Zaczęło się mniej więcej wtedy, gdy moje starsze dziecko miało sześć miesięcy. Już jako tako nad wszystkim panowałam. Nie było żadnych problemów, nie byłam już przemęczona, dni upływały nam spokojnie, jeden za drugim. Bardzo spokojnie i bardzo powoli. Pamiętam ten moment, kiedy uświadomiłam sobie, iż każdy jest dokładnie taki sam. A następny w gruncie rzeczy też niczym się nie będzie od nich różnił. Wpadłam w lekką panikę. I co teraz? Gdzie uciekać? Jakim cudem wcześniej mi to nie przeszkadzało? I wtedy to irytujące uczucie, które od jakiegoś czasu mnie gdzieś tam w środku uwierało, zidentyfikowałam jako... zwykłą, choć bardzo dokuczliwą, nudę.
REKLAMA
Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"
Na pewno robię coś nie tak
Kiedy przyznałam się sama sobie, iż najzwyczajniej w świecie nudzę się na macierzyńskim, od razu pomyślałam, iż to dlatego, iż robię coś nie tak. No bo inne matki na pewno tak nie mają. Są w pełni oddane swoim dzieciom, sprawdzają się we wszystkich sytuacjach, są zaradne, a często mają więcej dzieci. Gdzieś się spieszą, coś załatwiają. A ja? Ja wstaję rano, robię dziesiątki tych samych czynności w ten sam sposób i w takiej samej kolejności. Towarzyszą mi te same dźwięki, zapachy i odczucia. Spędzam z dzieckiem całą dobę. Bawię się z nim, karmię, tulę, kąpię, całuję i zachwycam się nim nieustannie. Macierzyństwo daje mi satysfakcję, uważam, iż dobrze sobie radzę, czuję się spełniona. To skąd ta nuda? Wtedy jeszcze nie wiedziałam, iż jedno nie wyklucza drugiego. euforia z macierzyństwa i potworne znudzenie.
Aktywność kilka pomagała
Moja nuda nie wynikała z tego, iż nie potrafiłam sobie zorganizować czasu i zajęć. Potrafiłam. I to całkiem nieźle. Po kilka razy zlazłam z wózkiem wszystkie warszawskie muzea i galerie sztuki. Chodziłam na gordonki, basen dla bobasów i fitness dla mam z bobasami. Słuchałam podcastów, trochę czytałam, słuchałam muzyki.
W kinie niedaleko raz w tygodniu były seanse dla dorosłych, na które można było przyjść z małymi dziećmi. Jako pierwsza zajmowałam miejsce na widowni. A bobas spał obok w nosidełku. Zrobiłam niezliczone kilometry z wózkiem, wypiłam hektolitry herbat z koleżankami, które akurat mogły się wyrwać z pracy. I wciąż się nudziłam.
zdjęcie ilustracyjne Shutterstock/Coolpicture
Niespodzianka. Nie byłam jedyna
- Nie wiedziałam, czym jest nuda, póki nie poszłam na urlop macierzyński. To jest inna nuda. Nuda wśród miliona obowiązków i zajęć, z którymi ledwo można nadążyć, ale są po prostu nudne - twierdzi moja koleżanka, dziś mama dwóch przedszkolaków. - Na macierzyńskim ratowały mnie audiobooki i podcasty. Inaczej chyba bym umarła - dodaje - Pamiętam taki dzień: leżę rano na macie sensorycznej, bobo zachwycony, ja szeleszczę mu od dwóch kwadransów zabawką nad głową. To miłe, iż się cieszy, też się cieszę, iż się cieszy, ale to było takie nudne... - wzdycha. - Zresztą jak wszystkie zabawy z niemowlakiem. Bawiłam się oczywiście, ale było to jak spacerowanie z kamieniem w bucie. Niekomfortowe i frustrujące. Gdy dziecko podrosło, zaczęło mówić, umiałam z nim nawiązać lepszą więź, to wspólne zabawy zaczęły faktycznie dawać mi satysfakcję - dodaje.
A ja myślę, iż fajnie to usłyszeć. choćby kilka ładnych lat po urlopie macierzyńskim.
- Żartujesz? Jaka nuda? Ja nie mam kiedy o tym myśleć. Nie mam choćby czasu, żeby iść do łazienki, aż w końcu zapominam, iż w ogóle mi się chciało - mówi inna koleżanka. Jeszcze inna twierdzi, iż ten rok z dzieckiem w domu był najszczęśliwszym okresem w jej życiu. Celebrowała każdy dzień. - Wiedziałam, iż to minie, chciałam wszystko świadomie przeżyć, dokładnie zapamiętać. choćby te trudne momenty - twierdzi.
A ja nie chcę pamiętać. I to w gruncie rzeczy nie jest takie trudne, bo dziś urlop macierzyński pamiętam jako jeden mdły, nudny, ale i pogodny dzień.
A ty? Nudziłaś się kiedyś w trakcie urlopu macierzyńskiego? A może teraz się nudzisz? Chętnie się tego dowiem: [email protected]