Nie mam już sił na opiekę nad tymi dziećmi!” – matka dzwoni zapłakana, nie wytrzymując z wnukami starszej córki

newsempire24.com 2 tygodni temu

Och, córko, nie mam już siły zajmować się tymi dziećmi! One mnie po prostu wykańczają! — mama zadzwoniła zapłakana, nie mogąc znieść wnuków swojej starszej córki.

— Marysiu, dłużej tak nie dam rady! — głos mamy był złamany, a w słuchawce słychać było łzy. — Te dzieci w ogóle mnie nie słuchają! Mówię im, żeby nie podchodziły do okna, a Szymon rzucił we mnie metalowym traktorkiem! W nogę! Mam ogromnego siniaka!

Zastygłam, słuchając jej wyznania. Jak to możliwe? Jak dzieci Oli — mojej starszej siostry — doprowadziły mamę do takiego stanu?

Wszystko zaczęło się dwa miesiące temu, kiedy Ola wróciła do mamy z dwójką dzieci. Jej mąż miał tyle tupetu, iż przyprowadził kochankę prosto do domu. Ola zastała ich w sypialni. Bez krzyków, bez histerii — po prostu spakowała rzeczy, zabrała dzieci i wyszła. Tego samego dnia złożyła pozew o rozwód.

Mąż nie przeprosił, nie tłumaczył się. Co więcej, oskarżył Olę o niewierność i odciął dostęp do wspólnych kont. Powiedział: “Chcesz rozwód? Proszę bardzo. Ale pieniądze dostaniesz dopiero po wyroku sądu. Żyj z alimentów”. A do rozprawy zostało jeszcze pół roku.

Ola nie pracowała — zajmowała się domem i dziećmi. Zasiłki były zapisane na męża, bo to on kiedyś załatwiał formalności. Nie miała złotówki. Została na bruku z dwójką dzieci i walizką pełną bólu. Mama oczywiście przygarnęła ich, ale nie jest już w takiej formie, żeby codziennie pełnić rolę niani, sprzątaczki i ofiary histerii wnuków.

Wychowanie u Oli zawsze było… delikatnie mówiąc, specyficzne. Kiedy dzieci zaczynały rozrabiać, nie stawiała granic, nie tłumaczyła, nie karała. Po prostu odwracała ich uwagę — jakby to miało rozwiązać problem. “Nie przeszkadzaj dziecku wyrażać siebie” — mówiła. A teraz te “wyrażające się” dzieci rzucają w babcię zabawkami, rozlewają zupę po podłodze i domagają się cukierków na śniadanie.

Kiedyś próbowałam z Olą rozmawiać. Mówiłam, iż dzieci powinny znać granice. Odcięła mnie: “Najpierw urodź swoje, potem rozdawaj rady”.

Odpuściłam. To jej dzieci. Ale teraz doprowadzają do łez moją mamę. Kobietę, która kiedyś z euforią piekła dla nich drożdżówki i kupowała prezkoszty, teraz z przerażeniem czeka na wieczór. Narzeka, iż nie może ani posprzątać, ani odpocząć. Chłopcy biegają po mieszkaniu, krzyczą, wybuchają płaczem. A Ola pracuje.

Niedawno zatrudniła się w sklepie internetowym z meblami — odbiera telefony i przyjmuje zamówienia. Zarabia grosze, ale zawsze coś. Nie może wychodzić — jest na okresie próbnym. I tak mamie zostaje radzić sobie samodzielnie.

Kiedy zadzwoniła, natychmiast wzięłam wolne i przyjechałam. Siniak na jej nodze był przerażający. Zalała mnie wściekłość. Weszłam do pokoju i podniosłam głos na siostrzeńców. Dość ostro, ale bez podnoszenia ręki. Cisza zapadła natychmiast.

Mama później szepnęła: “Dzięki, córeczko, bo już tracę nadzieję”. Jest silną kobietą, ale to dla niej za dużo. A ja nie mogę się do niej przeprowadzić, bo sama wynajmuję mieszkanie i oszczędzam na własne.

Ola złożyła dokumenty do przedszkola, ale kolejka długa. Na razie wszystko spoczywa na mamie. I boję się, iż któregoś dnia po prostu nie wytrzyma.

Zastanawiam się — co robić? Serce pęka, kiedy patrzę na mamę. Ale Ola to też moja siostra. Rozwód, praca, dzieci — ona też przechodzi trudny czas. Tylko iż jej metody wychowawcze zmieniły życie w chaos.

Nie mogę zabrać dzieci do siebie. Finansowo bym nie udźwignęła. Ale zostawić wszystko tak, jak jest — to poświęcić zdrowie mamy.

Może czas postawić sprawę jasno? Powiedzieć Oldze: albo zmienia podejście, albo dzieci na jakiś czas jadą do ojca. Niech spróbuje z nimi przeżyć choć tydzień.

Bo jeżeli tak dalej pójdzie, stracimy mamę. A wtedy wszyscy stracimy oparcie.

Co byście zrobili na moim miejscu? Jak powiedzieć siostrze prawdę, nie niszcząc resztek rodziny?

Idź do oryginalnego materiału