Staszek nerwowo kręcił się po pokoju, bezładnie otwierając i zamykając drzwi szafy.
Myślałaś, iż będę spokojnie patrzeć, jak wymyślasz kolejny wymysł? Nie na to się rozpadłam! wykrzyknęła Łucja, rzucając torbę na kanapę. Rozwód i podział majątku! Zbieraj swoje grosze i wynoś się. To moje mieszkanie.
Mieszkanie może i twoje, ale wszystko, co w nim, to moje. Przecież wszystko kupowałem.
No więc od razu uciekaj! wściekła się Łucja, wytarając pot z czoła. Nie chcę cię już widzieć!
Łucja i Staszek wzięli ślub z wielką miłością rok temu. Nie mogli wytrzymać siebie nawzajem. Spotkali się po prostu na ulicy w upalny, słoneczny dzień. Szli po chodniku w przeciwnych kierunkach, spojrzeli w siebie, minęli się i jednocześnie odwrócili się. Rozbawili się, zatrzymali i zaczęli rozmawiać.
Staszek odprowadził ją do domu. Pożegnali się przy zmierzchu. Rankiem spotkali się ponownie i odtąd nie rozstawali się osobno.
Wszystko było cudowne, aż do wczorajszego dnia, kiedy Łucja nagle zazdrościła mu koleżance ze szkoły, z którą przypadkiem spotkali się w centrum handlowym.
Łucja ledwo przeszła obok, nie rozpoznając w tej dziewczynie z wypukłymi ustami swoją dawną szkolną przyjaciółkę.
Zasłynęłaś, co? chwyciła ją za rękaw Nikola. Nie rozpoznajesz? Widziałam cię z daleka, wcale się nie zmieniłaś, wciąż taka szara
Nikola? Przepraszam, nie rozpoznałam Łucja spojrzała niepewnie, obawiając się urazić. Przypominała jej matkę Nikoli. Nikola skopiowała jej fryzurę i wyglądała na piętnaście lat starszą od własnej mamy.
Posiedzimy w kawiarni? pogadamy zaproponowała Nikola. Nogi bolą, rano biegam, kupuję. Ojciec ma niedługo rocznicę, więc dostaliśmy listę zakupów. Nie mogę choćby połowy znaleźć.
Dlaczego nie posiedzieć? zgodził się chętnie Staszek. Ja bym coś podgrzał, głodny jestem.
Łucja też nie sprzeciwiła się. Z Nikoliną nie widywały się po szkolnym balu od prawie dziesięciu lat. Chciała dowiedzieć się, co stało się z koleżankami, które rozeszły się po różnych stronach.
Staszek zamówił sobie kotlet schabowy z warzywami, dziewczyny wzięły lody.
Pamiętasz Walerii? zapytała Nikola Łucję, mrugając w stronę Staszka. Denisę, co za mną biegła.
Pamiętam, oczywiście. A nie na odwrót? Wydaje mi się, iż ty ją podglądałaś w szatni.
No właśnie! Nic o niej nie wiesz. Chodziła za mną dwa lata. Teraz mieszka w Gdańsku, ma rodzinę, podobno dobrze zarabia. Nieźle się ułożyła. Kto by pomyślał taki cwaniak.
Widziałam zdjęcia w grupie. Myślałam, iż po prostu jeździł na wycieczki. A co z Żenią Warzechą? Nie widać jej nigdzie.
Nic o niej nie wiem, wszystko tam skomplikowane. Miała dziecko, a on zniknął. Zawsze ją otaczali faceci. Pamiętasz Wowa Pachołka? Na balu ciągle zapraszał mnie do slow dance? kontynuowała Nikola, spoglądając na Staszka. Wziął ślub, rozwiódł się. Podkleja mi serduszka pod zdjęciami. Nie mój klimat. A twój Janek? Wziął ślub, został rolnikiem!
Skąd wziął, iż to mój?
Bo ty nie biegłaś za nim? zaśmiała się Nikola, patrząc na Staszka.
Staszek zajadał się kotletem, nie zwracając uwagi na kobiecą paplaninę. Łucja jednak zaczęła się podniecać.
Nie biegłam za Jankiem, coś pomyliłaś wyciągnęła z torby lusterko i szminkę, nałożyła na usta. Staszek, skończyłeś? Już czas, tyle już zjadłeś.
Wstawili się i pożegnali. Nikola jednak nie spieszyła się z odjazdem:
Jedziecie samochodem? Nie podwieziesz mnie? Nie chciałabym ciągnąć walizek w komunikacji.
Usiadła na przednim siedzeniu obok Staszka, wsunęła torby na kolana, poprawiła kokieteryjnie włosy.
Myślałam, iż macie złote auta, a wasz jest taki mały bryczek. Nie macie kredytu na porządną maszynę? Ja bym mężowi pomogła kupić przyzwoitsze auto.
Słuchaj, żono odwrócił się Staszek, śmiejąc się do Łucji. Co mądrzy ludzie mówią. Ja chciałem, a ty drogo, zepsujemy się.
Nie, nie, zdecydowanie trzeba wziąć niezawodniejszy wóz nie przestawała Nikola, wypuszczając usta w kształt kaczki. Na tym dalej nie da się jechać po mieście. Mój brat przywiózł auto z Zachodu. Mmm to się nie porównuje! jeżeli chcesz, dam ci numer, on znajdzie coś porządnego.
Widać od razu, iż jest to kobieta biznesu roześmiała się Łucja. Pomagasz bratu w interesach? Daj numer, może się przyda.
Łucja siedziała za Niką, trzymała się na wodzy, starając się wyglądać spokojnie i wesoło, zamieniając nieprzyjemną rozmowę w żart.
Ledwie dotarli do domu, wybuchła:
To ja dobra, a ty zła? Nie dałaś chłopakowi kupić auta? Zaoszczędziłaś grosze? Do widzenia, szczura!
Co ty, wariata? zdziwił się Staszek. Nie rozumiesz żartów, a już i zazdrosna?
Co, co? Zobaczmy, co powiesz. Myślisz, iż nie widziałam, jak wymyślacie sobie spojrzenia? Gdyby nie byłam w samochodzie, już byś go miał! Ona mnie poniża, a ty przytakujesz.
Dość tego. Mam dość bezsensownych kłótni. Jestem zmęczony.
Ach, zmęczony mną? Mam dość, iż cię nie lubię. Decyduję rozwód! choćby nie wątpię.
No i co?
Powiedziałam wszystko.
Wiesz, jeżeli zaczynasz takie sceny przez błahostki, to może naprawdę się pospieszyliśmy.
Dokładnie!
Miała po prostu go trochę pouczyć, zastraszyć. Liczyła się przeprosić, uspokoić go. Nie spodziewała się, iż kłótnia przybierze taki obrót. Nie zamierzała się cofać.
Rozwód, czyli rozwód zatrzymał się Staszek w środku pokoju, rozejrzał się. Będziemy dzielić majątek, jak przysługuje przy rozwodzie.
Zawsze wiedziałam, iż jesteś skąpy i nieuczciwy.
jeżeli domagam się sprawiedliwości, to jestem nieuczciwy? Nie jestem frajerem, nie będę rozdawał wszystkiego kapryśnej lalce. Biorę meble, zostaje ci mieszkanie.
Nie tak! Meble kupowaliśmy razem. Dzielimy po równo. Ja biorę szafę, ty komodę, ja kanapę, ty stół
Stój! Twój po równo to jakaś bajka. Kanapę na pewno wezmę ze sobą. Kupiłem ją na własny koszt.
Widzę, iż z tobą nie da się porozumieć. Kanapę nie oddam. Dzwonię rodzicom.
Aha, wchodzą ciężkie działa. Ja też zadzwonię.
Rodzice przybiegli szybko. Najpierw próbowali pogodzić nowożeńców, ale kiedy zobaczyli, iż są zbyt poważni, przystąpili do liczenia.
Z waszej strony zapewniliście młode małżeństwo, choć trochę skromne, ale my zapłaciliśmy za wesele, pomagaliśmy przy meblach, przy samochodzie, remont w mieszkaniu. Poza tym pensja Staszka jest dziesięć razy wyższa niż twoja, Łucjo, i cały rok cię żywił, ubierał, karmił. jeżeli liczyć sumienie, to wszystko powinnoś zostawić nam.
Szwagier siedział cicho, wycierając pot z czoła dużym chusteczką. Mienił się od czerwieni do bladości, słuchając argumentów żony, nie odważając się wtrącić.
Teściowa podniosła głos, przejmując się taką bezczelnością. Wciągnęła powietrze, aby wykrzyknąć wszystko, co myśli, ale mąż położył jej rękę na ramieniu:
Nie ma sensu, Aniu. Musimy wezwać prawników. Będziemy się rozwodzić w sądzie. Nie ma sensu tracić czasu i nerwów.
Wstał i ruszył ku wyjściu, dając do zrozumienia, iż rozmowa skończona.
Łucjo, jesteś z nami? zapytała matka.
Nie wstała Łucja w bojowej pozie. Będę pilnować mieszkania, żeby ktoś nic nie wywiózł pod nosem.
Przez sąd, czyli przez sąd donośnie ogłosiła teściowa. Zbieramy wszystkie rachunki, wyciągamy wyciągi z banku. Wszystko nasze. Oddacie, jak małe dzieci, i jeszcze dopłacicie. Ty, Staszek, też zostaniesz, pilnuj, żeby nie zniknęła ani łyżka, ani talerz. Chodź, Grzegorz rozkazała mężowi zbierać dokumenty.
No cóż przewróciła oczy Łucja, kiedy zostali sami. Mamo, naprawdę Teraz wiem, w co wpadłaś.
Co? Nie masz racji?
Boże, z kim się związałam! Możecie się zawijać w swoich rachunkach, ale mieszkanie moje i nic wam nie wleci. Kanapę nie oddam, nie liczcie na to. To moja własność! Resztę możecie zabrać i nosić na karku.
Kanapę wybraliśmy i wybraliśmy razem. Więc jest zarówno twoja, jak i moja. Ale naprawdę moja pensja jest większa, kupowaliśmy wszystko na nią. Łucjo, przestań się zachowywać jak szalona. Dlaczego się wkurzasz?
Ja się wkurzam? Co ty wiesz? On flirtuje z kimkolwiek, a ja stoję w kącie. Pracowałam dla ciebie cały rok! Gotowała, sprzątała, prała, myła naczynia! A w łóżku nie dawał mi spać!
To też się płaci? Świetnie! roześmiał się Staszek.
Myślałaś, iż znalazłaś darmową niewolnicę? Wszystko kupował, dobroczyńca!
No tak, kupował. Moi rodzice zawsze mi pomagali pieniędzmi. Matka ma rację. Kanapa moja, nie odejdę bez niej. Szafę, dywan, komputer, choćby twoją torbę kupiłem.
A ja kupiłam ci sweter, rękawiczki, majtki! Zdejmij!
Zaraz potknął się w środku pokoju, odwrócił brwi i podszedł do niej, rozciągając usta w chytrym uśmiechu:
Trzymaj się! Zdejmuję
Kanapa była bardzo wygodna, sprężysta
Rano obudziła się od jego żartobliwego spojrzenia.
Dlaczego się śmiejesz?
Myślę, iż nie chcę rozstawać się z taką super kanapą.
Ach, z kanapą!
Z kim jeszcze?
Przysięgnij, iż już nigdy nie będziesz wzbudzać spojrzeń wargami! zażądała Łucja, chwytając Staszka za uszy i patrząc mu prosto w oczy.
Przysięgam, żadnych warg już nie zaśmiał się. Zrobię wszystko dla tej kanapy.












