Nie miał wątpliwości, iż to będzie dobry serial. Po latach tworzy nową rolę

swiatseriali.interia.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


"Dlaczego ten scenariusz jest tak dobry? Bo bardzo poważnie traktuje pracę policjantów z wydziału zabójstw. o ile wchodzi w ich życie prywatne, to minimalnie - nie przejmuje sterów w tym serialu" - mówi w rozmowie z Interią Jerzy Radziwiłowicz. Po latach widzowie znowu mogą oglądać go w roli nadkomisarza Andrzeja Gajewskiego w serialu "Glina. Nowy rozdział".


Jerzy Radziwiłowicz jest wybitnym aktorem teatralnym. W historii polskiej kinematografii zapisał się dzięki rolom Mateusza Birkuta i Macieja Tomczyka w filmach Andrzeja Wajdy - "Człowiek z marmuru" i "Człowiek z żelaza". Przed laty wcielił się w postać nadkomisarza Andrzeja Gajewskiego w kultowym "Glinie" Władysława Pasikowskiego. Teraz tworzy tę rolę na nowo i szkoli nowe pokolenie gliniarzy. "To jest też znak czasów, iż partnerem tych twardych facetów w policji jest kobieta, która jest równie twarda" - mówi w wywiadzie z Interią.Reklama
Katarzyna Ulman, Interia: Oryginalny "Glina" został uznany przez polskich krytyków za jeden z najlepszych i najważniejszych seriali kryminalnych. Oglądany jest do dzisiaj, rośnie nowe pokolenie fanów, którzy przypominają sobie wcześniejsze dwie serie lub zaczynają swoją przygodę z tą produkcją przy okazji premiery nowej odsłony. Co stoi za sukcesem "Gliny"?


Jerzy Radziwiłowicz: Myślę, iż to jest wyjątkowo dobrze napisany serial. To punkt wyjścia - zresztą od tego zaczął się mój kontakt z tym serialem. Przeczytałem cały scenariusz pierwszego sezonu i zobaczyłem od razu, iż jest to bardzo dobrze zrobione. Podjąłem się więc tej roli bez wahania. Dlaczego ten scenariusz jest tak dobry? Bo bardzo poważnie traktuje pracę policjantów z wydziału zabójstw. o ile wchodzi w ich życie prywatne, to minimalnie - nie przejmuje sterów w tym serialu. Jest oczywiście jeden wątek, córki Gajewskiego i Artura Banasia, ale on wplata się idealnie w całą historię. Nikt nie puszcza oka do widza, nie pozwala sobie na niepotrzebne żarty. Tekst jest skupiony na tym, co oni robią. To poważna opowieść, co jest ogromną zaletą serialu.
- Drugą rzeczą są kwestie realizacyjne. Kręcił to fachowiec, Władysław Pasikowski, który też nie lubi rozpraszać się na inne rzeczy niż główne sprawy. "Glina" jest także świetnie sfilmowany, a przecież nagrywaliśmy go przed dwudziestu laty; na innych taśmach w innych miejscach. To miało swój walor. Wszystko złożyło się na ten końcowy efekt, który mnie zaskoczył. Byłem zaskoczony, iż serial miał taki oddźwięk wśród widzów. Były oczekiwania, iż powstanie kontynuacja. Zaskoczyło mnie to, ale nie miałem wątpliwości, iż te dwa sezony to dobry serial.
Jak to jest ponownie wcielić się w postać nadkomisarza Andrzeja Gajewskiego?
- To nie jest ponowne wejście w rolę, to nie taka sama już rola. Tego faceta sprzed 17 lat już nie ma. Zdałem sobie sprawę z tego, kiedy zaczęliśmy kręcić serial. Sposób czy próba zagrania Gajewskiego sprzed lat skazana jest na niepowodzenie. Gajewski jest teraz jaki jest.




"Glina. Nowy rozdział" podchodzi poważnie do pracy policjantów z wydziału zabójstw, nie rozdrabnia się na prywatne życie, romanse, ale ukazuje wpływ tej pracy na bohaterów. Jak służba w "zabójcach" wpływa na te postaci?
- To jak oni się zmieniają, jak mogą stać się innymi osobami, było czymś, co przyciągnęło widzów przed ekrany. Historia, jak ta praca potrafi czasami zniszczyć człowieka. Tak samo zostało zapisane w scenariuszu, iż niełatwe jest życie prywatne, które często kończy się klęską. Klęską zakończyło się małżeństwo Gajewskiego, potem z drugą kobietą też nie było najłatwiej. To nie jest łatwe do pozbierania życie, ci bohaterowie płacą ogromną cenę za to, co robią. Szczególnie widać to w historii Artura Banasia w tych pierwszych dwóch sezonach. Widać, jak on ewoluuje, staje się innym człowiekiem, kiedy wchodzi do tego życia przechodzi przez kolejne etapy pracy w policji, które dla normalnego cywila są adekwatnie znane tylko ze słyszenia. W tej pracy zdarza się i chwila, kiedy po raz pierwszy trzeba zabić człowieka i to wszystko przedstawiliśmy - jak lepiony jest nowy człowiek, który trudniej odnajduje się potem w normalnym życiu.
Pamiętam, iż w jednym z wywiadów wspomniał pan, iż praca na planie oryginalnego "Gliny" była pewnym spełnieniem chłopięcego marzenia.
- Od dzieciństwa jako chłopcy, kiedy oglądamy przygody jakiegoś macho, westerny, to zawsze nam się marzy, żeby takim być - twardym szeryfem, albo facetem, który wymierza sprawiedliwość. To jest takie chłopięce marzenie, które jakoś dzięki postaci w tym serialu jakoś się spełniło.
W najnowszej odsłonie "Gliny" do obsady dołącza Nela Maciejewska, która wciela się w postać Tamary Rudnik. Nadkomisarz Gajewski bierze ją w pewnym sensie pod swoje skrzydła.
- Wierzy w nią. Ich relacja jest wzajemna - on ją szkoli, ale to ona wciągnęła go w nową sprawę. Tamara zgłosiła się do Gajewskiego w sprawie śledztwa, które prowadziła i dała temu emerytowi nowy impuls. W pewnym sensie otworzyło się przed nim nowe życie - może się do czegoś przydać, dalej może wykonywać swoją pracę, mimo iż trochę z boku. To jest bardzo fajne, ponieważ spotkały się dwie osoby, powiedziałbym na dwóch przeciwległych końcach. Na jednym emeryt, który już wyszedł z zawodu, a na drugim - dziewczyna, która wchodzi do zawodu. Tworzą partnerów, którzy rozwiązują kryminalną sprawę i to mi się bardzo podobało. To jest też znak czasów, iż partnerem tych twardych facetów w policji jest kobieta, która jest równie twarda. Nela Maciejewska, świetna dziewczyna, bardzo cieszę z tego, iż się spotkaliśmy i mogliśmy pracować.
Coraz więcej podobieństw pojawia się także między Gajewskim i Banasiem.
- Podobieństwa są już zapisane w kawałku serialu przed laty, kiedy Artur Banaś mówi do Gajewskiego, iż przeraża go to, iż kiedy patrzy w lustro, to wydaje mu się, iż jest coraz bardziej podobny do niego. Maciek Stuhr bardzo ładnie prowadzi to wszystko, kształtuje Banasia w pracy, która wymaga specyficznego sposobu, bycia, podejścia.
Zobacz też: Polski serial kryminalny był przełomowy. Po 20 latach zaliczany jest do klasyki
Idź do oryginalnego materiału