają się często!
Ciężkie tematy i absurd goniący absurd. To one okazały się kluczem do sukcesu
Z tak specyficznymi serialami, wydaje mi się, są tylko dwie ścieżki: albo się je kocha, albo nie znosi. Tak postrzegam również produkcje pokroju „Co robimy w ukryciu”, których specyficzny humor po prostu trzeba lubić. Tutaj sprawy mają się analogicznie. Bo choć gdy poznamy bohaterów „Bukmachera” bliżej to okazuje się, iż naprawdę da się ich lubić — to pierwszy odruch niekoniecznie jest tak pozytywny. Tym bardziej, iż postacie mają swoje za uszami. Ale mocne żarty, wplatanie tam postaci takich jak Charlie Sheen (który dodatkowo pojawia się w najmniej oczekiwanych okolicznościach) i coraz większego absurdu z każdym odcinkiem okazują się bardzo mocną kartą. o ile więc poszukujecie nietuzinkowej komedii, która nie boi się bawić konwencją i z każdym odcinkiem przesuwać granicy absurdu coraz dalej: dajcie „Bukmacherowi” szansę. w tej chwili emitowany jest drugi sezon serialu — i wszystkie odcinki na bieżąco można oglądać w katalogu platformy Max, na zlecenie której to serial w ogóle powstaje.